O nas

Moje zdjęcie
Cały kraj! Rozsypane wszędzie, Poland
Bloga prowadzi sześć wspaniałych dziewczyn, które piszą opowiadania i historyjki. Mają wspólne zainteresowania: mangę i anime. Dzięki jednej z nich się poznałyśmy, tą mangą jest "Skip Beat!". Dużo jej zawdzięczamy i bardzo ją lubimy. To my: - Ognista, - Karmel, - Kahowska, - _xXx_, - Ciekawostki, - Taka Sobie.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kaichou wa Maid-sama! 2

Siema to znowu ja _xXx_ jeśli ktoś czyta moje opowiadania to się ciesze i dziękuje, ponieważ zaczynam i nie jestem wprawiona w pisaniu Jęzor.Oto ciąg dalszy historii o wiceprzewodniczącym  Yukimura Shouichirou i Kanou Soutarou (panu hipnotyzerowi ) mam nadzieje, że się wam spodoba ,choć nie jestem pewna bo nie planowałam pisać dalszego ciągu więc, nie myślałam co potem ,ale pomyślałam i coś wymyśliłam może się wam spodoba Śmiech .

Yukimura nie mógł zapomnieć o zdarzeniu które, miało miejsce zaledwie tydzień temu .Choćby nie wiem jak, starał się wyprzeć je ze świadomości wspomnienie tamtego pocałunku ,ciągle przyłapywał się jak rozpamiętuje to zdarzenie , jak ciepłe dłonie Kanou dotykają jego policzków , jak jego ciepłe usta zbliżają się do jego i delikatnie się stykają . Nie mógł zapomnieć tego co czuł wtedy na dachu szkoły , tej rozkoszy a zarazem uczucia szczęścia jakie go przepełniał , szczęścia którego, nie da się porównać z żadnym innym , szczęściem jakie dotąd nie odczuł. Nie potrafił zapomnieć co Kanou powiedział , o tym żeby pozwolił mu się chronić i tym jak wtedy wyglądał ,jak wiatr delikatnie targał jego włosy ,a zarys jego mięśni przebija się przez spocona od biegu koszule , który obyli ,gdy uciekali po tym jak zahipnotyzowali przewodniczącą szkoły.Ciągle wspominał słowa Soutarou "pozwól mi się chronić" i za każdym, razem jego policzki robiły się czerwone , a po chwili nawiedzała go myśl "O czym ja myślę.On się na pewno wygłupiał żebym wreszcie dał mu spokój z tą hipnozą .Tak to na pewno to ,tylko jak ja mam teraz spojrzeć mu w oczy??? ". Właśnie przez to pytanie krył się przed nim, ilekroć go widział. Nie mógł znieść myśli ,że gdy go spotka usłyszy "sorry za to na dachu ale ja naprawdę myślę ,że hipnoza by ci nie pomogła rozwiązać problemu.Naprawdę przepraszam, wybaczysz? " ciągle powtarzał sobie w myślach "Nie , nie mogę do tego dopuścić. Co się stanie z tym uczuciem szczęście ,co jeśli ono zniknie ??? Ale co ja mam teraz zrobić? Nie dość ,że unikanie go jest tak wyczerpujące to jest jeszcze Tsubasa Yumaka ". Tak Tsubasa był prawdziwą udrękom. Chodził za Yukimurą od miesiąca mówiąc ,że ma udawać jego dziewczynę przed jego bratem który, śmieje się z niego ,że nie umie znaleźć dziewczyny  ,a z racji tego iż wiceprzewodniczący był drobnej postury i rysach twarzy zbliżonych do dziewczęcych dość często  był w takiej sytuacji . Jedynym pocieszeniem dla niego było to że to ostatni dzień unikania Yumaki  ,ponieważ  jutro jego brat wyjeżdża do Stanów .
Yukimura szedł pustym,już korytarzem w stronę wyjścia ,jako że była 16:25 w szkole nie zostało już wiele osób ,więc szedł spokojnie myśląc że nie spotka ani Kanou ani Tsubasy  , jakże się  mylił ledwie skręcił w następny korytarz a jego oczom na schodach ukazał się Kanou w tak dobrze dopasowanym mundurku szkolnym i z tym pięknym uśmiechem na twarzy jakby wspominał  coś przyjemnego . Shouichirou nie wiedział co zrobić był ogarnięty strachem, nie był jeszcze przygotowany na spotkanie z nim, zaczął w panice szukać jakiejś kryjówki lecz tylko jedna klasa była otwarta zaczął biec potykając się o kosz na śmieci przez co narobiło sporego hałasu.Już podnosił się z podłogi kiedy nagle zamarł, usłyszawszy za sobą głos Soutarou.
-Co się stało? Nic ci nie jest? Kim jesteś?
Yukimura poczuł przypływ nadziei, a do głowy przyszła mu myśl"Jest dobrze nie rozpoznał mnie, muszę tylko dostać się do tej klasy i będzie po sprawie.Uda mi się ,uda mi się ,proszę Boże niech mi się uda " po tej myśli wstał i najszybciej jak potrafił, pobiegł do klasy zostawiając za sobą skołowanego Kanou .Wbiegł do klasy lekko zadyszały rozejrzał się po niej i nie dostrzegł, nic prócz pustych  ławek , szaf na końcu klasy i biurka nauczyciela. Już miał się odwrócić i zamknąć drzwi ,gdy nagle usłyszał dźwięk który wydają zamykane drzwi. Przerażony tym faktem odwrócił się powoli z myślą, że może Kanou za nim pobiegł ,lecz gdy się odwrócił to nie zobaczył Soutarou . To kogo zobaczył przepełniło go jeszcze większym strachem i przerażeniem , jego oczom ukazał się Tsubasa z chytrym uśmiechem i przeraźliwym błyskiem w oczach, oraz dłońmi schowanymi za plecami  jakby coś tam ukrywał .
-Czyż, nie mówiłem żebyś udawał moją dziewczynę ,a ty mnie unikasz ,przecież wiesz w jakiej jestem sytuacji - Yumaka zaczął powoli zbliżać się do Yukimury - Teraz już nie uciekniesz - Mówiąc to wyciągną ukrytą, za plecami długą blond perukę z lokami i krótką sukienkom bez dekoltu z krótkim rękawkiem koloru błękitu .
-Ale czemu ja ? Czemu ,nie poprosisz jakieś dziewczyny? - Mówiąc to miał nadzieje ,że uda mu się odwieść go od zamiaru wciśnięcia go w tą kieckę -Na pewno ,jakaś się zgodzi.
-Wiesz jakie są dziewczyny... Będą, zadawać pytania albo będą, czegoś chciały - Yukimura w przerażeniu, zaczął się cofać do tyłu lecz potknął się o ławkę i upadł na podłogę.Tsubasa, stanął nad nim z chytrym uśmiechem - teraz i tak nie mam czasu na szukanie dziewczyny która, zgodzi się udawać , co ty na to? Faceci muszą trzymać się razem więc, zrób to dla mnie.
Wymówił te słowa wiedząc ,że nie ma opcji by wiceprzewodniczący odmówił , rzucił się na niego zaczął rozpinać mu koszule nie zważając na jego sprzeciwy i z trudem zaczął ściągać mu podkoszulek  przez ciągłą szamotaninę.
-Pomocy ,pomocy !!!- Krzyknął próbując się wydostać spod Tsubasy który, teraz na nim siedział.
-Phy nic ci to nie da - powiedział ciągle próbując zdjąć mu koszule .
-Pomocy-"Niech ktoś mi pomorze .Kanou proszę pomóż mi proszę " myślał - Kanou pomóż mi ,Kanou ,Kanou!
-Phy.... Czyżbyś, zapomniał że od tygodnia z nim nie rozmawiasz więc, ci nie pomoże - Wreszcie udało mu się zdjąć koszule i zaczął rozpinać pasek - W sumie nawet jestem ciekawy, o co wam poszło ale to opow...
Przerwał w pół słowie zaniepokojony odgłosami z korytarza które, jakby były coraz bliżej ,usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi więc, spojrzeli szybko w tym kierunku.Tsubasa zastygł w przerażeniu, nie mogąc się ruszyć to co zobaczył w drzwiach wywołało w nim strach jakiego jeszcze nie czół, a u Yukimury wywołało nagły przypływ szczęścia a zarazem strach wiedział ,że nie musi się już obawiać że zostanie wykorzystany ,wiedział że za chwile zostanie uratowany ,lecz nie wiedział co stanie się potem i to wywołało strach. Obaj patrzyli,, na wrzącą od gniewu postać Kanou ,która powoli zaczęła iść w ich kierunku.
-Co ty mu robisz? - Wypowiedział, przez zaciśnięte zęby chwytając Tsubasę za koszulę  i ciągnąc w górę .
-Nnn..iii...nnic- Wypowiedział z lękiem patrząc w oczy Soutarou.
-Ty, to nazywasz nic ?!-Pyta jeszcze bardziej rozwścieczony i rzuca go na podłogę . Nagle spostrzega leżącą, na podłodze błękitną sukienkę - Chciałeś, go w to ubrać. -Stwierdza,  po czym pojawia się w jego oczach chytry błysk - Ciekawe jak ty, będziesz w tym wyglądał?
-Co?! chyba nie myślisz że to włożę ? -Pyta z lękiem w oczach.
-A czemu byś nie miał włożyć ?-Pyta, z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.
-Nie, zmusisz mnie do tego- Mówi, zaczynając się cofać na czworaka do tyłu ale Kanou staje nad nim .
-Wcale nie będę cię zmuszał, sam to ubierzesz -Oświadcza .
Kanou klęka i wyciąga dłonie przed Tsubasą który nie wie co się dzieje  ,klask dłoni i słowa pana hipnotyzera "Od teraz zrobisz wszystko co ci powiem -przytaknięcie- Teraz podniesiesz tą sukienkę pójdziesz do łazienki i ubierzesz  ją, dobrze -przytaknięcie- Jak już to uczynisz zrobisz sobie mały spacer, po mieście krzycząc jak się nazywasz za każdym, razem kiedy zobaczysz czerwone światło -przytakniecie- A na koniec pójdziesz na wzgórze przebudzisz się z transu i nic nie będziesz pamiętać-przytaknięcie-Phy to teraz idź się przebrać " Tsubasa wstał zabrał suknie i wyszedł zostawiając,  Kanou i Yukimure samych.Hipnotyzer spojrzał, na wiceprzewodniczącego i lekko się zmieszał w jego oczach nie płonęła już  furia ,lecz widać było troskę i ulgę .
-Nic, ci się nie stało?-Zapytał z niepokojem klęcząc przy nim .
-N...nie nic mi nie jest , dziękuje- Odpowiedział czerwieniąc się i myśląc"chyba coś ze mną nie tak ...Zakochałem się, w facecie i to na dodatek w przyjacielu.Co ja teraz zrobię ?Pewnie, zaraz mi powie ,że to na dachu to był żart , a ja nie chce tego słyszeć ".
- To, dobrze - W jego głosie czuć było ulgę ,położył swoja dłoń na jego policzku-Czemu, mi nie powiedziałeś ,że znowu chcą cie wykorzystać mówiłem ci już,że będę cię chronić -Mówiąc to przyciąga go do siebie i tuli .
-Nie ,nie rób tego-Odpycha go- Nie, jeśli masz za chwile powiedzieć ,że pocałunek na dachu był tylko żartem - Zakrywa sobie twarz dłońmi, żeby ukryć łzy - Nie chce ,żeby był tylko żartem.
-Co? A więc, dlatego mnie unikałeś? Bo myślałeś ,że to żart?-Kanou zaskoczony wyznaniem zarumienia się -A, ja myślałem ,że mnie unikasz bo nie chcesz mnie ,już więcej znać po tym jak powiedziałem ,że cię lubię- Bierze, w dłonie jego twarz podnosi podbródek i patrzy  prosto w oczy - Z tego co mówisz wnioskuje ,że ty też mnie lubisz , więc nie bój się to nie był żart - Yukimura słysząc to zapomina ,gdzie jest ,kim jest ,jak wygląda ,ważne jest tylko to z kim jest  i tylko to się liczy -Czy, mogę ci  udowodnić ,że nie żartuje ???
Yukimura przytakuje, na co Kanou uśmiecha się przepełniony radością ,delikatnie gładzi jego policzki i całuje go długim ,namiętnym i delikatnym pocałunkiem. Oboje, zatracają się w tym pocałunku wypełnionym tak wieloma ich uczuciami , że nawet nie wiedzą ,iż są obserwowani przez osobę która teraz myśli "Ciekawe jak to się dalej potoczy?No nic trzeba czekać ,a teraz idę do Misaki dzisiaj mają dzień króliczych uszu.". Usui ,odchodzi pozostawiając nową parę kochanków samą sobie.

