O nas

Moje zdjęcie
Cały kraj! Rozsypane wszędzie, Poland
Bloga prowadzi sześć wspaniałych dziewczyn, które piszą opowiadania i historyjki. Mają wspólne zainteresowania: mangę i anime. Dzięki jednej z nich się poznałyśmy, tą mangą jest "Skip Beat!". Dużo jej zawdzięczamy i bardzo ją lubimy. To my: - Ognista, - Karmel, - Kahowska, - _xXx_, - Ciekawostki, - Taka Sobie.

sobota, 6 lipca 2013

"Proszę wróć..." część czwarta.

W Polsce...
Obudziłam się minute przed siódmą rano. Spodziewałam się, że Olivier do mnie zadzwoni za chwilę więc zaczęłam sobie kawę robić. Stojąc tak przy czajniku zamyśliłam się.
Nie mam zamiaru zatapiać się we wspomnienia ponieważ przynoszą tylko kilka bolesnych kłuć  w serce. Właściwie bliźniaków poznałam jak byłam mała. Obaj młodsi ode mnie. Mam już 23 lata więc właściwie Olivier ma już 19. Żal mnie lekko ścisnął na wspomnienie telefonu potwierdzającego wszystko co wiedziałam.
Eugen, chłopak z charakterem jakiego można pozazdrościć czasem. Szczery i wesoły.
Szkoda, że Gene mnie nie posłuchał i pojechał do Japonii. Wiedział już sam co się stanie.
Minuta minęła szybko. Telefon znów zadzwonił.
-Co masz na swoją obronę?- zapytałam bez zbytnich konwenansów i powitań.
-Właściwie chodzi o jedną książkę- zaczął i przerwał ponieważ wiedział doskonale, że ja już wiem.
-Nie mylisz, że teraz jak na skrzydłach przylecę do Japonii by ci pomóc co?- byłam dość nieugięta. Olivier wiedział jaki był tego powód. Sam doskonale musiał zdawać sobie sprawę jak bardzo byłam wściekła na niego.
-Proszę pomóż mi- te słowa tak mnie zaskoczyły, że mało co telefonu nie upuściłam. Ta aaa właśnie on potrafił zrobić coś czego się nie spodziewałam.
-Dobra, ale właściwie to ja nawet do was lecieć nie muszę to raczej wy musicie przylecieć do mnie- wiedziałam co mówię. Niestety mój dar widzenia w przyszłość nie zawsze mówił mi wszystko. Wiedziałam tylko, że ta dziewczyna jest w Polsce. Przyleciała tutaj samolotem jakiś czas temu i potem jakby okryła się ciemnością. Tyle byłam w stanie powiedzieć na ten temat.
Powiedziałam o tym Olivierowi.
-Jak to możliwe wszyscy myślą, że jest tutaj- jego polski był naprawdę dobry najwyraźniej ćwiczył. Chociaż szło wyczuć akcent. Jakoś tak mnie to nie dziwiło.
-Pozwól mi powiedzieć iż wiem co wiem i tyle, a ty będziesz musiał tu ruszyć swoje cztery litery wraz z tymi swoimi przyjaciółmi- wiedziałam co zaraz powie i dlatego się z nim podrażniła.
-Oni nie są moimi przyjaciółmi tylko pracujemy razem- jego ton chłodny i rzeczowy. Zawsze w ten sposób okazuje uczucia.
Jest opryskliwym dzieciakiem nie powiem.
-Czyżby?- mój ton mówił wiele. Nic nie odpowiedział.
Usłyszałam w tle jakieś głosy. Mówili po japońsku więc i tak nie zrozumiałam. Nie umiem tego języka i nawet nie chce się go uczyć.
Za jakieś pół godziny wpadną dziewczyny więc musiałam się przygotować do wyjścia.
-Olivier muszę kończyć zaraz przyjdą dziewczyny więc muszę się przygotować, a ty jak będziesz tu leciał to napisz mi esa ponieważ nie wszystko jestem tak w stanie przewidzieć wierz mi, a i powiedz długowłosemu wysokiemu kolesiowi aby nie zapomniał śpiwora bo nie mam aż tak dużo łóżek do spania- skończyłam rozmowę. Po prawdzie wiedziałam kiedy Olivier będzie tylko specjalnie poprosiłam go o wiadomość.
Poszłam pod prysznic.
Tymczasem w biurze...
-Co sądzicie o wyjeździe do pewnego kraju?- Naru rozejrzał się po zebranej grupie.
-Co masz dokładnie na myśli?- Bou-san drapał się po głowie ze zdziwieniem na twarzy.
-Właściwie to przed chwilą rozmawiałem z pewną dziewczyną ponieważ ta książka, która Madoka mi podała jest właśnie od niej i pogadaliśmy chwilę- zdziwienie na twarzach obecnych było jeszcze większe.
-No dobra i ona coś mówiła, ale my nie zrozumieliśmy ani słowa- Bou-san jak zwykle bezpośredni.
-Właściwie ta dziewczyna ma dar widzenia w przyszłość i mieszka w Polsce jak już wspomniałem rozmawialiśmy i ona mówiła, że Mai jest w jej kraju- Naru tym razem podszedł do półki z książkami sięgając po tę wcześniej omawianą. Chwilę ją reagował i usiadł na fotelu.
-No dobra, ale czy to nie oznacza iż Mai poleciała samolotem?- Ayako podeszła do czarnowłosego.
-Tak właśnie mi powiedziała moja rozmówczyni- potwierdził.
-Wychodzi więc na to, że musimy lecieć do tej Polski tak?- John był troszkę zagubiony w tym wszystkim, ale starał się nadążyć.
-Tak musimy tam polecieć jeśli mamy znaleźć Mai- chłopak wstał i podszedł do Lin-sana.
-Słuchaj musimy się pospieszyć Bibi wspomniał tez o czarnej przestrzeni czy jakoś tak nie byłem pewny czy zrozumiałem dobrze- Naru trudno się było przyznać, że jeszcze nie potrafi aż tak dobrze polskiego w końcu nadal się go uczy.
-Dobrze a więc zacznę przygotowania, a kto jeszcze będzie nam towarzyszył?- Lin słyszał moją rozmowę z Bibi więc wiedział, że nie polecimy większą grupą.
-Zapewne pojadą Bou-san, Masako i Ayako ale nie wiem jak John ponieważ w końcu jest księdzem prawda zapewne ma jakieś zobowiązania- nie wiedziałem czy powinienem go zabierać. Nagle zadzwonił telefon. Madoka odebrała, ale jej zdziwiona twarz mówiła mi iż to musiała być Bibi. Ona nie zna japońskiego.
Podszedłem do telefonu.
-Słuchaj mały głupku zabieraj wszystkich ja nie mam zamiaru nawet ci mówić co masz robić nie jestem twoją matką jasne!- jej krzyk był donośny. Potrafiła się nieźle drzeć jak chciała.
