O nas

Moje zdjęcie
Cały kraj! Rozsypane wszędzie, Poland
Bloga prowadzi sześć wspaniałych dziewczyn, które piszą opowiadania i historyjki. Mają wspólne zainteresowania: mangę i anime. Dzięki jednej z nich się poznałyśmy, tą mangą jest "Skip Beat!". Dużo jej zawdzięczamy i bardzo ją lubimy. To my: - Ognista, - Karmel, - Kahowska, - _xXx_, - Ciekawostki, - Taka Sobie.

środa, 20 marca 2013

Dirty pistols without Love, przeładowanie 5



 Najdroższa Ell,

jeśli czytasz ten list, to znaczy, że spełniło się to, czego najbardziej się obawiałam. Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi, że nie byłam w stanie Cię ochronić i musiałam zostawić Cię samą. Pomimo Twoich chłodnych stosunków do mnie zawsze wiedziałam, że robiłaś to dla mojego bezpieczeństwa. Od zawsze byłaś dzielna, silna i troszczyłaś się o wszystkich. Dlatego nigdy sobie nie przebaczę, że nie potrafiłam zapewnić Ci bezpieczeństwa i wsparcia, na jakie zasłużyłaś. Może mi kiedyś przebaczysz moją słabość, a wtedy może i ja będę w stanie przebaczyć sobie samej. 

Jest wiele rzeczy, o których nie zdążyłam Ci jeszcze powiedzieć. O których zawsze chciałam z Tobą porozmawiać, lecz nie było mi to dane i już nigdy nie będzie. Chciałabym tylko, abyś znała jedną historię, która jest opowiadana wśród Posiadających z pokolenia na pokolenie. 

Kilka  wieków przed naszą erą porządku na świecie pilnowały 4 Wielkie Rody. Każdy z nich miał na swoich usługach smoka.  Ród Ognia posiadał władzę nad Karyuu, ognistym smokiem, ród Ziemi władał Doryuu, ziemistym smokiem, ród Błyskawicy – Rairyuu, smokiem błyskawicy  a ród  Wody nad Uryuu – morskim smokiem. W tym okresie ludziom żyło się dobrze a istnienie 4 Wielkich Rodów traktowano jako legendę, gdyż nikt ich nigdy nie spotkał ale ich istnieniu nikt nie śmiał przeczyć. Można porównać to do dzisiejszego chrześcijanizmu, buddyzmu, czy też innej religii. Owszem, istnieli  wędrowcy, którzy zatrzymując się w kolejnych osadach opowiadali o swoich spotkaniach ze smokami lub członkami rodów. Takie historie były często zmyślane, pełne niesamowitości i magii. Tylko w takie ludzie wierzyli, gdyż bardziej pasowały do mitycznych opowiadań, niż te proste, według których członkowie Wielkich Rodów żyli wśród społeczeństwa jako jedni z nich. Inną legendą, zwykłym ludziom mało znaną, a Smoczej Krwi czytaną na dobranoc, była historia piątego Władcy Świata, niebiańskiego smoka Tenryuu, smoka, który był nieuchwytny i niewidzialny dla wszystkich a posiadający moc przewyższającą czwórkę pozostałych Władców Świata. Otóż w czasach zawiązania paktu smoków z czterema rodami żyła pewna księżniczka. Pewnego dnia, gdy podróżowała przez las do swojego drugiego zamku. zaatakowano jej konwój. Księżniczce udało się uciec w głąb lasu. Błądząc po nieznanym szukała schronienia na noc. Gdy słońce chyliło się ku horyzontowi a niebo miało kolor pomarańczy, dziewczyna znalazła rozległą polanę łączącą się z wielką jaskinią wyrytą wśród skalistych gór, których szczytów nie mogła dojrzeć. Weszła ona do jaskini, a tam znalazła wielkiego smoka. Nie była zdziwiona wyglądem, czy istnieniem smoka, gdyż spotkała się już z jednym z rodów i poznała tą że istotę, ale faktem, że na Ziemi był jeszcze piąty smok, który nie był pod niczyją kontrolą. Nagle usłyszała przeraźliwy, mrożący krew w żyłach głos, nakazujący jej się wynosić. W pośpiechu i strachu opowiedziała, co jej się przydarzyło. Smok wysłuchawszy jej opowieści zlitował się nad nią i pozwolił zostać jej przez krótki czas w jaskini. Jednak tajemniczy stwór zaintrygowany był bardzo młodą i piękną księżniczką, która do tego potrafiła zrozumieć jego mowę, co było bardzo rzadko spotykane na Ziemi. Królewska córka przebywała pod opieką smoka przez tydzień. Mimo tak krótkiego czasu bardzo się ze sobą zżyli i żadne nie chciało pozostawić drugiego. Jednak dziewczyna wiedziała, że musi wrócić do pałacu, gdzie czeka na nią jej ojciec z matką. Jako jedyne dziecko musiała przeżyć, by zachować ciągłość swego rodu. Wtedy Tenryuu podarował księżniczce  małe drewniane pudełko, na którego wierzchu wygrawerowane było jego imię. W  środku znajdował się dzwoneczek, którym dziewczę mogło wezwać go na pomoc. Moce smocze były ogromne. Potrafiły one, na przykład zmieniać swą postać. I tak oto, pod postacią człowieka, Tenryuu odprowadził swą najdroższą w życiu istotę bezpiecznie do domu. 