Uff... wreszcie koniec. Mam nadzieje, że się podobało jak tak, to piszcie w komentarzach a jak nie, to sorry dopiero się uczę proszę ,bądźcie wyrozumiali .Buziaki od _xXx_. Do następnego razu.
Edycja TakaSobie.Zakłopotanie

niedziela, 26 sierpnia 2012

Ja i On - Rozdział II

Kiedy nastał ranek, zwróciłam uwagę, że mój pokój jest całkowicie pusty, oprócz futonu na środku i paru wielkich pajęczyn w rogach - nie było nic. Wczoraj nie zauważyłam, że ten pokój jest tak ponury. Pewnie byłam zbyt zmęczona podróżą i zbyt wzburzona rozmową z dziadkiem i tym jego lisim stworem. Zalęgło się tutaj pełno robactwa, a na pajęczynach ruszały się wpół zawinięte muszki - nieciekawy widok. Zobaczyłam na podłodze cienkie strugi światła dochodzące do wnętrza pokoju. Poszłam ich śladem. Przed sobą zobaczyłam papierowe, przesuwane drzwi. Pomyślałam, że muszę je otworzyć, aby do pomieszczenia wpadło trochę blasku, ale nie mogłam ich ruszyć. Drzwi się zacięły. W pokoju były jeszcze drugie drzwi, więc i je chciałam otworzyć, ale ich też nie zdołałam ruszyć. Zdziwiona i przestraszona całą sytuacją, ponieważ nie mogłam wydostać się z czterech ponurych ścian, głośno zawołałam dziadka.
Zjawił się po około dziesięciu minutach przy jednych drzwiach:
- Co się tutaj stało?! - głośno krzyknął.
- Nie wiem. Jak wstałam, to już nie mogłam się stąd wydostać.
- To bardzo komiczne - odpowiedział ze śmiechem.
- Dziadku... - powiedziałam rozpaczliwie. - Co się tam dzieje za ścianą?
- Powiem tak: "jesteś zabita dechami z góry na dół". Ot co!
- Ja... Jak to?! - zdziwiona odparowałam podniesionym tonem. - Drugich drzwi też nie mogę otworzyć. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, co się za nimi znajduje...
-  Ogródek ziołowy. Zaraz sprawdzę od tamtej strony - słyszałam tylko tupotanie jego ciężkich gumowych butów i stęki starej podłogi, która błagała o naprawę.
Czekałam z dobre piętnaście minut aż dziadek postanowił się pojawić.
- Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale poszedłem po łom do starej szopy. Zaraz spróbuję cię stamtąd wyciągnąć.
- Dziadku, ale szybciej. Muszę do toalety! - Stałam ze skrzyżowanymi nogami, aby tylko wytrzymać.
- Już, już. Ciekawe, kto to zrobił...- powiedział drwiącym głosem - Wiesz, dzisiaj zaczyna się twój pierwszy dzień, odkąd zamieszkałaś tutaj. Musisz mi tu pomagać, jak tylko potrafisz. Rozumiesz?
- Co z Kani? Mówiłeś, że on pomaga.
- On jest teraz w szkole, ale gdy już wróci, to zawsze mi pomaga swoją mocą. W zamian może tu przebywać, spać, jeść, myć i takie inne rzeczy.  - powiedział to tak, jakby był dumny z pomocy tego kretyna.
- Do której klasy chodzi? - zapytałam.
- Do drugiej klasy liceum.
- Druga liceum, to niemożliwe, przecież on ma 8 lat. W dodatku ten ogon i uszy, jak on to ukrywa?
- On nie chodzi do normalnej szkoły - powiedział wolno nadal próbując odblokować drzwi.
- To do jakiej? Dla lisich duchów... - zakpiłam.
- Tak, a żebyś wiedziała, jest on w połowie lisim duchem, więc ma inne nauczanie. Ma też różne przywileje, na przykład chodzi do wyjątkowej szkoły i praktykuje magię .
- Magia? Ten paskudny szkodnik potrafi czarować? - Już miałam pewien plan, a mianowicie chciałam wymusić na nim naukę tego czary-mary.
- Tak, właśnie nią dużo mi pomaga
- Jak to się stało, że uczęszcza do drugiej klasy liceum? - wypowiedziałam to z zazdrością.
- Kani jest bardzo zdolnym chłopcem. W jego wieku, będąc pół człowiekiem i lisim duchem dostać się do tej klasy, to duże osiągnięcie, ale dla niego możliwe. To bardzo mądre i inteligentne dziecko, a jego szkoła jest wyjątkowo wymagająca.
- Jak to się stało? Co w takiej szkole ma być trudnego, przecież tylko chodzą w kimonach i to wszystko pewnie...- odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dostać się do tej klasy i szkoły, to wielki wysiłek, żeby w jego klasie musisz znać co najmniej dziesięć języków, w tym pismo hieroglificzne. Trzeba też znać cała historie swojego świata i świata ludzi, co najmniej 70% roślinności w obu światach. To samo tyczy się zwierząt i jeszcze muszą umieć zmieniać się w różne przedmioty, rośliny i osoby
- Są zmiennokształtni, tak?
- Właśnie tak! Kani jest pierwszy w rankingu szkolnym - dziadek uniósł się dumnie.
Jak ten arogancki narcyz możne być takim dobrym uczniem? Jakim cudem? Pewnie użył swojej czarnej magii i dlatego tak jest...
- Mam cię! - usłyszałam trzask, a drzwi się otworzyły.
- Ktoś musiał się nieźle postarać, żeby to zrobić. - Dziadek cały zaspany przetarł spocone czoło brudnymi od łomu dłońmi. Nie dość, że był spocony, to jeszcze miał cała brudną twarz od rdzy. Komiczny widok, ale nic nie mówiąc ciągnęłam dalej:
- To co z tą magią?
-  Kani jest drugi w rankingu używania magii. Zwykle nie schodzi z podium. Pierwszym jest jego nauczyciel, a zarazem uczeń tej szkoły.
- Drugi też jest lisem. Hm?
- Nie, jest skrzatem. Kiedyś tutaj przyszedł, bo odprowadził Kaniego. Był on jednak niezwykle niemiły, ale Kani go lubi.
- Haha - drugi świr - powiedziałam to najciszej, jak mogłam, ale dziadek i tak to usłyszał.
- Drugi świr? To kto jest tym pierwszym? - dziadek patrzył się swoimi wyłupiastymi, piwnymi oczami, jakby chciał mi wywiercić dziurę w czole.
- Nieważne dziadku - obroniłam się moją najlepszą bronią, czyli słodkim uśmiechem. Pobiegłam do toalety, bo myślałam ze pęcherz mi eksploduję, chociaż przez chwilę o nim zapomniałam. Kiedy wychodziłam z łazienki, zobaczyłam dziadka ubranego w swoje brudne ogrodniczki i szarą zniszczoną koszulkę. Stał obładowany różnymi detergentami, mopami i szmatkami z nieciekawym wyrazem twarzy. Ja tylko patrzyłam i prawie pękając ze śmiechu powiedziałam:
- Dziadku, a ty co? Zmieniasz się z rolnika w sprzątaczkę?! - nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać, jak nigdy dotąd. Przypomniało mi się, jak ostatnio śmiałam się tak z rodzicami. To było kilka dni przed ich wylotem na Hawaje... Od razu spochmurniałam... Z miny dziadka wywnioskowałam, że to nie był najciekawszy widok. Jednak nie miałam zamiaru wtedy płakać. Obiecałam sobie, że już nie będę tego robić, za dużo już się już naszlochałam po rozbiciu się samolotu. W życiu będę trzymać tego postanowienia, jak tonący brzytwy!
Dziadek z miną zwaną: "próbuję cię pocieszyć, ale nie umiem" poklepał mnie po głowie swoją pomarszczoną dłonią i powiedział:
- No Liar! Bierz się za sprzątanie, a ja idę w pole - i z szybkością światła opuścił świątynie zanim zdążyłam wykrztusić swoje sprzeciwy.
Często pomagałam mamie w sprzątaniu, więc wzięłam się za sprzątanie. Tak minęła reszta dnia.  Na sprzątaniu! Było jednak widać efekty, ale przez to że jestem jeszcze dość mała - nie dosięgałam do wszystkiego, więc to zostało brudne. Kolacją nie będę się zajmowała, bo dziadek mówił, że będę się tym zajmować, jak będę starsza, wiec nie mieszałam się w to. Usiadłam na czystej podłodze i zatopiłam się w myślach.