-Wszystkich a mianowicie kogo masz na myśli?- tym razem chciałem postawić na swoim.
-Idiota tyle ci powiem tych co zawsze i nie przejmuj się na pewno się zgodzą, a teraz idę dalej pić kawę- i się rozłączyła.
Zawsze się zastanawiałem czy ona czyta w myślach, ale to byłoby już za dużo.
Miała swoje ograniczenia jeśli chodzi o dar i ja o nich wiedziałem, ale to tylko dlatego, że mi o nich powiedziała. Od małego wiedziała, że jest w jakimś stopniu inna. Mimo to prowadziła  normalne życie. Wiedziała jednak więcej niż inni i dlatego bywało czasem jej trudno. Jak na przykład gdy widziała jakiś wypadek lub inne podobne zdarzenia. Teraz też w jakimś stopniu je przezywała, ale już nie okazywała tego płaczem jak wcześniej.
Odrzuciłem z głowy wspomnienia i zacząłem omawiać kwestię wyjazdu i tym podobnych spraw.
Po jakimś czasie siedziałem już u siebie i czytałem wszystkie fakty jakie zdołano zebrać.
-Naru już wszystko gotowe powinniśmy się już zbierać- usłyszałem Lin'a.
-Już- wstałem spokojnie ubrałem się i wyszedłem za Lin'em.
Gdy już podjechaliśmy na lotnisko wszyscy czekali. Podszedłem do Bou-sana.
-Mam nadzieję że zabrałeś śpiwór jak mówiłem wcześniej?- byłem pewien, że go nie wziął.
Jednakże Bou-san pokazał pakunek.
-Dobra to lecimy- rzekłem spokojnie i udaliśmy się do terminala.
Okiem Mai...
Cały czas zastanawiam się dlaczego tamta osoba tak bardzo mnie nienawidzi. Myśląc o tym coś mnie tknęło.
Jakby coś jeszcze pojawiło się w mojej głowie.
Wysoki chłopak o twarzy bez wyrazu. Jego spojrzenie poważne.
Czarne włosy jak i ubranie. To były jakieś obrazy chyba wspomnienia, ale pewna nie byłam.
-Kim jesteś?- zapytałam na głos. Nawet nie wiedziałam, że to zrobiłam.
-Jak myślisz ile czasu minie zanim zapomnisz o wszystkim?- zimny głos znów pojawił się tuż obok mnie. Spojrzałam w bok i ujrzałam tę dziewczynę. Teraz lepiej ją widziałam. Była ubrana w czarną suknię i płaszcz. Miała długie proste czarne włosy i koronkę na głowie. Nie wiem co to było ale wyglądała jakby była w żałobie.
-Powiedz mi kim ty jesteś?- wolałam nie odpowiadać na jej pytanie ponieważ nie miałam zamiaru się poddać jej dziwnym sugestiom.
-Już ci powiedziałam, a ty nadal nie wiesz zastanów się nad tym- jej głos ciął niczym ostry nóż. Aż mnie skóra piekła.
Odsunęłam się od szklanej ściany i usiadłam na łożu.
-Powinnaś się zastanowić jak bardzo ty jesteś zagrożona poprzez brak pamięci- gdy to usłyszałam spojrzałam na nią, a ona zmieniła się w czarną chmurę i znikła gdzieś pod kopułą.
-Jesteś podła i wypuść mnie w końcu!-zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć.
W Polsce...
Ach nareszcie w domku. Zrobiłam sobie ciepłą herbatkę. Wiedziałam, że jutro mam się spodziewać całej bandy. Kurde nooo jak można mi tak mieszać w życiu co?!. Mam dość ale no cóż nic nie poradzę na fakt iż to dzięki mnie Olivier zdołał w ogóle rozwiązać sprawę kiedy był w kłopocie.
Jak mu ciężko było gdy musiał na mnie polegać.
Pijąc herbatkę i oglądając telewizję zastanowiłam się czemu im tak zależy na tej dziewczynie. Nawet nie wiem jak ona ma na imię. Tak mam ograniczenia jeśli chodzi o mój dar. Nie wiem jak osoba się nazywa i nie wiem dokładnie gdzie jest oraz jaką jest osobą. Wiem tylko jak wygląda i gdzie przebywała wcześniej.
Jakoś tak wiele innych drobnych rzeczy mam lub nie mam dzięki mojemu darowi.
Nie wiedząc dlaczego tak bardzo im na niej zależy.
Nie jestem zazdrosna. Jedynie zastanawia mnie to, że Olivier chce ją znaleźć.
Bywa czasem tak, że wiem coś więcej np.: co osoba myśli, ale te myśli bywają bardzo intensywne więc łatwo można je odczytać. Potrafię też odczuwać to samo co inni, ale też zależy od intensywności ich wydzielania przez daną osobę.
Powinnam się przygotować do ich przybycia ponieważ przylecą na lotnisko w Katowicach ponieważ będzie im bliżej do mnie.
Wstałam i zaczęłam sprzątać. Jakoś tak bardziej przeczuwałam niż wiedziałam, że to staje się coraz poważniejsze.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Podeszłam do drzwi i ujrzałam Kaho. Moja dobra przyjaciółka. Już jakiś czas temu odkryła mój dar i mimo wszystko mnie nie opuściła i nie prosiła o to aby jej mówić co ją tam może spotkać.
-Kaho, a co ty tu robisz przecież miałaś być już w samolocie do Londynu?- byłam tak zdziwiona, że aż się wystraszyłam. Jak to możliwe, że nie przewidziałam tego zdarzenia?.
-Nieważny ten Londyn jakoś dam radę, ale coś mnie tknęło w związku z tobą i dlatego postanowiłam, że przełożę wyjazd- weszła do mieszkania i przywitała się z moim psem. Mito to jeszcze szczeniak więc świrował aż miło.
-Dobra, a co masz na myśli?- zapytałam zupełnie nieświadoma jej zachowania.
Starałam się skupić. Jak mi się udało wtedy wszystko do mnie dotarło.
-Kurczę Kaho powinnaś była się mną tak nie przejmować po prostu będę od jutra bardzo zajęta wiesz- chciałam aby odpuściła i poleciała do Londynu. Jej narzeczony w końcu czekał na nią prawda. Mieli spędzić razem dwa tygodnie.
-Wiesz, że on poczeka więc się nie martw- wkurzyłam się. Przeze mnie nie będzie mogła spotkać się z ukochanym.
-Cholera Kaho planowaliście to już od dłuższego czasu weź się mną nie przejmuj poradzę sobie- naprawdę zezłościłam. Zobaczyłam, że Kaho też się wkurzyła. Wyszła bez słowa.