Po pojawieniu się następczyni tronu całej i bezpiecznej w zamku, w kraju zapanowała radość a wszyscy podwładni świętowali cud. Księżniczka nie pisnęła słowa nikomu o spotkaniu z Tenryuu ani o tym, co się od niego dowiedziała. Wiedziała jednak, że nie wiele osób na tej planecie potrafi zrozumieć ich mowę oraz  że przybyły one z innego świata. Wiedziała także, że cała piątka zesłana na Ziemię to książęta i bracia zarazem, jak również fakt, że bracia Tenryuu nie mają pojęcia o tym,  że on, najstarszy z nich też jest na naszej planecie. Smoki nie ukazały się tym czterem głowom rodów bez przyczyny, ale dlatego, że są to jedyni ludzie, którzy są w stanie ich zrozumieć i nad nimi panować. Stąd też dziewczyna od momentu powroty Cztery Wielkie Rody przezywała Smoczą Krwią.

Mijał czas. Księżniczka całymi dniami zajęta była obowiązkami następcy tronu, nauką, polityką oraz polepszaniem stosunków ze Smoczą Krwią, gdzie już i tak miała duże poparcie i wielu przyjaciół. Nocami tylko, na krótką chwilę przed zaśnięciem, wracała myślami do tych momentów spędzonych razem z Tenryuu. Jednak pewnego jesiennego wieczoru zdarzyła się tragedia. Następczyni tronu została porwana. Władca był bezradny. Poprosił Cztery Wielkie Rody, by zaczęli poszukiwania jego ukochanej córki.  Ci bez wahania przystąpili do działania. Nie całe dwie godziny później rozpoczęła się niezwykle zacięta walka między porywaczami a wybranymi. Widocznie przewidzieli oni możliwość walki z samymi smokami i byli do tego bardzo dobrze przygotowani. Podczas całego zamieszania księżniczce udało się uciec z celi w której była przetrzymywana. Jako, że nigdy nie rozstawała się z prezentem od Tenryuu, została razem z nim porwana, jednak przed zamknięciem został jej odebrany i przeniesiony do  jedynego chyba pokoju w tym miejscu, znajdującego się naprzeciw wejścia do podziemnego więzienia, które mijała gdy ją prowadzono. Wbiegłszy do pomieszczenia, rozejrzała się po nim i szybko znalazła odebrany jej przedmiot. Wydobyła z niego mały dzwoneczek i potrząsnęła nim. Teraz dopiero dobiegły do niej odgłosy zażartej walki prowadzonej na zewnątrz. Nagle usłyszała wołanie Tenryuu oraz paniczne krzyki ludzi. Gdy znalazłam wyjście zobaczyła prawdziwe piekło. Wszędzie był ogień. I trupy. Spalone. Zadźgane. Z poodcinanymi częściami ciał. A w kręgu płomieni stała garstka osób i wielki sok. W chwili, gdy spostrzegli oni dziewczynę, całe napięcie opadło. 