Dzięki porządkom poznałam cały dom. Pokój dziadka jest największy, to było do przewidzenia, syf miał tam straszny.  Futon leży w lewym rogu pokoju przy oknie. Koło futonu leżała stera śmierdzących ubrań. Mało co, a zalęgłyby się tam robale. W prawym rogu stał wazonik ze sztucznym słonecznikiem, a koło drzwi stała malutka komoda, w której było o dziwo schludnie i ładnie. W końcu, gdy domyłam brudną podłogę z ziemi, ubrania wrzuciłam do pralki, umyłam okna i zdjęłam pajęczyny, to wreszcie ten pokój jakiś wyglądał. Z pajęczynami był problem, bo musiałam używać krzesła i miotłę z długą rączką, ale sobie poradziłam. Jeden pokój stoi pusty. Nic w nim nie ma, nawet okna, dlatego tylko ściągałam pajęczyny i zmyłam podłogę.Wreszcie nadszedł czas na pokój Kaniego. Miał porządek. Podłoga czysta, zero pajęczyn, przy ścianach sterty książek po co najmniej 300 stron, futon czysty, szafa i komoda bez kurzu, więc nic nie sprzątałam. Kuchnia, to było wyzwanie. To odwiedź naszą świątynię. Do szafek wyżej nawet na krześle nie sięgałam, wiec nie wysilałam sie jakos i nic z nimi nie robiłam. Teraz przyszedł czas na najgorsze. Łazienka pralka umorusana w smarze i ziemi. Rozrzucone ubrania dziadka były wszędzie, a ubrania Kania poukładane były na szafce przy pralce. Toaleta to miała kolonie grzybów, więc prawie na nią zwymiotowałam, gdy ją myłam. Do lusterka nie sięgałam, więc krzesło poszło w ruch i zostało przetarte. Wanna czysta... Założę się że tylko Kani z niej korzysta, ponieważ wszystko co jego jest zawsze czyste, a prysznic... Nawet nie powiem jak wyglądał, ale umyłam. Wszystko poskładałam i wytarłam, prania nie robiłam bo nie umiem. Zostało mi tylko korytarz przetrzeć i już.Uf... Ciężko było, ale zrobiłam już wszystko.
Usłyszałam kroki. Otworzyły się drzwi, a w nich stanął ten paskudny lis z dziadkiem . Dziadek miał głupkowaty uśmiech, że już skończył swoją robotę i cały umorusany w błocie wchodzi do domu.
- DZIADKU! Oszalałeś?! Dopiero co skończyłam sprzątać.
- Tak? Kani sprząta dom w kilka minut i to cały... - dziadek z błagalnym wzrokiem patrzy się na mnie
- To niech on sprząta, a poza tym z tego co widziałam, to najczyściej tu nie było...
- Kani miał przygotowania do egzaminów i nie miał czasu, aby sprzątać. Spędzał głównie czas w szkolnej bibliotece.
- Właśnie, ty jędzo! Ktoś musi się tu uczyć. Ty myślisz, że będę takim matołem jak ty... Panieneczko? - Wszedł do domu i stupnął całe błoto na lśniąca podłogę, którą przed chwilą wyczyściłam.
- Ty lisi wybryku natury! Co ty u diabła robisz? Jak śmiesz niszczyć moja ciężką pracę?!
- Też mi praca... - zakpił z uśmiechem na twarzy. Rzucił w kąt swoje klamoty i wszedł do kuchni.
- No tak. Dolne półki wyczyściłaś, a górnych to już się nie dało, co?
- Ty myślisz, że co ja jestem? Kobieta guma czy coś?
- To ty jesteś w ogóle jesteś dziewczyną?
Myślałam, że zaraz mi żyła w czaszce pęknie, przez tego lisa! Mało nerwicy nie dostałam.
- Ha! Zrób to lepiej. Sam jesteś raptem dziesięć centymetrów wyższy ode mnie - powiedziałam z wyrazem twarzy, która mówiła: "mam nadzieję, że zawalisz".
- Phi... Wzrost to nie problem. Patrz i się ucz. - Podwinął rękawy i wypowiadając jakieś dziwne słowa wskazał na szafki palcami. Po sekundzie i zrobiły się czyste, a wręcz jak nowe. Przy nich moje wyczyszczone szafki wyglądały, jakby były ze śmietnika.
- Lisi duch, chyba lisi debil! - pokazałam język i uciekłam do swojego pokoju.
- Totalna kretyna - wykrzyknął.
Dziadek zrobił w tym czasie kolację. Dziadek zwołał mnie i Kaniego na dół, do kolacji. Jako że byłam głodna musiałam się podporządkować mojemu żołądkowi. Usiedliśmy przy stole:
- Smacznego! - powiedziałam.
- Smacznego wszystkim! - odpowiedział dziadek.
- Smacznego dziadku! - odpowiedział Kani.
- Ej lisie, a do mnie to co? Co ja jestem... Jakieś zwierze?
- W rzeczy samej - i zabrał się za jedzenie.
- Ty przebrzydły lisie!  Dziadku, jak on ci w ogóle pomaga? Co? - patrzyłam na niego świdrującymi, niebieskimi oczyma.
- Pomaga mi w polu - odpowiedział i  dalej je niewzruszony.
- Dokładniej?
- Sieje i podlewa rośliny.
- Tylko tyle?
- To ty możne podlejesz 160 arów ziemi i zasiejesz na tych nich plony? - Rozzłoszczony podniósł ton.
- Nie dziadku. Przepraszam - ostatkami sił próbowałam to naprawić.
- No to teraz przeproś Kania.
- Nigdy w życiu. - wydusiłam z powagą. Nie miałam za co go przepraszać, on przecież też nie docenia mojej pracy.
- Dlaczego?
- To głupi lis i nic więcej!
Kani gwałtownie wstał. Miał na sobie cudowny, czarny mundurek ze swojej szkoły. Powiedział przy tym tylko:
- Dziękuję dziadku.
Poszedł wściekły do swojego pokoju. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc skierowałam się z pytaniem do dziadka.
- Co się mu stało?
- Nie lubi jak inni ludzie wytykają mu to, że jest inny. Kiedyś chodził do przedszkola dla ludzi i cały czas był wyśmiewany z powodu uszu i ogona. Powinnaś go przeprosić.
Naprawdę źle się z tym czułam... Nie wiedziałam co z tym zrobić i myślałam ze zapadnę się pod ziemię. Postanowiłam go przeprosić i po drodze wzięłam jego plecak z korytarza. Ciężki był, ale to nic. Pognałam do jego pokoju.
Po drodze mówiłam sobie w myślach: "Boisz się lisa? Jego reakcji? Nie boje się! W ogóle się jego nie boję".
Zapukałam i weszłam do pokoju rozsuwając drzwi. Zastałam go czytającego jakąś książkę. Nie byłam ciekawa co to za książka, ale żeby to jakoś zacząć spytałam:
- Co czytasz? - i siadłam koło niego.
- I tak nie zrozumiesz. Nie siadaj tak blisko mnie! - odsunął się kawałek ode mnie.
- Dlaczego? - zapytałam go, lecz nie dając mu dojść do słowa powiedziałam:
- Przepraszam ze to wcześniej... Nie chciałam cię zranić. Naprawdę mi przykro - posmutniałam i spuściłam głowę.
- Głupi szkodnik. Nie przepraszaj mnie za to. Często to słyszałem, jak chodziłem do przedszkola dla normalnych ludzi. - powiedział z grymasem na twarzy podobnym do uśmiechu.
Miał taki piękny wyraz twarzy w tym momencie. Nie sądziłam, że on możne się tak uśmiechać. Wyglądał wtedy, jak lisi książę. ZARAZ ! O czym ja myślę? To przeiceż ten sam osobnik, ten sam wróg!
- Pytałas się co to za książka, prawda? - spojrzał na mnie.
- Tak... - popatrzyłam na niego z zaciekawieniem.
- To jest historia o Kopciuszku. Chcesz, abym ci poczytał?
- Tak! - uśmiechnęłam się.
Ponownie przysunęłam się do niego. - Zaczynaj.
- O! Faktycznie... - odpowiedział lekko zawstydzony tym, że się zapomniał. Otworzył jeszcze raz książkę na pierwszej stronie i przeczytał tytuł  "Kopciuszek".
- W pewniej mieścinie żyła sobie dziewczynka o imieniu Kopciuszek...- historia ciągnęła się i ciągnęła...
Usnęłam Kaniemu na ramieniu. On również usnął, przy czytaniu książki. Rano dziadek znalazł nas u Kaniego w pokoju. Obudził nas z uśmiechem na twarzy, chyba cieszył się, że się dogadaliśmy.