Westchnęłam zmęczona tą rozmową. Przestałam się skupiać i poddałam wszelkim naciskom z jakimi zawsze walczyłam, aby móc normalnie funkcjonować.
Naraz moja głowę zalała fala wszelkich obrazów związanych z ludźmi, którzy mnie otaczali lub, których po prostu znałam.
Widziałam zdarzenia jakie dość okrutnie mnie potraktowały. Pobiegłam do kuchni złapałam za nóż i pocięłam sobie dłoń aby się w końcu uwolnić. Ból pomaga się obudzić.
Wszystko zniknęło. Odetchnęłam z ulgą. Moja głowa sprawiała wrażenie jakby miała odpaść.
Położyłam się i oddałam w ręce Morfeusza...
Okiem Naru...
Siedzieliśmy już wszyscy w samolocie do Polski. Wiedziałem gdzie będziemy lądować oraz jak dostać się do Bibi. Ona w zasadzie nie zmieniła miejsca zamieszkania od lat. Mieszka w rodzinnym mieście od urodzenia. Chociaż mieszka sama.
Ciekawe jak wygląda.
Godziny mijały. Nie umiałem spać więc zabrałem się za materiały. Czytałem je i starałem się to wszystko poukładać.
Wychodzi na to, że Mai już jakiś czas miał problemy. Widocznie myślała, że nikt niczego nie zauważy. Każdy jednak zwrócił uwagę na zmiany jakie zaszły w tej dziewczynie.
Nastał ranek promienie słońca przebijały się przez zasłony okien samolotu.
Powinienem się przespać jeśli nie chce trafić na jej zły humor.
W Polsce...
Jakoś się nie wyspałam, ale to była moja wina. Na szczęście pogadałam z Kaho i wybaczyła mi mój wybuch złości. Wiem wiem martwi się o mnie. Jednakże nie chcę aby rezygnowała z czegoś tak ważnego dla mnie.
Zadzwonił mój telefon. Wiedziałam, że zadzwoni tylko czekałam.
-Słucham- mój zaspany głos pewnie dał rozmówcy sporo do myślenia.
-To ja- jego głos sprawił iż od razu stałam się zła. Hmmm ciekawe dlaczego:P
-Wiesz się zastanawiam czy powiadamiać cię że jesteśmy już w Polsce na lotnisku w Katowicach- był spokojny.
-Jakoś mnie to nie dziwi przecież z Katowic masz do mnie zdecydowanie bliżej chociaż Wrocław też nie jest tak daleko, ech nieważne wsiadajcie do pociągu poczekam na stacji na was- jakoś tak przestałam się już boczyć na tego chłopaka. Nie nazwę go mężczyzną na pewno nie.
-Dobrze to do zobaczenia- pożegnał się i rozłączył. Spojrzałam na mieszkanie i zobaczyłam iż w kuchni mam wielka plamę krwi. No tak zapomniałam posprzątać. Zabrałam się za sprzątanie i po jakiejś godzinie dziwnego czyszczenia całego mieszkania, sama nie wiem po co tak właściwie, zrobiłam sobie kawę dopiero.
-Za godzinę będą co?- westchnęłam i poszłam pod prysznic. Po wszystkim dokończyłam kawę i wyszłam z psem. Powoli szłam na stację doskonale wiedząc jak Olivier będzie narzekał na nasze PKP. Nie znosił jeździć pociągami w tym kraju. Zresztą paniczyk woli samochody.
Nieważne. Miałam swoje autko, ale na stację mam 5 minut piechotą, a oni niech się pomęczą z bagażem.
Zaśmiałam się na myśl iż Olivier będzie wściekły jak się dowie, że mam prawko, a nie podjechałam po nich autem.
Po jakich piętnastu minutach powolnego spacerku doszłam na stację. Spojrzałam przed siebie i zaczęłam iść na drugi peron.  Wiedziałam, że zaraz nadjedzie pociąg więc usiadłam na jednej z ławek.
Wzięłam głęboki oddech. Mito siedział obok ławki i popiskiwał ponieważ chciał pobiegać. Niestety nie mogłam go odpiąć ze smyczy.
Nagle głos oznajmił iż zaraz na drugi peron wjedzie pociąg. Wstałam i spojrzałam w kierunku nadjeżdżające pociągu. Wyczułam dość silne uczucie beznadziei. Skupiłam się i zrozumiałam, ze chodzi o fakt iż nic się zupełnie nie rozumie. Spojrzałam na jedno z wyjść i ujrzałam ich. Wiedziałam jak wyglądają, ale nie znam imion. Podeszłam do nich uśmiechając się do nich. Pierwszy z nich wysoki i z długimi włosami w kucyk spiętymi, stanął i rozejrzał się. Nie podeszłam na tyle blisko by wiedział że to ja tylko czekałam na Oliviera.
Po nim wyszedł jakiś młody chłopak na oko dwudziestoletni to właśnie on był taki zdezorientowany.
Potem była młoda dziewczyna w krótkich czarnych włosach tylko się rozejrzała i już wiedziała o kilku duszach uwięzionych na tej stacji. Zakryła twarz chusteczką. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Wiedziałam jak oni zareagują na mnie jak się dowiedzą , że ta zwykła dziewczyna to już dorosła kobieta i to starsza niż wygląda.
W końcu wyszedł Olivier, a zanim Lin. Na końcu wysiadła kobieta, która dość obcesowo  musiała komentować ten środek lokomocji.
Mimo tych kilku lat Olivier nie zmienił się w ogóle. Stałam i czekałam aż w końcu mnie dojrzy. W środku byłam trochę zła na niego nadal, ale mimo to ucieszyłam się. Chciałam podejść, ale nagle coś mnie zatrzymało. Rozejrzałam się i ujrzałam to czego się chyba w jakimś stopniu spodziewałam. To było uczucie, które przybrało formę ludzkiego kształtu.
Właściwie to dlatego Olivier dostał ode mnie książkę na ten temat.
Jeszcze jedno Olivier nie cierpi jak mówię do niego po imieniu. Wiem o jego dość specyficznej ksywce nadanej mu przez jego brata, ale specjalnie go tak nie nazywam.
W końcu Lin jako pierwszy mnie poznał i podszedł do mnie.
-Bibi jak miło cię znowu widzieć- zarumieniłam się lekko ze szczęścia.
-Cześć Lin szkoda tylko, że w takich okolicznościach- spojrzałam za Linem i zobaczyłam lekkie zdziwienie na twarzy Oliviera. Chyba zajarzył, że ja to ja. Podszedł powoli.