Księżniczka została uratowana. W historii ta bitwa zapisała się jako wielki pogrom i pokaz siły Czterech Wielkich Rodów. Jednak uczestnicy postanowili zachować istnienie piątego smoka w tajemnicy przed resztą ludzi. Gdyby ktoś się dowiedział, że istnieje potwór niekontrolowany przez nikogo i silniejszy od wszystkiego co kiedykolwiek chodził po tej ziemi, mogłaby wybuchnąć panika oraz rozpoczęłoby się wielkie polowanie. Siła wybrańców zostałaby zakwestionowana a wszędzie szerzyłoby się zło. Dlatego udział Tenryuu w bitwie został utajony a o nim wiedziało tylko kilkoro osób,  które wróciły z wyprawy żywi. Tamtego dnia smok niebios  poprzysiągł księżniczce wierność do końca świata i rozpoczął życie jako człowiek przy jej boku by zawsze ją strzec.


W dniu twoich urodzin przy twoim łóżeczku w szpitalu pojawiła się właśnie to metalowe pudełko. Jesteś reinkarnacją księżniczki, której Tenryuu przysięgał wierność. Jest to ogromna moc i nie jedna osoba pragnie ją posiąść, dlatego aby Cię strzec przed niebezpieczeństwem zabrałam pudełko i nic Ci o nim nie mówiłam.  Jednak nie byłam w stanie dotrwać do końca. Teraz powierzam Ciebie ludziom, którym najbardziej na świecie ufam oraz którzy nauczą Cię jak używać Twojej mocy. Mam nadzieję, że będziesz wiodła od teraz szczęśliwe życie pomimo przeciwnościom, jakim będziesz musiała stawić czoło. Pamiętaj, że zawsze Cię kochałam i zawsze będę kochać. To się nigdy nie zmieni. 

Zawsze kochająca
Lizaura


-----------------------------------------------------------------------------
Hej, to ja Kahowska. Znowu mi zeszło z rozdziałem dużo czasu, ale przynajmniej jest on całkiem spory. Mam nadzieję, że się będzie podobał. Zapraszam do czytania moich wypocin xP  Życzę również dobrej nocki :) Oyasuminasai minna !!!! ;*

wtorek, 19 marca 2013

Czas się kończy...

To ostatni dzień, a którym można oddać głos w naszej ankiecie "ULUBIONY GATUNEK mangi i anime".
Czas skończy się 20 marca o godzinie 15:00.

Aaa, może będziecie chcieli kolejne głosowanie?

Karmel

piątek, 8 marca 2013

Życzenia.

Kochane kobietki :)
Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Kobiet.
Oby życie stało się szczęśliwsze, a byt prostszy i przyjemniejszy.
Niech nasza egzystencja daje nam jak najwięcej wyjątkowych chwil.

Tego wszystkiego i jeszcze więcej dobrego - życzy Wam grupa S-N-W.
Od KOBIET dla KOBIET.


środa, 6 marca 2013

"Diamonds in mu hands III"