Jej! Drugi rozdział za mną! Jupi, ja, jej! :D Miłego czytania :D
P.S : Przepraszam za nadzwyczaj dojrzałe postacie xD
Edit: Karmel

Opowieść

Heh....
Jak teraz o tym myślę... To jaki byłem głupi... Mogłem coś zrobić, a tylko stałem i bezradnie się patrzyłem...
To było, jakieś czterdzieści lat temu? Może nawet czterdzieści pięć...
Cóż.. Bezradność, straszne uczucie nie możesz nic zrobić, tylko patrzeć, ale jest taki moment, w którym nawet patrzeć,już nie możesz...
To, właśnie bezradność. To stan umysłu, a nie uczucie. Teraz to wiem.
Szkoda tylko, że tak późno. Właściwie na to wspomnienie chce mi się płakać jak i śmiać..
Śmiać, ponieważ byłem głupi i nie doceniłem tego co miałem, a płakać, bo straciłem najważniejszą osobę w moim życiu.
Żałosny byłem, ale trudno... Czego można oczekiwać od szesnastolatka? *słaby uśmiech*
Dłużej was ciekawić nie będę, ale dajcie mi pozbierać myśli.
Ciekawić? Raczej odciągać od treści, od tego wspomnienia, bo bezradność powraca wraz z nim .
Bezradność, żal po stracie ukochanej osoby, nienawiść do samego siebie oraz wyrzuty i pretensje.*westchnienie*
Dobrze, więc to było tak:
Szedłem sobie bez pośpiechu, bez celu i tu nagle *łup*
Jakaś dziewczyna uderzyła we mnie. Gdy na nią spojrzałem zrozumiałem, że przed czymś uciekała i wpadła na mnie .
*smutny śmiech* Uciekała. Tak mi się zdawało. Teraz wiem, że to ja uciekałem zawsze od problemów, a nie ona.
Wydawała mi się dziwnie znajoma... Jak się nad tym zastanowiłem już wiedziałem kim była.
A była dla mnie kimś ważnym. Przyjaciółką z podstawówki, która bez słowa pożegnania - wyjechała.
Podniosłem się i podałem jej rękę . A ona? Najzwyczajniej w świecie wstała.
Jak się jej bliżej, przeglądnąłem to była piękna, ale... *cichy śmiech*
Ale? Zawsze musi być jakieś "ale" . Eh... Wracając do historii.
Miała lekko podpuchnięte, mokre oczy i zaczerwienione policzki.
Bez zastanowienia powiedziałem:
- Cześć Aguś. Dawnośmy, się nie widzieli, co? - Uśmiechnąłem się lekko i podałem chusteczkę.
Popatrzyła się najpierw na chusteczkę. Potem zdezorientowana - na mnie i do jej oczu ponownie napłynęły łzy..
Przytuliłem, ją do siebie i pozwoliłem jej się w spokoju, wypłakać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Byłoby strasznie nudno, jakbym opowiedział cała historie od razu. Nieprawdaż?
Już nieco wiecie na temat tego co się wydarzyło czterdzieści parę lat temu. *szczery uśmiech*
Po co opowiadam wam tę historię? Może po prostu mam taki kaprys?
A może chcę was ocalić w jakiś dziwny sposób od tego stanu jakim jest bezradność?
Co ja mogę jestem tylko starym, tchórzliwym, wypierdkiem, któremu nie udało się zdecydować i zrzucił całą winę na świat...*westchnienie*
Dziś już wiem, że lepiej dotrzymywać obietnic. bo inaczej źle się to skończy.
Resztę historii Wam dopowiem niedługo. Bądźcie gotowi na moje wynurzenia. *śmiech*

Hej! Dlaczego nie odezwałam się na początku historii, wymyślonej przez moją wyobraźnie? Inaczej całe opowiadanie traci na wartości.

Mam prośbę w komentarzach piszczcie, czy warto kontynuować te wypociny, czy też nie. Dobrze?

Pozdrawiam TakaSobie.Zakłopotanie

sobota, 25 sierpnia 2012

Kiedy sen staje się rzeczywistością...