-Wiesz co jak co ale wątpię abym aż tak się zmieniła, żeby mnie nie rozpoznać- rzekłam z udawanym wyrzutem. Podałam mu rękę, a on ją tylko ścisnął. Potem już było przedstawianie i  ogólnie mały chaos i zdziwienie jakie przewidziałam.
Bou jeśli dobrze zapamiętałam polubił mojego psa i z wzajemnością. Jak chciałam go pociągnąć by iść dalej Mito uparł się i przykleił do długowłosego. Czułam wokół siebie dość sporo zaciekawionych spojrzeń.
Zaczęliśmy iść do mojego mieszkania.
-Powinnaś była zamówić jakąś taksówkę wiesz- Lin jakoś inaczej się zachowywał.
-Nie miałam zamiaru i właściwie jak ci powiem ze mam prawko i nie chciało mi się odpalać autka tylko dlatego że macie do mnie 5 minut to się wkurzysz co nie- złośliwy uśmiech wypłynął na moją twarzyczkę.
-Bywasz czasem poważnie wredna- Lin tez nieznacznie się uśmiechnął.
-Całe życie mój drogi, całe życie- szturchałam go ręką w bok.
Szliśmy tak obserwowani wciąż przez ludzi.
-Cześć Bibi- usłyszałam. Pomachałam do znajomej.
-Hej Bibi co to za banda za tobą?- usłyszałam "mordziaka" kolega i sąsiad.
-A co zazdrościsz- zaśmiałam się. Podszedł i przywitaliśmy się. Wszyscy mi się przyglądali. No tak mam własne życie prawda, że szok?!:P
-Bibi szybciej bo zmarzniemy- usłyszałam Oliviera.
Spojrzałam za siebie i ujrzałam jakiś dziwny wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się najśliczniej jak umiałam.
Przyspieszyłam kroku przez co większość musiał prawie biec żeby mnie nie zgubić.
Wkurzyłam się nie ma co. On chyba zapomniał że nie jest u siebie.
Okiem Naru...
Wiedziałem że wkurzę ją tym co powiedziałem. Specjalnie to zrobiłem. Lin tylko spojrzał na mnie wymownie. Nic nie mówiłem. Powinienem był zrobić to szybciej.
Widziałem je naturalny uśmiech i nie mogłem zrozumieć czemu przy mnie tak się nie uśmiecha.
To prawda to co się kiedyś wydarzyło zapewne ma wpływ na jej dzisiejszą postawę.
Nie chce wracać do przeszłości i nie chce żeby w jakimś stopniu na nasze stosunki.
Podczas tych rozmyślań i szybkim marszu w końcu zobaczyłem jej blok.
Był odnawiany.
-Możecie na chwilę zaczekać muszę tylko komuś coś przekazać- usłyszałem nagle. Spojrzałem na nią i widziałem jej smutny wyraz twarzy. Pobiegła do drugiego bloku obok jej. Jakieś parę minut później szła z bez wyrazu twarzą. Powinienem był iść z nią.
Doszła do nas i zaprowadziła do siebie.
-Wiecie co wiem, że zapewne jesteście przyzwyczajeni do innych warunków ale ja żyje jak żyje więc czujcie się jak u siebie jak tylko zdołacie- mówiła a Lin tłumaczył. Wszyscy pokiwali głowami.
-Dziewczyny wasz pokój jest tam ponieważ ma drzwi- wskazała na mały pokój. Była tam rozkładana kanapa i rozkładany fotel oraz biurko z komputerem i książkami. Nic więcej.
-Wy się musicie dogadać w związku z tym pokojem- wskazała duży pokój. Ten drzwi nie ma.
Pokazywała co gdzie jest.
-Jest jedna bardzo ważna zasada w tym mieszkaniu a ponieważ tylko Olivier o niej wie niech ją wam przekaże- tu pokazała na mnie palcem.
Wszyscy na mnie ponieważ Lin cały czas tłumaczył wszystko co mówiła Bibi.
Nie mogła poprosić Lin'a tylko mnie.
-Chodzi o kuchnię właściwie do niej wcale nie wolno wchodzić nieważne co i nawet jeśli to tylko szklanka wody to jest świat w którym ona żyje i dlatego nie wolno go naruszać i nikt nigdy tam nie wszedł bez uprzedniego pozwolenia- tyle powiedziałem i odwróciłem się. Bibi w tym czasie zniknęła w pokoju z dziewczynami. Pokazała bez słów co gdzie mogą sobie rozłożyć.
Potem poszła do kuchni i o zgrozo zapaliła papierosa.
-Czyś ty oszalała do reszty?!- krzyknąłem w jej kierunku nie przekraczając progu kuchni. Spojrzała na mnie takim wzrokiem jakiego nigdy wcześniej u niej nie widziałem
Odpuściłem sobie już i tak byłem zmęczony.
Okiem Mai...
Jestem coraz bardziej zmęczona. Słowa tamtej kobiety były takie dziwne. Wciąż utrzymywałam w sobie obraz tego chłopaka o czarnych włosach jakbym się bała, że gdy zniknie to coś stracę. Rozejrzałam się. Czułam jak zimne powietrze powoli zaczynało mnie omiatać.
Starałam się nie zapomnieć. Dzięki czemu czułam się lepiej.
-Błagam niech mnie ktoś wypuści!!- krzyk tak głośny odbił się echem po pomieszczenia.
Okiem Bibi..
Nagle coś w mojej głowie zawibrowało. Usłyszałam krzyk dziewczyny ubranej na biało, ale wszystko było tak zamazane.
Złapałam się za głowę ponieważ trochę zabolało.
-Bibi wszystko dobrze?- usłyszałam od progu kuchni.
-Nie nic nie jest w porządku Olivier- w środku czułam rozgoryczenie i strach i coś jeszcze jakby nikłą nadzieję na coś. To były uczucia tej dziewczyny.
-Cholera , cholera, cholera- zaczęłam się wkurzać coraz bardziej.
-Musimy te dziewczynę szybko znaleźć- dodałam po chwili
-Mai-
-Co Mai?- spojrzałam na Oliviera.
-Ona ma na imię Mai- aha teraz zajarzyłam.
-To znaczy tańczy lub pląsa co nie?- był spokojniejszy. Czułam jego uczucia on najwyraźniej się w tej Mai zakochał, ale nic po sobie nie pokazał. Cóż to idiota więc to i tak nic nowego.
-Tak to dokładnie to i ona taka jest, a tak właściwie jest z charakteru niezwykle podobna do Gene'a- Olivier nawet nie patrzył w moja stronę.
Nie musiał. Wiedziałam wszystko.
-Znajdziemy ją ponieważ nie jest tak daleko od nas jak myślałam- chciałam go jakoś podnieść na duchu.
Chyba pomogło...