Następnego dnia w szkole próbowałam unikać mojego nauczyciela biologii. Migałam się nawet od obowiązków dyżurnej, żeby tylko nie zanieść dziennika do pokoju nauczycielskiego. Za każdym razem, gdy słyszałam jego imię, na plechach pojawiały mi się mrówki, które wyznaczały szlak na miejscach, w których mnie całował i dotykał.
Ostatnia lekcja, historia. Odetchnęłam z ulga, tylko czterdzieści pięć minut i do domciu, aby skryć się jak jaszczurka pod kamieniem, jednak Bóg mnie nie kochał. Mój pech przerósł wszelkie oczekiwania i odbyło się zastępstwo. I akurat na moje nieszczęście musiała to być biologia. Myślałam, że oczy z orbit mi wyskoczą, jak zobaczyłam Pana Youkę z dziennikiem pod pachą i jak zwykle powalającym, ciepłym uśmiechem. "Heh, ciepłym..." - pomyślałam.
Tylko ja wiedziałam, co pod tą maską siedzi. Nie mogłam na niego patrzeć, bo od razu przypominał mi się ten wieczór, tyle się wydarzyło.
Tyle szczęścia, że obok mnie było okno, a na boisku grali w nogę, więc sobie patrzyłam. Kiedy tak myślałam o niebieskich migdałach, nagle usłyszałam trzask. Podskoczyłam jak torpeda i wyprostowałam się. Okazało się, że mój "ukochany" nauczyciel rzucił dziennik na moją ławkę, żeby mnie "obudzić", jak on to nazwał, jednak widziałam w jego oczach coś złowieszczego, coś co mnie odpychało, a jednocześnie ciekawiło.
Po chwili odwrócił się ode mnie i powiedział:
- Misao, nie zapomnij posprzątać dzisiaj klasy od biologii.
- Ale ja nie mogę...
- Nie obchodzi mnie. 
Powiedział to tak oschłym głosem, że poczułam jak dostaję chrypki i zadyszki. Przez resztę lekcji siedziałam jak na szpilkach, gdy usłyszałam dzwonek, myślałam, że jak szybko złapie za plecak i wybiegnę, to nie zdąży się do mnie przyczepić , jednak w ostatniej chwili wykrzyczał. 
- Misao, nie zapomnij o sprzątaniu. 
- Wrrr... Ty palancie.
- Coś mówiłaś? 
- Nie, no co Pan, jakieś omamy? Może WCZORAJ Pan sobie zaszalał, co? 
- Nic ci do tego.
- Hai... 
Cała roztrzęsiona powędrowałam do klasy od biologii. Nie wiedziałam, co mnie tam zastanie. Kiedy już stałam przed klasą i trzęsącą dłonią chwytałam za klamkę usłyszałam za plecami:
- Wchodź Misao.
Aż podskoczyłam, a serce mocniej mi zabiło. Chwyciłam za klamkę i szybko jak struś pędziwiatr pomknęłam do klasy. Złapałam za miotłę i szufelkę. Gdy się jednak odwróciłam, przy biurku nauczyciela siedział Youka z dziennikiem w rękach, w lekko rozpiętej białej koszuli, która ukazywała jego tors, i nogami na blacie. Próbowałam na niego nie zwracać uwagi, jednak jego egzystencja mnie irytowała! Ja sobie sprzątałam a ten udawał, że czyta dziennik! To był już szczyt chamstwa.
Ciągle zamiatałam ten syf jaki zostawiła 3A po sobie. Nie mogłam uwierzyć, że znajdę nawet stringi! Było wszystko. Pieniądze, telefony, naszyjniki... Jedak musiałam to wszystko oddać. 
Prawie miałam posprzątane, tylko została mi ostatnia okolica, obok nauczyciela. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że muszę przebywać obok niego, tym bardziej, że jego zachowanie i strój nie były odpowiednie do sytuacji.
Postanowiłam po cichu odłożyć moje przybory i oddalić się jak najszybciej z tego okropnego miejsca. Złapałam za plecak i cichutko odstawiłam to wszystko, jednak zauważył, co planuję i rzucił znów dziennikiem. Tym razem w drzwi. Przez chwilę stałam jak wryta, lecz po chwili z wielkim impetem ruszyłam w jego stronę i tym samym dziennikiem rzuciłam na biurko. Byłam poddenerwowana, niepewna i wkurzona na maksa. Stałam tak przez chwilę i postanowiłam wyjść, jednak jego ręka mnie powstrzymała. Odwróciłam się i zauważyłam jego gniew.
Wokół niego unosiła się demoniczna aura, a ja już żałowałam, że zrobiłam coś tak głupiego. Stał nadal mnie nie puszczając i morderczym tonem powiedział:
- Pod biurkiem masz posprzątać. 
- A sam sobie sprzątaj! 
Wyrwałam się i szybko ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy już je otworzyłam, on je szybko zamknął przywierając mnie swoim ciałem do nich. Moje nogi zdrętwiały, a on pochylił się nade mną. Nie widziałam jego miny, ponieważ stałam do niego plecami, jednak mogłam wyczuć coś złego. W środku dygotałam jak Chichuaua, a jego ciało sprawiało, że wariowałam. Po chwili wyszeptał:
- Pamiętaj, dzisiaj wpadnę do ciebie.