Obudziła się dość wcześnie. Rozejrzała się i zobaczyła, że znów jest zupełnie sama. Było tak już od dwóch miesięcy. Wiedziała, że nic nie zwróci jej utraconych bliskich.
Brata, który zawsze ją drażnił. Mamy, która marudziła z byle powodu, ale zawsze co piątek piekła ciasto z jagodami. Taty, który jak wracał do domu siadał w swoim ulubionym fotelu i czytał gazetę. Sheila nie mogła powstrzymać łez.  Szybko jednak starła oznakę słabości z twarzy i wstała. Gdy już wzięła prysznic, a potem ubrała weszła do małej kuchni. Ugotowała jajka. Nie miała w sumie na nic ochoty, ale musiała jeść.
W szkole jak zwykle czuła na sobie współczujące spojrzenia innych uczniów.
ODCZEPCIE SIĘ ODE MNIE! - krzyczała w myślach.
Nagle wpadła na kogoś. Gdy spojrzała w górę ujrzała Yu. Gorący towar tej szkoły. Większość dziewcząt na niego leciała, ale żadna w żaden sposób go nie usidliła.
Sheila szybko się od niego odsunęła. Poczuła gorący dreszcz, jak tylko go dotknęła. Już od ich pierwszego spotkania na rozpoczęciu roku czuła ten żar. Jego osobowość jednak pozostawiała wiele do życzenia. Był arogancki, czasem zbyt szczery. Jednak zawsze wiedział jak kogoś zdenerwować lub doprowadzić do płaczu. Taki drań w skórze anioła.
Zobaczyła, jak zmarszczył brwi. Szybko go ominęła wymrukując przeprosiny i pobiegła do swojej klasy. Czuła jego intensywne spojrzenie na plecach. Starała się go unikać jak ognia. Niestety w ciągu paru następnych dni wpadała na niego aż nazbyt często. Tak jakby Yu specjalnie wchodził jej w drogę.
Minęło kilka tygodni takiego wpadania bez żadnych rozmów, ukrytych motywów i rozpalającego się powoli aczkolwiek silnego ognia żaru. Sheila nie czuła sie już tak bezpiecznie. Zwłaszcza,  że śnił jej się ostatnio ten sam sen.
Zaczynał się spokojnie w jakimś budynku późną nocą. Sheila stała w korytarzu z oknami balkonowymi otwartymi na oścież, a wiatr rozwiewał śnieżnobiałe firany. Ona ubrana jedynie w długą halkę sięgającą kostek. Ramiączka cieniutkie jak niteczki lekko opadły jej po za ramiona. Czuła ogień bijący z drugiego końca korytarza. Jej długie włosy rozpuszczone lekko się poruszały pod naporem wiatru, ale ona nie czuła chłodu. Zrobiła krok w stronę cienia znajdującego się po  jej przeciwnej stronie. Nagle zaczęło do niego biec jakby się bała, że zniknie jednocześnie z lekkim oporem, gdyż czuła gdzieś w środku, że stanie się coś nie odwracalnego.
Wpadła w ramiona tego postawnego mężczyzny. Czuła jego ciepło. Szybkie bicie serca uświadomiło jej, że on tez trwał w oczekiwaniu, jak ona.
Pocałował ją z mocą. Ich języki tańczyły w takcie znanym od zarania dziejów  jedynie kochankom. Złapał ją za biodro i przycisnął mocniej do siebie, gdzie poczuła jego naprężoną męskość. Żar w niej rozpalał się coraz bardziej. Poczuła jak jego ręka wędruje po jej ciele osłoniętym jedynie tym nikłym kawałkiem tkaniny. Ściągnał go z niej szybkim szarpnięciem nie robiąc przy tym krzywdy jej delikatnemu ciału.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, które pojawiło się znikąd. Czuła jego szybki i gorący oddech na swojej szyi. Jego szepty powoli rozchodziły się echem docierając do jej ucha. Dreszcze jak fale na morzu wciąż i wciąż rozchodziły się po jej ciele. Gorące i deliktne palce tego mężczyzny sprawiały, że jej umysł gdzieś ulatywał powoli i powoli zatracała się w rozkoszy jakiej dzięki nim doznawała. Nagle na swoim nagim ciele odzianym jedynie w koronkowe majteczki, poczuła jego mokry i ciepły język. Wędrował miedzy w górzami jej pełnych piersi, a potem powolutku poznawał jej ciało. Czuła jak końcówką języka drażnił jej już nabrzmiałe sutki, sprawiając je przy tym sporą dawkę delikatnej rozkoszy. Po chwili jego język zaczął schodzić niżej. Zatrzymał się na małym i zadziornym pępku i odtańczył na nim jakiś intensywny taniec szaleństwa. Jednak nie poprzestał na tym i począł dalszą wędrówkę w dół jej ciała, które w agonii rozkoszy nie przeczuwało iż jeszcze zostało przed nim wiele bardziej intensywnych doznań.
Gdy dotknął językiem miejsca, które niezwykle silnie zareagowało na jego obecność....
I w tym momencie Sheila zawsze się budziła zlana potem i rozpalona przeżytym właśnie snem.
Brała potem zimny prysznic i już nie kładła się spać tylko wychodziła na mały balkonik wychodzący z jej pokoju. Widok uśpionego miasta dawał jej spokój i ukojenie.
Mimo to nie spodziewała się, że ten sen kiedyś się ziści.
A stało się to miesiąc po tym, jak Yu specjalnie zaczął na nią wpadać.
Tego dnia jechali na czterodniową wycieczkę planowaną już od początku roku.
Sheila spakowana czekała wraz z resztą klasy na autobus. Mieli jechać do miejsca zwanego "Trzy jeziora". Nie znała tego miejsca osobiście, ale słyszała o nim same pozytywne komentarze.
Siedząc już w autobusie rozmyślała nad planem zwiedzania. Widziała w konspekcie wiele ciekawych obiektów architektonicznych.
W przyszłości marzyła o architekturze, więc jej zainteresowanie było bardziej osobiste niż reszty klasy.
Jak się później okazało mieli nocować niedaleko starego zamku, który już odremontowany, stał i lśnił swym niezwykłym blaskiem. Przyciągając wzrok choćby niesamowitym pięknem.
Można było od razu wyobrazić siebie samą jako księżniczkę w pięknej sukni stojącą w jednym z okien.
Sheila stała przez chwilę przyglądając się tej pięknej budowli. Słuchała też przewodnika, mówiącego że ten teren został wykupiony przez pewnego młodego mężczyznę i to właśnie dzięki niemu udało się doprowadzić ten zamek do takiego stanu.
Sheila zastanawiała się, dlaczego zdecydował się na odbudowę niż zburzenie i wybudowanie w tym miejscu jakiejś willi lub czegoś podobnego choć była mu jednocześnie wdzięczna za podjęcie takiej decyzji.
Uśmiechając się, poszła wraz z innym do hotelu i później do przyznanego jej pokoju.
Czas mijał na zwiedzaniu, oglądaniu oraz na robieniu wielu zdjęć.
Bawiła się całkiem dobrze w towarzystwie kolegów z klasy. Nie czuła już tych spojrzeń. Nie było tu też osoby, której bała się i jednocześnie pożądała najbardziej.
Po zwiedzeniu ważniejszych kątów tego dość urokliwego miejsca, wrócili wszyscy do hotelu na obiad. Nie musieli się spieszyć ze zwiedzaniem wszystkiego w jeden dzień, ponieważ mieli na to jeszcze trzy pozostałe dni.
-Przepraszam wszystkich - zawołał nagle nauczyciel nadzorujący wycieczką.
-Właściciel sąsiadującego z nami zamku, dowiedział się, że nasza grupa właśnie znajduję się dość licznie w tym budynku, a że jest od nas nie wiele starszy zaprosił nas na małe przyjęcie do siebie więc proszę byście ubrali się na tyle elegancko na ile pozwolą na to wasze garderoby i umawiamy się w holu na godzinę dwudziestą - dodał i spokojnie pozwolił skończyć jeść. Dziewczyny oszalały, jak tylko dostały się do swoich pokoi. Chłopakom jakoś to nie przeszkadzało.
Godzina ósma wieczór. Większość dziewcząt ubrała się w sukienki i buty na wysokim obcasie. Dopadły miejscowy sklep z ciuchami, bo raczej nic takiego ze sobą nie miały. Sheila ubrała się w czarne spodnie rurki i do tego balerinki na niskim obcasie. Lubiła je, więc wzięła je ze sobą, gdyby miała wybrać się na jakąś samotną wędrówkę po mieście. Do tego czarny podkoszulek, a na to ciemnogranatowa ogromna chusta z wycięciem na głowę i wiązana z boku. Włosy spięła klamrą. Nie czuła potrzeby na nic więcej, a i nauczyciel nie miał nic przeciwko jej ubiorowi. Chłopcy ubrali się w miarę, jak na swoje możliwości. Choć większość była w dżinsach.
Wyszli spokojnie na nocny spacer ku pięknie oświetlonemu budynkowi.Znajdował się po drugiej stronie pięknego parku. Doszli na miejsce i od razu mogli poznać właściciela. Był nim starszy brat Yu. Sham miał zaledwie 24 lata, ale nikogo nie zdziwił fakt, że było go stać na taki gest.
Sheila zaczęła się zastanawiać, czy aby Yu tu nie przebywał, czego raczej wolałaby uniknąć.
Niestety jej ciche prośby zostały zignorowane, ponieważ w środku, w pięknie przystrojonej sali tanecznej stał właśnie on we własnej osobie.
Zaklęła pod nosem, ale na tyle cicho by nikt nie słyszał.
Od razu też poczuła, to intensywne spojrzenie na swojej osobie. Miała trochę tego powyżej uszu, ale nie mogła zachować się źle wobec jego brata i wyjść z przyjęcia.
Postanowiła, że za wszelką cenę będzie go omijać. Przez większą część przyjęcia się jej to nawet udawało, ponieważ często tańczył co rusz z inną partnerką. W końcu pod koniec dopadł ją idąca spokojnie w stronę ogrodu, ponieważ cichcem próbowała się urwać i dostać z powrotem do hotelu.
Sheila przestraszyła się na początku, lecz później już spokojniej dała się zaprowadzić w jakieś jej nie znane miejsce.
Yu prowadził ją pewnie w ciemnych korytarzach. Wiedział gdzie idzie. Trzymał jej rękę stanowczo aczkolwiek delikatnie.
Czuła ciepło bijące z jego dłoni. Żar ukryty przez cały dzień znów na nowo się rozpalił.
Nagle się zatrzymał i otworzył drzwi prowadzące do sporego apartamentu. Widziała obraz ze snu ale na jawie. Teraz rozumiała czemu myślała, że to korytarz ponieważ druga część pokoju by otoczona ciemnością, a blask bijący z okien to księżyc rzucający swym blakiem.
Czuła się jak by przeżywała deja-vi. Wszystko toczyło się dokładnie tak samo z tym, że ubrana była inaczej. Mimo to nie przeszkadzało im to, aby dotykać swych rozpalonych ciał i całować namiętnie podczas tańca prowadzącego do finału.
Gdy w końcu doszło do momentu, w którym się budziła tym razem poczuła jak język poruszał się jej strefie intymnych doznań bez jakichkolwiek zahamowań. Tańczył sprawiając, że czuła niesamowitą rozkosz.
-Nie musisz się obawiać. Nikt cię nie usłyszy - wyszeptał jej do ucha, gdy zakryła usta by nie krzyczeć od doznanych rozkoszy. Nagle poczuła, jak przytula ja do siebie. Jego męskość twardy i gotowy jakby prosił o pozwolenie na posunięcie się dalej w tym tańcu ciał w świetle księżyca.
Sheila skinęła głową, a Yu widząc to powoli wszedł w jej kobiecość. Na początku poczuła dość mocne uczucie bólu, aż syknęła. Yu zatrzymał się i poczekał całując ja. Delikatnie pieścił jej ciało palcami, by zapomniała o  bólu. Po chwili poczuł jak Sheila poruszyła się lekko i sam zaczął poruszać się w niej.
-Proszę, zostań ze mną. Nie chcę cię ciągle, tylko mijać na korytarzu- szepnął jej o ucha delikatnym głosem, przepełnionym powstrzymywanymi uczuciami.
Sheila na te słowa skinęła głową. Zgodziła się, ponieważ chciała tego samego. Uśmiechnęła się do niego, a on pocałował ją delikatnie...
Rankiem, następnego dnia już więcej nie bała się powstrzymywać od żaru wzbierającego w jej ciele.
Mogła swobodnie trzymać jego rękę i gdy nikt nie patrzył całować, gdzieś w zaułku mocno przytulając Yu do siebie...

*****
Hejcia, to ja Ognista... Napiszcie co sądzicie bądźcie surowi jak sąd:D
Kocham Was moje dobre duszki. Buziaki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Edit: Karmel

piątek, 24 sierpnia 2012

Skip Beat! - z ciągu mangi

Witam tu _xXx_ dziś zamierzam wstawić historię, którą wcześniej już napisałam na CM i uznałam ,że dobrze będzie go wstawić i tu z drobnymi poprawkami Mrugnięcie okiemżyczę miłego czytania Niewinna mina.

Sho stanął na przeciwko Rena. Z lekkim poirytowaniem na twarzy spojrzał na Tsuruge .

- Musimy porozmawiać - powiedział Shotaro swoim zwykłym pyszałkowatym tonem.
- Niby o czym?
- Chodźmy gdzieś gdzie będziemy sami to się dowiesz .

Ren,  z poczuciem niepokoju i nie pewności prowadzi Sho w odludne miejsce.

- Co ty robisz, niby tak się nią opiekujesz ale tak naprawdę nie wiesz co ona robi - Zakpił .
- O co ci tak właściwie chodzi ?
- Phy - patrzy na Tsuruge z wyraźną nie chęcią - Miałem dzisiaj spotkanie w restauracji w sprawie nowego teledysku...
- Nie obchodzisz mnie ty ani twój teledysk-Ren odwraca się i zamierza odejść.
- Ale obchodzi cię Kyoko czyż nie? -  Tsuruga zwraca się w stronę Sho, który się teraz uśmiechał - To dotyczy Kyoko .
- A więc co mówiłeś?
-Phy byłem w restauracji i zgadnij kogo tam widziałem? - Ren patrzy na niego podejrzliwie - Naszą kochaną Mogami, ale nie samą może zgadniesz z kim była? -  milczał - Była z  naszym wspólny znajomy panem Biglem.

Ren zamiera .

-O czym ty mówisz?
-O tym ,że jak nie patrzysz ona spotyka się z tym kundlem ,może coś byś z tym zrobił, co?

Sho odwraca się i oddala  zostawiając Tsuruge za sobą , który na chwile stracił świadomość gdzie jest i co właśnie usłyszał. Lecz po chwili wraca do siebie i nie pozwala by to zdarzenie wpłynęło na jego prace ,ale słowa Fuwy raz po raz nawiedzały jego myśli .