********************
jestem tak do dupy za przeproszeniem ponieważ
 pisze do dupy.

Do dupy jest twój tekst kochana ;* Kahowska - edit :)



wtorek, 16 kwietnia 2013

Dirty Pistol without Love Przeładowanie 6



Siedziałam  nieruchomo  z listem w rękach i ślepo patrzyłam się w napisane słowa. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą przeczytałam.  Wielki żal mieszał się ze wściekłością. Nie wiedziałam co  było gorsze, ból po stracie, czy gorycz i rozczarowanie, że ostatnie słowa mojej opiekunki mówiły o jakiejś głupiej historyjce?  Nie zmieniało to jednak de facto mojego stanu odrętwienia i niezdolności do jakiegokolwiek ruchu. Chciało mi się płakać z tego wszystkiego, jednak nie potrafiłam. Czyżbym przez te wszystkie lata zapomniałam, jak się płacze?  I siedziałam tak dalej na kanapie, w bezruchu z oczyma wlepionymi w zapisane kartki, w pokoju bez żywego ducha, w szumie własnych myśli i myśli przeczytanych.  Nie zauważyłam nawet, kiedy wszedł Max. Zdałam sobie sprawę z jego obecności dopiero, gdy zabrał mi z rąk list i mocno objął. Wtedy jakby coś we mnie pękło. Zaczęłam bezgłośnie płakać. Wtuliłam się w ciepłe ciało a łzy płynęły coraz mocniej. 