- P... Po co?!
- Jak to?
Pochylił się jeszcze bardziej i bliżej do mojej szyi i muskając ją ustami powiedział:
- Przecież masz ze mną korepetycje, prawda?
SZLAG! Nie mogłam znieść jego pewności siebie. Ale jednak musiałam na to przystać, ponieważ z biologii miałam złe oceny. Jednak...
- Odmawiam - wypowiedziałam.
- To w takim razie muszę porozmawiać z twoimi rodzicami, że nie zdajesz. 
A to demon! Nie dość, że wczorajszej nocy prawie mnie nie zgwałcił, to jeszcze chce od mnie przyjść!? Co za bezczelność! Zdenerwowałam się i powiedziałam:
- Niech pan spróbuję przyjść, a zabije pana własnymi rękoma.
Byłam strasznie zła, a zaciśnięte dłonie pociły się jak diabli.
 Ten jednak po chwili złapał mnie za nie i powiedział:
- Tymi wątłymi dłońmi? Te, które się tak strasznie pocą i trzęsą? Proszę cię, chyba zapomniałaś, że jesteś za słaba... 
- Nie żartuj sobie! Nadal mam jeden diament. Pamiętaj, to ja dyktuje warunki! 
Stanął jak wryty, a ja w tym czasie zdążyłam uciec. W domu latałam jak zwykle, w połowie rozebrana.
W majcioszkach (w pindu xD, w majcioszkach?!) i koszulce na ramiączkach. Byłam jak wolny ptak, który ma wiatr między piórami. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Postanowiłam sobie nie zaprzątać tym głowy i poszłam do swojego pokoju. Usłyszałam tylko jak mama się z kimś wita i wpuszcza go do domu, a ja sama zaś leżałam z nogami opartymi o ścianę. Patrzyłam na moje nogi, nawet dość zgrabne, gdy nagle do mojego własnego pokoju wparowała matka z moim nauczycielem biologii! Myślałam, że zapadnę się pod ziemię! Ta szczęśliwa jak jaskółka, a ja w połowie naga! Przed nim w dodatku...
- MAMO! 
- No co? Nauczyciel przeszedł na korepetycje, przecież się umawialiście. 
- Ale ma...
- No to pa! Miłej nauki.
Głupia jędza. Tylko chciała, żebym się uczyła, i uczyła. Przykryłam się kocem i spojrzałam na niego.
Jego twarz mówiła sama za siebie, że jestem przezabawna. 
- Wynocha stąd! 
- Zapomniałaś moja mała striptizerko? Była umowa.
- Strip...Co?! 
- Jeszcze głucha? Przetkaj sobie uszy. A może ja mam to zrobić? 
- Spierdalaj! 
- Jak nieładnie. Oddaj mi diament. 
- Chyba sobie śnisz...
- A może zrobimy powtórkę z tamtej nocy? 
- No dawaj! Pamiętaj, że jesteśmy pod moim dachem.
- Eh... Jakaś ty nierozważna. Ubierz się i się pouczymy. 
- Haha! Nie ma mowy.
- Z tym , że się nie ubierzesz? Nie przeszkadza mi to, tylko nie ręczę za siebie.
- Wrrr... 
Kolejny raz wygrał. Szybko ubrałam się i usiadłam przy stoliku."On na serio ma zamiar mnie uczyć?" - nie mogłam uwierzyć w to, że on chce się ze mną uczyć! Patrzyłam podejrzliwie, jednak po chwili on również usiadł. Wyjęłam wszystko, co miałam od biologii i nauka się zaczęła. 
W ciągu piętnastu minut zdołał mnie nauczyć jednego tematu, a ja zrobiłam sama ćwiczenia. Kiedy je wykonałam przysunęłam je do niego.
- Gotowe.
Sprawdził je i po chwili się uśmiechnął. 
- Widzisz? To nie jest takie trudne. Jak chcesz, to potrafisz! 
- No jasne. W końcu nie jestem głupia. Hahaha! 
- Heee... W nagrodę dostaniesz to.
- Co?
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, a on pocałował mnie w usta. Namiętny, rozpalający pocałunek, w którym poczułam, że łączę się z nim. Jego język wirował po moim podniebieniu tak, że czułam , iż się rozlatuję na małe kawałeczki. Po chwili przestał jednak mnie pieścić.
- Następny rozdział.
Nie mogłam uwierzyć, że robi mi takie paskudztwa. Cała czerwona na twarzy patrzyłam gniewnie na niego. Myślałam, że chociaż zrozumie swoje postępowanie, ten jednak tylko rzekł:
- Co, chcesz więcej? Na przyjemności trzeba zasłużyć.
Co? Jakie przyjemności?! To jest wykorzystywanie! 
- Jak będę chciała, to takich przyjemności będę miała po sam sufit!
- Z twoim wyszczekaniem, to nawet pies od ciebie ucieknie.
- Ty... 
- Jeżeli oddasz mi diament przestanę cię nękać, dotykać i zdasz normalnie. Co ty na to? 
- Sądzisz, że mnie przekupisz?
- Tak.
- To się mylisz.
- Jesteś taka upierdliwa! Jeszcze cię tak załatwię, że przyniesiesz mi ten diament w zębach. Będziesz prosić o więcej moich pocałunków, dotyku! 
- Chyba sobie śnisz, PANIE NAUCZYCIELU! 
- Raczej nie. Już od pocałunku mokra się robisz.
- Że co?! Ja? Od pocałunku... No chyba ma pan coś źle pod sufitem. 
- Nie masz? Sprawdzę.