Już trochę po dwudziestej drugiej. Kyoko  w pokoju hotelowym jako Setsu czeka, aż Ren wyjdzie z łazienki słyszy otwieranie drzwi to Tsuruga wychodzi .

-Braciszku tu masz zupę ja idę się umyć .
-Dobrze, tylko nie siedź tam za długo .

Ren siada i zaczyna jeść myśląc "może kłamał może chciał mnie zdenerwować i wytrącić z równowagi ,ale nie mogę być pewny "

Setsu wychodzi z łazienki w seksownej bieliźnie myśląc że Tsuruga już dawno śpi w swoim kołdrowym *kokonie* lecz gdy otworzyła drzwi zobaczyła przed nimi Rena. Zastyga z przerażenia lecz szybko otrzęsła się z szoku i postanowiła nie wychodzić z roli.  Nie chcąc wydać się  nie profesjonalna. Przecież , ona mu już nie raz weszła do łazienki .

-Braciszku czyżbyś czekał na mnie ?
-Tak - Mówi trochę zaskoczony tym widokiem i jej zachowaniem.
-A więc o co chodzi ?
-Kyoko czy to prawda ,że zjadłaś obiad z wokalistom zespołu Vie Ghoul?
-O czym ty mówisz bracie?- Nagle  zrobiła się nerwowa "zaraz czy on nie powiedział Kyoko "-Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy?

Ren chwyta Mogami za ręce i przyciska do ściany.

-Odpowiedz.
-Eeeeee...no...yyyyy...ty znaczy....mmm...
-Jeśli mi nie odpowiesz to zmuszę cię do tego. Więc powtórzę jeszcze raz, czy byłaś razem z wokalistą zespołu Vie Ghoul w restauracji?
-Tak . Ale to nie tak jak myślisz .
-A więc jak? - Kyoko odwraca wzrok i próbuje się uwolnić z uścisku Rena - Mów i nawet nie próbuj kłamać .

Zrezygnowana poddaje się. Zdaje sobie sprawę ,że nie uda jej się uwolnić z uścisku Tsurugi.

-Pan Sawara zadzwonił że mam się z kimś spotkać w restauracji w sprawie pracy a gdy, przyszłam na miejsce on już tam był. Powiedział ,że chce mnie w swoim teledysku-  kończy spuszczając wzrok w dół.
-I to tyle to czemu nie powiedziałaś od razu?
-Yyy...ponieważ nie chciałam cię zawieść i rozgniewać. Bardzo mi zależy ,żeby cie nie zawieść.
-A ,czemu miałbym się zawieść? Przecież nie wiedziałaś z kim się masz spotkać i nie zrobiłaś nic złego.

Kyoko po tych ostatnich słowach zaczyna się wiercić jak zwierze które szuka drogi ucieczki. Ren zaniepokojony tym zachowaniem przysuwa się bliżej tak ,że ich twarze prawie się stykają .

-Co się stało? Czemu się tak zachowujesz?
-Nie ja... eee... nic naprawdę...
-Mówiłem ,żebyś nie kłamała - Przysuwa się jeszcze bliżej tak ,że ich ciała się stykają .
-No bo...przepraszam.
-Za co?
-Zawiodłam cię. Chciałam być profesjonalna ale nie potrafiłam... Nie, w stosunku do niego przepraszam ,nie chciałam cię zawieść naprawdę nie chciałam.

Zaskoczony tym wyznaniem nie umie się powstrzymać i ją przytula.

-Ale dlaczego nie chciałaś mnie zawieść tak ,że aż posunęłaś się do czegoś takiego ?

Kyoko wtula się w Tsuruge.

-Bo się w tobie zakochałam - mówi najciszej jak może ale Ren to i tak usłyszał.

Zszokowany wyznaniem, podnosi delikatnie podbródek Kyoko i całuje ją w czoło.

-Nawet nie wiesz jak się ciesze ,że to słyszę - Całuje ją w policzek - Ja też cię kocham i to od dłuższego czasu, dlatego się tobą opiekowałem a nie dlatego, że prezes mi kazał.

Po tych słowach obdarza ją długim i namiętnym pocałunkiem w usta .

-Nie przestań, ja nie chce się znowu zawieść.
-Myślisz ,że jestem taki jak on? -Mogami zaprzecza - Więc czego się boisz? Przecież, zawsze się tobą opiekowałem w przeciwieństwie do niego.

Kyoko uświadamia sobie że  ma racje i ,że może mu zaufać.

* zaczyna płakać*
-Dlaczego płaczesz ?
-Z miłości do ciebie - mówi to i go całuje.
-Czy to znaczy ,że mogę posunąć się do czegoś więcej? -  Przytakuje.

Ren zaczyna całować jej szyje i ramion a z racji tego ,że jako Setsu była skąpo ubrana zaczął całować jej piersi i brzuch. Spojrzał na Kyoko .

-Na pewno mogę kontynuować? -  Ponownie przytaknęła.

Ren zaczął ją ponownie całować tym razem po udach, Kyoko osunęła się na ziemie zasłaniając sobie usta dłonią .

-Nie powstrzymuj się.

Odsłoniła usta , po tym jak Ren znowu zaczął ją całować zaczęła sapać. Ostatnia rzeczą jaką pamiętała następnego ranka to ból ,który zmienił się w nie ziemską rokosz i ekstazę po tym jak  ich ciała złączyły się w jedno .


Mam nadzieje, że się spodobało i proszę o komentarze  ,że co się wam podobało a co nie. Przyjmę wszelką krytykę i pochwałę  Niewinna mina.
Edycja TakaSobie.Zakłopotanie