Nie pamiętam, jak długo tak siedzieliśmy ani co stało się później. Wiem tylko, że obudziłam się w łóżku w swoim pokoju. Wstając poprawiłam pościel i ruszyłam do łazienki. Gdy zobaczyłam swoją twarz w lustrze o mało zawału nie dostałam. Jak ja wyglądam? Oczy czerwone i zapuchnięte, tusz do rzęs rozmazany, każdy włos w inną stronę…. Masakra. Z taką facjatą mogłabym bez problemu grać w horrorze i to bez specjalnego makijażu. Umyłam twarz i nałożyłam lekki makijaż. No, za gwiazdę to mnie na pewno nie wezmą, ale przynajmniej nie wystraszę już ludzi na ulicy.  Wyszłam. W drodze do kuchni powitała mnie Fantom. Oczywiście zrozumiałam aluzję…. Głodna. A więc lodówka. Jako, że nie miałam nic innego, dałam jej szynki i mleka. Następnie podeszłam do kuchenki i nastawiłam wodę na kawę. Odruchowo wyciągnęłam 2 kubki i zasypałam 2 kawy- dla siebie i dla Maxa z łyżeczką cukru. Wyjęłam jeszcze raz mleko i postawiłam obok kubków, poczym podeszłam do okna, oparłam się o parapet i patrzyłam na błękitne niebo pokryte mlecznymi puchatymi chmurkami.  No tak… Dzisiaj już jest 13… Sobota…. Dochodzi 8… Ciekawe, czy to wszystko nie było zwyczajnym koszmarem… Chciałabym, ale obecność kota jest dowodem, że to jednak rzeczywistość.  Gwizdek czajnika wyrwał mnie z rozmyślań. Zalałam kawy, dolałam Maxowi mleka i wzięłam jego kubek. Tak jak myślałam, spał w salonie na kanapie. Co prawda, przykryty był kocem, choć jego  znaczna część walała się na podłodze, ale dodawało mu to uroku. Położyłam  poranną kawusię na stole i podeszłam do śpiącego. Gdy przykrywałam go kocem, zauważyłam, że ma otwarte oczy i się uśmiecha. Oczy miałam jak 5-cio złotówki i oczywiście puściłam buraka.  Boże… Co ja do cholery wyprawiam… Zachowuję się jak troskliwa żonka. Tragedia. Stojąc nad nim pochylona, odwróciłam głowę w inną stronę by ukryć zakłopotanie.



Nagle poczułam, że spadam. Owszem, spadałam. Na Maxa. Pociągnął mnie za rękę i takim oto sposobem wylądowałam na kanapie pomiędzy oparciem a mężczyzną. Nie to, żebym już wcześniej nie była wystarczająco zakłopotana, lepiej żebym od razu spłonęła żywcem ze wstydu.  Jego dłoń spoczęła na moi  policzku, głaszcząc go  w delikatnej pieszczocie. Zrobiło mi się błogo. Bijące ciepło i odczucie okazywanej troski było bardzo relaksujące. Wszystkie poranne złe myśli odeszły w zapomnienie.

- Dzień dobry. Czujesz się już lepiej?- Zapytał mnie miękkim głosem.
- Yhym…- mruknęłam, po czym wtuliłam się w jego ramiona jeszcze mocniej.
-Czy te nagłe czułości mam rozumieć jako zadośćuczynienie za wczorajszą noc? – Uśmiechnął się zawadiacko, gdy popatrzyłam się na niego.
-Zależy co masz przez to na myśli: to, że zrobiłam Ci kawę i poprawiłam koc, czy może to, że taka śliczna dziewczyna jak ja się do Ciebie przytula? – Zapytałam z nutką prowokacji w głosie i lekko się zaśmiałam.
-Mam na myśli to pierwsze, choć to drugie też jest ciekawą opcją, jednak zamiast słowa śliczna powiedziałbym, hmm… Może upierdliwa, a może rozkoszna…. Sama wybierz. - Zażartował.
-Wolałabym zostać przy pierwszej wersji, no ale skoro nalegasz, to wybieram upierdliwą. - Szeroko się uśmiechnęłam. – Ale pamiętaj, to tylko na tą jedną chwilę.
- Haha. Tak jak myślałem. Czyli insynuujesz, że powinienem wykorzystać tą chwilę na zrobienie czegoś, na co nie pozwoliłabyś mi zrobić normalnie? 

Jego niecne zamiary mogłoby odczytać każde dziecko. Jest po prostu niemożliwy… Ale w sumie mnie to jakoś cieszy. Poza tym, nie wyobrażam sobie go inaczej. Tylko niech nie myśli, że ja się na wszystko zgodzę, hihihihi.  Jego ręka z policzka zaczęła wędrować po moim ramieniu w kierunku talii tak delikatnie, że z przyjemności drżałam. Max tylko słodko się uśmiechał i wyraźnie nie miał zamiaru przerywać pieszczot. Gdy dotarł już do wcięcia, skręcił w kierunku brzucha by włożyć dłoń pod bluzkę, a mnie ogarnęła kolejna fala przyjemności. Nim jednak mu się to udało,  przeszkodziła nam Fantom wskakując między nas. Gdyby nie ona, sama bym go zatrzymała. Co za dużo, to nie zdrowo, a poza tym jak na podziękowanie to i tak dużo. 