******************************

Ciekawostki
Edit. Karmel

"Diamonds im my hands II"

Co chwile oglądałam się za siebie, czy oby on za mną nie podąża. Powoli zwalniałam tempo, jednak coś mi wciąż przeszkadzało, jakby nadal ktoś za mną był. W tłumie ludzi byłam bezpieczna, więc usiadłam na ławce w środku miasta. Oglądałam bilbordy z modelami i innymi sławnymi ludźmi. Chciałam wyjąć diamenty i je obejrzeć, jednak było zbyt dużo ludzi i nie mogłam ryzykować.
Skąd w ogóle u mnie pomysł zabrania diamentów dilerowi!? Byłam chyba jakaś głupia i zbyt impulsywna. Złapałam się za kieszeń, w której miałam diament i wstałam. Jeszcze raz dla bezpieczeństwa obejrzałam się
i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Byłam lekko zdezorientowana ilością ludzi, jaka się tutaj znajdywała, jednak im więcej ich było tym lepiej dla mnie. Krążyłam po mieście, jak pszczoła szukająca swojego ula. Ciągle jednak byłam przekonana, że ktoś mnie obserwuje i za wszelką cenę nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się o moim miejscu zamieszkania.
Kiedy nastał wieczór, a latarnie zaczęły oświetlać ulice, czułam w sobie narastający niepokój. Coraz mniej normalnych ludzi było na ulicy, a coraz więcej łobuzów i innego pospólstwa. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie zaczepiał, więc ciągle szłam szybko, jednak nic to nie dało. Poczułam wielką i spoconą rękę na swoim ramieniu, obróciłam się powoli,  a w oczach zgasł mi płomyk nadziei.
Przede mną stał wielki, owłosiony, brudny i spocony mężczyzna. Miał rozczochrane włosy i powybijane przednie zęby. Gruby był jak planeta, która posiada własną orbitę, a w brudnych ustach trzymał podróbkę kubańskiego cygara. Po plecach przeszły mnie ciarki.
Szybko wyrwałam się mu, jednak złapał mnie za drugie ramię, ale o wiele mocniej, przez co nie miałam jak uciekać. Pochylił się nade mną i dmuchnął dymem prosto w twarz mówiąc:
- Jesteś sama? Może cię pocieszyć? Niedaleko jest hotel... Płacę sporo.
- Ja nie jestem prostytutką! Za kogo ty się uważasz.
- No, no nie udawaj nieprzystępnej. Zapłacę podwójnie, jak dostane jakieś gratisiki.
- Jak już mówiłam... Zostaw mnie!
Uderzyłam go w jego wielki, spłaszczony nos tak, że krew się polała. Nadłamałam mu jednego zęba i widząc co zrobiłam i w dodatku komu, zaczęłam uciekać. Grubas leciał za mną, jak buldog za zającem.
"Dlaczego zawsze ja wpadam w kłopoty!?" - ciągle w kółko myślałam to samo. Powoli brakowało mi sił w nogach, a grubas jak się trzymał, tak się trzymał i biegł. Przede mną był malutki tłum obcokrajowców zwiedzających miasto nocą. Wmieszałam się w niego i na chwilę odetchnęłam z ulga. Po chwili poczułam lekkie szarpnięcie w pasie i uderzenie o ścianę. Owa osoba zakryła mi usta dłonią. Stałam tak przyparta do muru w jakimś zaułku. Poczułam, jak związuje mi ręce i zakleja usta taśmą. Zaciągnął mnie za śmietniki i rzucił na ziemię. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ było za ciemno.
Zaczął mnie obmacywać i pozwoli rozbierać. Poczułam jego obrzydliwy oddech na mojej szyi, czułam jak łapie mnie za piersi i obmacuje je.
Bałam się strasznie, jednak ktoś lub coś go odciągnęło ode mnie. Otworzyłam szeroko oczy i poczułam na sobie inne dłonie. Były ciepłe, miłe i przyjazne. Ubrały mnie z powrotem i uwolniły mnie. Owa osoba podnosiła mnie, a ja ujrzałam czarne włosy połyskujące w świetle latarni i iskrzące się czarne oczy.
To był pan Youka, mój nauczyciel. Byłam szczęśliwa, że mnie uratował przed jakimś zboczeńcem, jednak czas pokazał, czego on chce. Przełożył mnie przez ramię i bez słowa ruszył przed siebie. Zaczęłam wierzgać nogami i uderzać go w plecy, jednak ten jak niewzruszony posąg, ciągle brnął przed siebie. Nie zwracał uwagi na patrzących na nas ludzi, nic go nie interesowało, a ja byłam coraz bardziej upokorzona przez niego.
- Czego chcesz?!
- Dobrze wiesz...
- Nie wiem. Puść mnie! Proszę...
- Nie.
- POMOCY!
- Nic ci to nie da.
- Skąd wiesz?
- Wiem.
Po chwili znaleźliśmy się w jakimś budynku. Był bardzo ekskluzywny. Wsiedliśmy do widny, a ja nadal byłam przełożona jak plecak.
- Możesz mnie puścić.
- Nie.