Rodzina Heel'ów - Skip Beat! Moja Fantazja :D

Mogami Kyoko przebrana za Setsu właśnie wychodziła z pokoju hotelowego, który dzieliła  ze swoim senpai'em - Ren'em.On również był przebrany, za jej brata Cain'a. Grała jego siostrę, ponieważ nikt nie mógł się dowiedzieć, kim tak naprawdę jest Cain Heel. Ich życie było teraz fikcją, która toczyła się w prawdziwym świecie. Obecnie Ren'a nie było go w pokoju, więc wybrała się na spacer.
Wyszła z hotelu i podążyła wąską, zaniedbaną alejką. Uliczka była długa, prowadziła do pobliskiego lasu. Kiedy doszła na koniec tej drogi zobaczyła, że zieleń jest ogrodzona wysokim płotem. W takim razie postanowiła, że zawróci, ale dostrzegła w ogrodzeniu wielką, rozciętą dziurę. Ciekawość była silniejsza niż rozsądek, więc przeszła przez nią.
Kiedy weszła trochę głębiej do lasu, usłyszała szum wody. Postąpiła w tamtym kierunku i zobaczyła duży strumień z niewielkim wodospadem, który miał trzy kaskady. Patrzyła na ten widok i jak mała dziewczynka przeniosła się w wymarzony świat wróżek, elfów i leśnych duszków. Robiło się ciemno, więc rozebrała się do bielizny, aby pobawić się z wyśnionymi stworzeniami, które pluskały się w wodzie. Odłożyła ubrania na jedną z gałęzi drzewa, które rosło w pobliżu. Nie chciała ich zamoczyć, ponieważ potem musiała wrócić do hotelu.
- Wieczorem ludzie nie wchodzą do lasu, a ja mam trochę czasu, więc sobie popływam - pomyślała. Weszła ostrożnie do wody i zaczęła pływać oraz bawić się z leśnymi elfami. Woda była chłodna, ale Kyoko tak dobrze się bawiła, że nawet nie zwróciła na to uwagi. Była jak zahipnotyzowana.
Po piętnastu minutach zabawy w strumieniu usłyszała dziwne trzaskanie gałęzi, jakby ktoś jeszcze chodził po lesie. przestraszyła się. Wyszła więc szybko z wody, aby się ubrać.Nikt przecież nie mógł jej zobaczyć w samej bieliźnie. Ubrała się w pośpiechu, więc mokry stanik przebił się jej przez jasną koszulkę. W sumie, to całe jej ubrania zrobiły się wilgotne od mokrej skóry i włosów.
- Jak ja wyglądam... - powiedziała do siebie szeptem.
Zaczęła się oddalać od strumienia. Kiedy szła, nagle znowu usłyszała czyjeś kroki - przestraszyła się, więc przyśpieszyła kroku, aby czym prędzej wyjść z lasu. Ktoś nie dał za wygraną i również zmienił tempo. Postanowiła się odwrócić, aby zobaczyć kto za nią idzie. Był to Cain.
- Braciszku, to naprawdę Ty? Co tutaj robisz?
- Wracałem autem pod hotel, ponieważ skończyłem wcześniej pracę i zobaczyłem, że gdzieś zmierzasz. Zostawiłem samochód służbie hotelowej i poszedłem za Tobą, ale Cię nie dogoniłem, więc szukałem Cię po lesie. W końcu udało mi się Ciebie znaleźć siostrzyczko, gdy kąpałaś się już w wodzie.
Kyoko, analizując całe zajście doszła do wniosku, że Ren widział ją w bieliźnie. Zaczerwieniła się. Następnie odwróciła się napięcie i szybkim krokiem poszła w stronę wyjścia z lasu. Cain od razu ją dogonił i złapał za rękę. Szarpnął ją lekko w swoją stronę, aż siostra wpadła mu w ramiona i zapytał się:
- Setsu, co się stało? - zrobił przy tym swój uśmiech "króla nocy". Dobrze wiedział, dlaczego Kyoko się speszyła. Następnie złapał ją za ramiona. Delikatnie, ale zarazem zdecydowanie popchnął ją w stronę najbliżej rosnącego drzewa.
Kyoko poczuła, jak jej plecy lekko uderzyły w drzewo, a Ren przebrany za Cain'a stanął przed nią uniemożliwiając jej ucieczkę. Została "przygwożdżona do drzewa". Wydawało się jej, że przy braciszku jest bezsilna, jak jakaś mała myszka, a przecież wcale do najmniejszych nie należy. Może i jest szczupła, ale dość wysoka.
- Setsu, wstydzisz się własnego braciszka? - zapytał kpiącym tonem.
- Braciszku, dlaczego tak postępujesz? - zapytała drżącym głosem. Kyoko po chwili pomyślała, że Ren ma rację. - Byłam taka nie profesjonalna, ale nie potrafię jej jeszcze do końca dobrze zagrać. Na razie aktorka ze mnie żadna. - Pomyślała.
Dała się ponieść emocjom. To przecież nie było w stylu Satsu, żeby się wstydzić swojego ukochanego braciszka, ale dla prawdziwej Kyoko musiało być to bardzo zawstydzające.
- Przepraszam braciszku - odpowiedziała. - Jesteś na mnie zły?
Ren uśmiechnął się do niej i schylił głowę w stronę jej ucha i szepnął:
- Trochę tak, Setsu - i musnął ją lekko ustami w ucho. Następnie skierował swoją głowę na wprost jej i złapał ją za podbródek, aby nie odwróciła głowy. - Jesteś piękna Kyoko-chan - powiedział i pocałował ją znowu, ale tym razem w czoło.
Kyoko była w takim szoku, że jej ciało nie chciało się poruszać. Poczuła się, się jak kłoda. Wreszcie wykrztusiła z siebie dwa słowa:
- Dziękuję braciszku.- Nadal nie mogła się swobodnie poruszać, ale podniosła powoli ręce i oparła dłonie o jego klatkę piersiową.
Ren spojrzał jej prosto w oczy. Następnie zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Zamknął oczy i obdarował jej usta namiętnym pocałunkiem. Poczuł, że ciało Kyoko drży, więc przestał i znów popatrzył jej prosto w oczy i powiedział:
- Jesteś taka słodka. Wybacz, ale nie mogę się już dłużej powstrzymywać - i pocałował ją w szyję. Po tym zdarzeniu poczuł, że jej serce wali jak młot. Mocno i w przyśpieszonym tempie, a oddech Mogami-san zamienił się w lekkie sapanie. Zrozumiał, że chyba spodobało jej się, to co zrobił, więc kontynuował dalej. Spojrzał jeszcze raz na nią i uśmiechnął się, ale był to tajemniczy uśmiech - takiego Kyoko jeszcze nigdy nie widziała.
Ren nagle zmienił się w brutala. Odtrącił jej ręce i rozerwał wilgotną koszulkę na strzępy! Zobaczył jej szczupłe, blade ciało. Wcale nie uspokoił go ten widok, ale przyjrzawszy się lepiej białej, koronkowej bieliźnie, zobaczył na staniku z prawej strony główkę brązowego misia. Bardzo go rozbawił ten widok, ale nie śmiał się z niego. Tylko pomyślał:
- "Cała Mogami-san".
Rozpalona Kyoko czując, że ścisk na nią się zmniejszył i że nie jest już tak "przyszpilona" do drzewa, ponieważ Ren trzyma kawałki jej bluzki w dłoniach. Zasłoniła ciało rękami i chciała już odejść, ale on wyrzucił kawałki materiału na ziemię. Następnie ściągnął swoją koszulę i też rzucił ją na leśną glebę. Złapał odchodzącą dziewczynę za biodra i znów przycisnął ją powoli do konaru. Był stanowczy, ale również tak bardzo delikatny, jak tylko potrafił.
- Jesteś rozpalona Kyoko-chan. Dokąd uciekasz? Mówiłem, że już się nie będę powstrzymywał. Za długo to trwało. Poza tym, jakby Ci to naprawdę przeszkadzało, to już dawno byś mnie odtrąciła, a ja jeszcze nie skończyłem... - powiedział.
Kiedy usłyszała jego słowa, w końcu przestała oszukiwać samą siebie, przecież tak naprawdę ona też go pożądała. Kyoko wtuliła się mocno w muskularne i lekko spocone ciało Rena, szukając schronienia przed swoimi pragnieniami. Przysunęła się tak blisko, że czuł jej oddech na swojej klatce piersiowej.
W tym momencie już nie było mowy o tym, żeby go coś powstrzymało. Zaczął jedną dłonią wędrować po jej półnagim, delikatnym i gładkim ciele. Ręka przesunęła się już po nagim udzie, spódniczce i gołym brzuchu. Następnie pocałował ją najlepiej, jak potrafił.
Kyoko poczuła, że przez ten namiętny całus rozpływa ją w środku. Opuściła powoli swoją sylwetkę i usiadła na mchu koło drzewa. Ren pomyślał, że już pewnie nie ma siły, więc przykucnął naprzeciwko niej i postanowił ją delikatnie położyć na miękkich liściach. Po chwili znów ją pocałował i zaczął sunąć swoją dużą dłonią po jej wcięciu w tali. Wtedy zrozumiał, że już nie może bez niej żyć.
- Kocham Cię Kyoko - powiedział i wsunął swoją dłoń pod jej krótką spódniczkę.
Poczuła, jak zalewa ją fala gorąca.