-Fantoooom. – Jęknął zawiedziony.
-Nie martw się. Nawet gdyby nie przeszkodziła, to ja bym Cię zatrzymała, więc i tak nic nie zdążyłbyś zrobić.- Puściłam mu oczko i wydostałam się z mojego, jakże przyjemnego więzienia. – Chcesz coś na śniadanie?- Dodałam na odchodnym.
-Daj mi minutę na ogarnięcie i pomogę Ci. 

Zaskoczyło mnie to. Wróciłam się i zabrałam kubek ze stołu.-Zgaduję, że wypijesz w kuchni.
Max uśmiechnął się słodko zamiast odpowiedzi. Uznałam to za jednoznaczne tak i ruszyłam do kuchni a zaraz za mną kotka.

  

------------------------------------------------------------------
Hejo :) Tu Kahowska. Ostatnio coś wieje u nas  pustką, więc wzięłam się do kupy i napisałam kolejny rozdział. W moim zamierzeniu miał być wiele dłuższy, ale nie dałabym rady napisać aż tyle na raz w ciągu jednego dnia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie !!
Niedługo znowu będzie więcej wolnego, więc dopiszę kontynuację. Wytrwałym bardzo dziękuję, że czytacie w ogóle moje wypociny. Życzę wszystkim miłej nocy i słonecznego następnego dnia.  :*:*:*:*:*:*

środa, 20 marca 2013

Dirty pistols without Love, przeładowanie 5



 Najdroższa Ell,

jeśli czytasz ten list, to znaczy, że spełniło się to, czego najbardziej się obawiałam. Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi, że nie byłam w stanie Cię ochronić i musiałam zostawić Cię samą. Pomimo Twoich chłodnych stosunków do mnie zawsze wiedziałam, że robiłaś to dla mojego bezpieczeństwa. Od zawsze byłaś dzielna, silna i troszczyłaś się o wszystkich. Dlatego nigdy sobie nie przebaczę, że nie potrafiłam zapewnić Ci bezpieczeństwa i wsparcia, na jakie zasłużyłaś. Może mi kiedyś przebaczysz moją słabość, a wtedy może i ja będę w stanie przebaczyć sobie samej. 

Jest wiele rzeczy, o których nie zdążyłam Ci jeszcze powiedzieć. O których zawsze chciałam z Tobą porozmawiać, lecz nie było mi to dane i już nigdy nie będzie. Chciałabym tylko, abyś znała jedną historię, która jest opowiadana wśród Posiadających z pokolenia na pokolenie. 

Kilka  wieków przed naszą erą porządku na świecie pilnowały 4 Wielkie Rody. Każdy z nich miał na swoich usługach smoka.  Ród Ognia posiadał władzę nad Karyuu, ognistym smokiem, ród Ziemi władał Doryuu, ziemistym smokiem, ród Błyskawicy – Rairyuu, smokiem błyskawicy  a ród  Wody nad Uryuu – morskim smokiem. W tym okresie ludziom żyło się dobrze a istnienie 4 Wielkich Rodów traktowano jako legendę, gdyż nikt ich nigdy nie spotkał ale ich istnieniu nikt nie śmiał przeczyć. Można porównać to do dzisiejszego chrześcijanizmu, buddyzmu, czy też innej religii. Owszem, istnieli  wędrowcy, którzy zatrzymując się w kolejnych osadach opowiadali o swoich spotkaniach ze smokami lub członkami rodów. Takie historie były często zmyślane, pełne niesamowitości i magii. Tylko w takie ludzie wierzyli, gdyż bardziej pasowały do mitycznych opowiadań, niż te proste, według których członkowie Wielkich Rodów żyli wśród społeczeństwa jako jedni z nich. Inną legendą, zwykłym ludziom mało znaną, a Smoczej Krwi czytaną na dobranoc, była historia piątego Władcy Świata, niebiańskiego smoka Tenryuu, smoka, który był nieuchwytny i niewidzialny dla wszystkich a posiadający moc przewyższającą czwórkę pozostałych Władców Świata. Otóż w czasach zawiązania paktu smoków z czterema rodami żyła pewna księżniczka. Pewnego dnia, gdy podróżowała przez las do swojego drugiego zamku. zaatakowano jej konwój. Księżniczce udało się uciec w głąb lasu. Błądząc po nieznanym szukała schronienia na noc. Gdy słońce chyliło się ku horyzontowi a niebo miało kolor pomarańczy, dziewczyna znalazła rozległą polanę łączącą się z wielką jaskinią wyrytą wśród skalistych gór, których szczytów nie mogła dojrzeć. Weszła ona do jaskini, a tam znalazła wielkiego smoka. Nie była zdziwiona wyglądem, czy istnieniem smoka, gdyż spotkała się już z jednym z rodów i poznała tą że istotę, ale faktem, że na Ziemi był jeszcze piąty smok, który nie był pod niczyją kontrolą. Nagle usłyszała przeraźliwy, mrożący krew w żyłach głos, nakazujący jej się wynosić. W pośpiechu i strachu opowiedziała, co jej się przydarzyło. Smok wysłuchawszy jej opowieści zlitował się nad nią i pozwolił zostać jej przez krótki czas w jaskini. Jednak tajemniczy stwór zaintrygowany był bardzo młodą i piękną księżniczką, która do tego potrafiła zrozumieć jego mowę, co było bardzo rzadko spotykane na Ziemi. Królewska córka przebywała pod opieką smoka przez tydzień. Mimo tak krótkiego czasu bardzo się ze sobą zżyli i żadne nie chciało pozostawić drugiego. Jednak dziewczyna wiedziała, że musi wrócić do pałacu, gdzie czeka na nią jej ojciec z matką. Jako jedyne dziecko musiała przeżyć, by zachować ciągłość swego rodu. Wtedy Tenryuu podarował księżniczce  małe drewniane pudełko, na którego wierzchu wygrawerowane było jego imię. W  środku znajdował się dzwoneczek, którym dziewczę mogło wezwać go na pomoc. Moce smocze były ogromne. Potrafiły one, na przykład zmieniać swą postać. I tak oto, pod postacią człowieka, Tenryuu odprowadził swą najdroższą w życiu istotę bezpiecznie do domu. 