Po chwili wysiedliśmy na jakimś piętrze, a on wyciągnął klucze z kieszeni. Wszedł do środka nadal mnie trzymając i zdjął buty. Nawet nie zapalił światła w mieszkaniu, przez co nic nie widziałam. Poczułam, jak rzuca mną na jakiś fotel.
Zaczęłam badać teren, jednak na próżno. Po chwili odsłonił zasłony i ujrzałam cały jego pokój skąpany w świetle miasta. Patrzyłam w jego kierunku, on jednak patrzył przed siebie. Poluzował swój krawat, co wyglądało bardzo seksownie, nie mogłam oderwać swoich oczu od jego skupionej miny. Nie mogłam odgadnąć co on myśli. Znów złapałam za kieszeń z diamentami.
- Wiem, że je masz. Musisz mi je oddać.
- Nie. Nie oddam ci ich.
- W takim razie...
Podszedł do mnie i złapał oparcie od skórzanego fotelu. Zacisnął mocno dłonie, a w jego oczach ujrzałam ogień, którym chciał mnie spalić. Jego twarz znajdowała się raptem kilka centymetrów od mojej.
Przechylił delikatnie głowę w prawo i powiedział:
- Wyciągnę je od ciebie siłą.
- Spróbuj.
Zacisnął zęby i złapał mnie za kołnierzyk od koszuli. Szarpnął i przyciągnął mnie do siebie. Drugą ręką zaś złapał mnie mocno w pasie, tak że czułam jego oddech na mojej szyi.
Nie mogłam złapać powietrza, przyprawiało mnie to o zawrót głowy. Trzymałam tylko lekko go za ramiona tak, żeby nie mógł się jeszcze bardziej zbliżyć, jednak było to bezskuteczne.
Wyszeptał tylko:
- Pamiętaj, ja jestem mężczyzną a ty kobietą, nigdy nie będziesz silniejsza ode mnie.
Polizał moją szyje wolno i skrupulatnie, przez co poczułam mrowienie na całym moim ciele. Cały mój organizm dygotał pod wpływem jego silnych mięśni, które nie chciały mnie uwolnić.
Jego ciało było o wiele większe od mojego, mogłam się spokojnie schować w jego ramionach, jednak on mnie nie przytulał.
- P... Puść mnie.
- Oddaj to, co masz.
- Nigdy. Po moim trupie!
- Oj, to będę musiał ciebie zamęczyć na śmierć.
Jego ręka, która trzymała mnie za kołnierzyk powoli zaczęła przysuwać się do moich piersi. Poczułam lekkie dreszcze. A po chwili, przyssał się dość mocno swoimi ustami do mojej szyi.
Mój umysł i serce protestowało, jednak ciało prosiło o coraz więcej. Zaczęłam się pocić.
- Nadal jesteś na "nie"?
- Nie... Nie poddam się!
- Będziesz prosić o więcej...
Pociągnął moje ciało za sobą i rzucił na łóżko przygniatając mnie. Nie mogłam złapać oddechu i odruchowo w dodatku, oplotłam go moimi nogami.
Nauczyciel całował moje ciało delikatnie i namiętnie, powoli zsuwał się coraz niżej, i niżej aż do mojego dekoltu. Coraz bardziej nie mogłam złapać tchu, próbowałam nabierać coraz więcej powietrza, jednak na marne. Poczułam tylko jego język wirujący między moimi piersiami i zemdlałam.
Obudziłam się u siebie w domu. Było południe, a wokół mnie panoszyli się rodzice.Kiedy zobaczyli, że się obudziłam od razu naskoczyli na mnie z wyrzutami i pytaniami.
- Gdzie ty byłaś, he? Ty gówniaro.
- Wybacz mi, ja... Jak się tutaj znalazłam?
- Twój nauczyciel z biologii ciebie znalazł i przyprowadził tutaj! Mówił, że znalazł cię, jak leżałaś na ziemi. Będziesz musiała mu podziękować.
- Co? Nigdy w życiu!
- Jak nie, to cię tak trzasnę tą ścierką...
- Dobra, dobra. Rozumiem.
- A poza tym, znalazłam to w twoim bucie.
Z fartucha wyciągnęła wielki, czerwony diament. Był chyba z nich wszystkich największy. Od razu sprawdziłam, czy mam resztę przy sobie, jednak już ich nie było. Wyrwałam go z rak mamy i wcisnęłam kit, że to zwykłe szkło. W pośpiechu poleciałam do łazienki i zdjęłam ubrania z siebie. Miałam na szyi, plechach i dekolcie pełno malinek. Szybko je zakryłam i sprawdziłam, czy posiadam jedną, najważniejszą rzecz, jaką ma kobieta od urodzenia i na szczęście wszystko było na swoim miejscu.
Odetchnęłam z ulgą i zeszłam na dół w poszukiwaniu czegoś do wpałaszowania. Kiedy już napełniłam mój żołądek i dostałam kilka razy po głowie drewnianą łychą od mamy za podjadanie, powędrowałam zamyślona do swojego pokoju i zaczęłam analizować całą sytuację. Gdy już wszystko miałam poukładane, byłam w niezłym szoku.
Wszystko co wczoraj Youka Jin zrobił z moim ciałem i jak ono odpowiadało na jego droczenie się... Mój umysł zaczął przepełniać gniew, a moja twarz cała się zaczerwieniła.