Dziękuję za przeczytanie Ciekawostki.
Edit: Karmel

czwartek, 23 sierpnia 2012

Ja i On - Rozdział I

Kiedy się urodziłam byłam bardzo słaba, więc rodzice ciągle się martwili. Wystarczył lekki wiaterek, żebym dostała kataru. Kiedy miałam sześć lat wyszłam z tego chorowitego wieku. Rodzice postanowili wyjechać na wakacje. Wybrali dwa tygodnie na Hawajach.Byli strasznie zmęczeni moimi chorobami, wiec gdy przydarzyła się okazja, to skorzystali z niej. Zostałam pod opieką ich dobrej przyjaciółki, a zarazem naszej sąsiadki.
Gdy nadszedł czas powrotu moich rodziców okazało się, że samolot którym lecieli z powrotem do domu - rozbił się. Nie przeżyli tylko oni, ponieważ siedzieli akurat w tym miejscu, gdzie gruby konar przebił spadający samolot na wylot. Tak, przebił moich rodziców. Gdy się o tym dowiedziałam płakałam przez 3 dni. Byłam wykończona i nie miałam energii na nic, a przecież sąsiadka nie mogła się mną długo zajmować.
Okazało się że mam dziadka, który mieszka na wsi w świątyni. Na początku byłam przerażona perspektywą, że będę mieszkać z obcym mężczyzną na wsi. Spakowałam się i umyłam. Uczesałam moje blond włosy w dwa warkoczyki i ubrałam śliczną różową sukienkę, którą dostałam od mamy. Pojechałam tam autobusem. Kiedy dojechałam na przystanek okazało się, że nikt po mnie nie wyszedł, aby mnie odebrać i się ze mną przywitać. Czekałam, mijały godziny.
Nastała noc. Bałam się jak diabli, ale zasnęłam. Byłam zbyt zmęczona podróżą. Kiedy się obudziłam był już ranek - około 7.30. Było dość chłodno, więc postanowiłam szukać dziadka świątyni na własna rękę. Wałęsałam się kilka godzin  po tej odizolowanej od świata wsi. Wreszcie natrafiłam na mężczyznę, który znał mojego dziadka -  Fujikawę Minori. Zaprowadził mnie do jego świątyni. Na pierwsze spojrzenie pomyślałam: " Co to za rudera?! Ja... Będę tutaj mieszkać?". Mężczyzna odszedł z uśmiechem i poprosił aby pozdrowić dziadka. Weszłam do środka. Pierwsze co mnie spotkało to, to że pode mną załamała się podłoga! Wpadłam do dziury od pasa w dół. Oczywiście nikt nie przyszedł mnie uratować. Po jakimś czasie, w końcu postanowiłam się sama wygramolić z tej dziury i po kilku nieudanych próbach nareszcie się udało!
- Udało się, nie potrzebuję Cię ty stary pryku! - krzyknęłam.
Wyszłam, otrzepałam moją śliczna różową sukieneczkę i wtedy zobaczyłam jakiegoś dziadka w drzwiach, który bezczelnie na mnie nakrzyczał:
- Co ty kurde tu robisz?! Zrobiłaś wielgachną dziurę w podłodze! Co ja teraz pocznę?
- Ja, ja przepraszam za tą podłogę, nie wiedziałam że jest w takim stanie.
- *wzdycha* No trudno. Po prostu to naprawisz i po problemie.
- Słucham? Ja mam to naprawić? Od czego są mężczyźni?!
- Ja rządzę w tej świątyni, a poza tym pracuję na polu. Od rana do wieczora.
- A... Ale.
- Żadne ale. Naprawisz i koniec! Tak na marginesie... To kim u licha jesteś? Po co ci ta walizka??
- Tutaj mieszka mój dziadek -  Fujikawa Minori i mam z nim zamieszkać.
- Ze mną? Nawet nic o tym nie wiem! Jeszcze to dziewczynka. Ojoj - odpowiedział z wielką goryczą i smutkiem w głosie.
Jednak musiałam się gdzieś podziać. Nie pójdę do domu dziecka! Tym bardziej do żadnej rodziny zastępczej, gdzie jest siedmioro dzieci, które są okropne dla nowych.
- Ja myślałam dziadku, że mnie chcesz przyjąć do siebie. - Powiedziałam to najsmutniej, jak umiałam. Muszę mu pokazać, że chcę z nim zostać, że bardzo mi zależy i się że postaram.
- Co ja z tobą pocznę? Nie umiem zajmować się dziećmi, a tym bardziej dziewczynkami. Myślę, że z chłopcem jeszcze jakoś dałbym radę.
- O to się nie martw dziadku. Sama umiem się sobą zająć.
- Naprawdę?
Jego usta rozpromieniły się w uśmiechu.
STRASZNIE PODEJRZANE ! Co on tutaj kombinuje, niby? Już się go boję....
- Tak, więc będziesz sprzątała, prała, pomagała w ogródku, który jest przy świątyni, zajmowała się ziołami. Jak podrośniesz, to będziesz również gotować.
Wiedziałam, ten staruch miał taki plan od początku, ale to lepsze niż dom dziecka. Tam na pewno nie pójdę !
- Dobrze dziadku, ale sama sobie nie poradzę.Mam przecież tylko sześć lat!
- O to się nie martw, tu jest jeszcze jedna osóbka, którą się opiekuję. Pomaga mi już od jakiegoś czasu.
- Kto to jest?
- Jakby to ująć, to jest... *pod nosem* błehbłehbłehbłeh....
- Kto, dziadku? Nie usłyszałam !
- To jest... *pod nosem* błehbłehbłehbłeh
- Co?!
- TO JEST PÓŁ CZŁOWIEK I PÓŁ LISI DUCH! OKEJ?!
Lisi duch?! Co to jest?! Jak to możliwe, że coś takiego istnieje? Haha - pewnie próbuję mnie oszukać! Takiego wała! Nie dam się i już.
- Tak, jasne.... To przedstaw mi go.
Dziadek krzyknął:
- Kani chodź! Nie wlecz się tak. Mamy gościa, nową współlokatorkę.
Niby co?! Mam mieszkać z dziadem, który ma jakieś urojenia?! Jaki to mnie los spotkał....
- Dobra, dobra. Gdzie on jest?
- Już idzie, zaraz zobaczysz go
- Tak, tak... * wzdych*
Drzwi się otworzyły i  co w nich zobaczyłam... CHŁOPCA! Nie, nie. To niemożliwe! Moim oczom ukazała się sylwetka ośmioletniego chłopca ubranego w biało-czarne kimono, miał ogromnie szaro-miodowe oczy. Kły jego były jak u jakiegoś lisa, czy kota. Białe i długie do połowy pleców włosy związane były gumką, żeby się nie brudziły. Jego... Tak, LISIE USZY! Były białe, sterczące i lekko drgały. Przez jedno ucho szła taka czarna krecha, która wyglądała jak czarne błoto. Patrzyłam się na tego lisiego chłopca z dobre piętnaście minut, gdy dziadek powiedział:
- Co? Nie wierzyłaś mi? Kani, przedstaw się.
- * prych*...
Co? On na mnie prychnął?! Czy mi się zdawało? Nie... TO BYŁO PRYCHNIĘCIE?!  Nie mówcie mi, że...
- Nie będę się przedstawiał temu nędznemu człowiekowi! Kim ona jest? Po co tu przylazła? Może to jakaś oszustka!
Podszedł do mnie i zaczął ciągać moje policzki. Jakie chamstwo! Nie dość, że cham, to jeszcze i prostak !
- Policzki ma prawdziwe... - powiedział.
- Kani! Przedstaw się jej po prostu i odejdź....
Nie wiem po co miał mi się przedstawiać. Ja już go nie cierpiałam i to z wzajemnością, a poza tym znam jego imię...
- Nie! Nie przedstawię się jej. To zwykły człowiek i nic więcej.
- Kani... *wzdych*  Przepraszam cię za niego... Właściwie, to jak masz na imię??
- Mam na imię Liar.... Liar Minori.
- Liar... Hm. Ładne imię. Co ono oznacza?
- Oznacza ono... Yyy.
Tak, to znaczy inaczej "kłamca", ale nie mogłam mu tego powiedzieć, przecież jeszcze uznałby mnie za pechową.
- Nie wiem co to może znaczyć, ale pewnie coś normalnego.
- Dziadku, jej imię oznacza...
Co?! Nie mówcie mi, że ten dzieciak zna angielski?!  Nie... Musze coś zrobić. Spiorunowałam go spojrzeniem, ale dzięki temu się wreszcie zamknął.
- Nieważne dziadku....
Spojrzał na mnie, jakby wypowiadał mi wojnę! Hm... Co on tutaj robi? To świątynia wiec... Wiem jedno. Na pewno się go nie pozbędę.  Muszę go tylko zaakceptować i ignorować.
- Dzieciaczki! Siadamy do stołu, do kolacji! Już, już. Idźcie umyć rączki.
- Dobrze dziadku.
- Tak, dziadku.
Pierwszy dzień w tym zadupiu właśnie się tak skończył. Trochę się z tym lisem poszarpałam, jak myliśmy ręce, a w trakcie kolacji nie odzywałam się do niego i on do mnie. Tak wytrwałam do nocy. Uff... Czas się kłaść spać muszę rozścielić futon w moim pokoju i idę spać! jestem wykończona...
- Dobranoc wszystkim!
- Dobranoc Liar!
- Idź rzesz spać czarownico...
Aż mi żyłka wyskoczyła! Ja, czarownica? Sam jest w połowie lisim duchem. Kto tu jest dziwniejszy?! No nic, odwróciłam się na pięcie w białym t-shircie, który kiedyś podwędziłam tacie i położyłam się spać.


Uff. Pierwszy rozdział już za mną :D To pierwsza taka historyjka, więc bądźcie wyrozumiali i napiszcie w komentarzach "co się podobało, a co nie" :D
Pa! Ciekawostki.
Edit: Karmel

środa, 22 sierpnia 2012

Kaichou wa Maid-sama! xD

Jako że pierwszy raz piszę na blogu postanowiłam zacząć od czegoś innego niż na CM i innej mangi  od Kaichou wa Madi-sama Mrugnięcie okiem.
Głównymi postaciami będą jednak wiceprzewodniczący Yukimura Shouichirou i Kanou Soutarou (pan hipnotyzer ) Jęzorjednak Usui i Misaki też się pojawią życzę miłego czytania Śmiech

Kanou stał przed Yukimurą z wyciągniętym przed siebie zegarkiem z lekko drżącą dłonią cały był podenerwowany zaczął ruszać zegarkiem jak  wahadełkiem . Nagle usłyszał za sobą czyjejś kroki  przestał poruszać zegarkiem i chciał go schować do kieszeni gdy nagle poczuł jak czyjaś  dłoń dotyka jego  nadgarstka odwrócił się gwałtownie kto to i jego oczom ukazała się Ayuzawa Misaki przewodnicząca szkoły i już na pierwszy rzut oka można było wyczuć że jest rozgniewana .
-Co ty robisz.
Kanou zaniemówił nie mógł się suszyć "Co mam teraz zrobić ... pozostaje mi tylko jedno"
-Czyż nie uzgodniliśmy że nie będziesz nikogo hipnotyzował ... co ty robi....co gdzie oni są co się stało
Misaki łapie się za  głowę i próbuje sobie przypomnieć co w ogóle zaszło ostatnie co pamięta to że Kanou wyciągał przed nią ręce "nie nie zrobił tego ... nie znowu mnie zahipnotyzował... a co jeśli znowu zrobiłam coś dziwnego...czy to się stało na prawdę".Misaki zaczyna się rozglądać po korytarzu ale nikogo nie zauważa ale ma dziwne uczucie że ktoś ją obserwuje chce się rozejrzeć po  korytarzu gdy nagle spostrzega że ma coś przyczepione do mundurka  szybkim ruchem ją zdejmuje i czyta "Przepraszam musiałem to zrobić nie martw się nie robiłaś niczego dziwnego tylko spałaś Kanou" Misaki przeczytawszy wiadomość na karce oddycha z ulgą "a więc to był tylko sen ale czemu czuje smak truskawek?" odchodzi całkowicie zapominając o uczuciu obserwowania nie świadoma że rzeczywiście ktoś ją obserwował ktoś kto ma w ustach lizaka o smaku truskawek .
-Dziękuje za pocałunek Ayzawa - wymawia szeptem - ciekawe co tam u wiceprzewodniczącego i pana hipnotyzera -zastanawia się Usui odchodząc delektując się lizaczkiem
W tym czasie na dachu szkoły stoją przed sobą Yukimura i Kanou .Yukimura lekko roztrzęsiony a Kanou zdenerwowany.
- Na pewno chcesz to zrobić?
-Tak chce .
-Ale na pewne później może nie być odwrotu.
-Zrób to!!!
-Musisz być absolutnie pewien przemyśl to jesz...
-Nie zrób to jestem pewien Kanou - Yukimura pada na kolana zakrywając twarz dłońmi - proszę zrób to nie chce ciągle być wykorzystywanym wiem że hipnoza nie uczyni mnie wysportowanym ale może przynajmniej sprawić że się postawie i nie będę już musiał się przebierać za dziewczynę.Proszę ty nie wiesz jak to jest.
-Masz racje nie wiem - Kanou klęka i kładzie swoje dłonie na policzkach Yukimury tak że teraz patrzą sobie w oczy  - nie mam pojęcia jak to jest ale nie mogę tego zrobić nie chce żebyś się zmieniał lobię cię cię takim jakim jesteś.
-Ale ja nie chce już tak żyć ja nie umiem się postawić ja...
-To pozwól mi się chronić -Yukimura spogląda na Kanou trochę zdziwiony - powiedziałem przecież że cię lubię i to nawet bardzo więc pozwól mi się sobą zaopiekować.
Kanou nachyla się do Yukimury i całuje go delikatnie w usta .Yukimura nie wie co ma zrobić to nie taki pocałunek jak wtedy z Usuim ten jest przyjemny nie wiedząc co zrobić po prostu klęczy .
-Proszę zaufaj mi
Kanou wstaje całuje Yukimure w czoło i dochodzi .

I tak oto kończy się moje pierwsze dzieło na tej stronie proszę bądźcie wyrozumiali całuski _xXx_Niewinna mina