Po pojawieniu się następczyni tronu całej i bezpiecznej w zamku, w kraju zapanowała radość a wszyscy podwładni świętowali cud. Księżniczka nie pisnęła słowa nikomu o spotkaniu z Tenryuu ani o tym, co się od niego dowiedziała. Wiedziała jednak, że nie wiele osób na tej planecie potrafi zrozumieć ich mowę oraz  że przybyły one z innego świata. Wiedziała także, że cała piątka zesłana na Ziemię to książęta i bracia zarazem, jak również fakt, że bracia Tenryuu nie mają pojęcia o tym,  że on, najstarszy z nich też jest na naszej planecie. Smoki nie ukazały się tym czterem głowom rodów bez przyczyny, ale dlatego, że są to jedyni ludzie, którzy są w stanie ich zrozumieć i nad nimi panować. Stąd też dziewczyna od momentu powroty Cztery Wielkie Rody przezywała Smoczą Krwią.

Mijał czas. Księżniczka całymi dniami zajęta była obowiązkami następcy tronu, nauką, polityką oraz polepszaniem stosunków ze Smoczą Krwią, gdzie już i tak miała duże poparcie i wielu przyjaciół. Nocami tylko, na krótką chwilę przed zaśnięciem, wracała myślami do tych momentów spędzonych razem z Tenryuu. Jednak pewnego jesiennego wieczoru zdarzyła się tragedia. Następczyni tronu została porwana. Władca był bezradny. Poprosił Cztery Wielkie Rody, by zaczęli poszukiwania jego ukochanej córki.  Ci bez wahania przystąpili do działania. Nie całe dwie godziny później rozpoczęła się niezwykle zacięta walka między porywaczami a wybranymi. Widocznie przewidzieli oni możliwość walki z samymi smokami i byli do tego bardzo dobrze przygotowani. Podczas całego zamieszania księżniczce udało się uciec z celi w której była przetrzymywana. Jako, że nigdy nie rozstawała się z prezentem od Tenryuu, została razem z nim porwana, jednak przed zamknięciem został jej odebrany i przeniesiony do  jedynego chyba pokoju w tym miejscu, znajdującego się naprzeciw wejścia do podziemnego więzienia, które mijała gdy ją prowadzono. Wbiegłszy do pomieszczenia, rozejrzała się po nim i szybko znalazła odebrany jej przedmiot. Wydobyła z niego mały dzwoneczek i potrząsnęła nim. Teraz dopiero dobiegły do niej odgłosy zażartej walki prowadzonej na zewnątrz. Nagle usłyszała wołanie Tenryuu oraz paniczne krzyki ludzi. Gdy znalazłam wyjście zobaczyła prawdziwe piekło. Wszędzie był ogień. I trupy. Spalone. Zadźgane. Z poodcinanymi częściami ciał. A w kręgu płomieni stała garstka osób i wielki sok. W chwili, gdy spostrzegli oni dziewczynę, całe napięcie opadło. 

Księżniczka została uratowana. W historii ta bitwa zapisała się jako wielki pogrom i pokaz siły Czterech Wielkich Rodów. Jednak uczestnicy postanowili zachować istnienie piątego smoka w tajemnicy przed resztą ludzi. Gdyby ktoś się dowiedział, że istnieje potwór niekontrolowany przez nikogo i silniejszy od wszystkiego co kiedykolwiek chodził po tej ziemi, mogłaby wybuchnąć panika oraz rozpoczęłoby się wielkie polowanie. Siła wybrańców zostałaby zakwestionowana a wszędzie szerzyłoby się zło. Dlatego udział Tenryuu w bitwie został utajony a o nim wiedziało tylko kilkoro osób,  które wróciły z wyprawy żywi. Tamtego dnia smok niebios  poprzysiągł księżniczce wierność do końca świata i rozpoczął życie jako człowiek przy jej boku by zawsze ją strzec.


W dniu twoich urodzin przy twoim łóżeczku w szpitalu pojawiła się właśnie to metalowe pudełko. Jesteś reinkarnacją księżniczki, której Tenryuu przysięgał wierność. Jest to ogromna moc i nie jedna osoba pragnie ją posiąść, dlatego aby Cię strzec przed niebezpieczeństwem zabrałam pudełko i nic Ci o nim nie mówiłam.  Jednak nie byłam w stanie dotrwać do końca. Teraz powierzam Ciebie ludziom, którym najbardziej na świecie ufam oraz którzy nauczą Cię jak używać Twojej mocy. Mam nadzieję, że będziesz wiodła od teraz szczęśliwe życie pomimo przeciwnościom, jakim będziesz musiała stawić czoło. Pamiętaj, że zawsze Cię kochałam i zawsze będę kochać. To się nigdy nie zmieni. 

Zawsze kochająca
Lizaura


-----------------------------------------------------------------------------
Hej, to ja Kahowska. Znowu mi zeszło z rozdziałem dużo czasu, ale przynajmniej jest on całkiem spory. Mam nadzieję, że się będzie podobał. Zapraszam do czytania moich wypocin xP  Życzę również dobrej nocki :) Oyasuminasai minna !!!! ;*