 **************************

Ciekawostki
Edit. Karmel

"Diamonds in my hands I"

Wiecie co aktualnie robię? Uciekam. Pewnie sobie zadajecie przed czym lub kim, prawda? Otóż uciekam przed jakimś dilerem!!! Chcecie wiedzieć, jak to się stało? Przejdźmy więc do początku tej historii.

- Cześć Misao.
- Cześć Suzi!
Jak zwykle przywitałam się z moją przyjaciółką. Nie mogłam jej nie przytulić! Była taka słodka, że to było oczywiste, iż na "dzień dobry" przytulę ją mocno. Jak zwykle, skończyło się to bójką między nią a mną, ponieważ ona tego nienawidziła. Mała, szczupła szatynka z dużymi piwnymi oczami, a kopniaki sadziła jak jakiś karateka.
- Weź przestań mnie tulić na "dzień dobry"! Wiesz co ludzie pomyślą?!
- Niby co?
- Że jeszcze jestem jakąś lezbą! A ja mam wymagania... - Jak zwykle chamska i brutalna. Zawsze dbała o swój wizerunek, który stworzyła - "słodkiej idiotki", a tak naprawdę jest przebiegła jak lis! Demon! Czasami, jak napotykam jej spojrzenie, to mnie ciarki przechodzą, mimo że jesteśmy przyjaciółkami.
- Nie gadaj bzdur... - Napuszyłam się jak sowa. Jak mogła tak mówić o swojej najlepszej przyjaciółce?
- Chodźmy już, bo się spóźnimy do szkoły.
- Suzi, makijaż ci się rozmył.
- Co?! Gdzie? - Od razu wyciągnęła lusterko i zaczęła się przeglądać.
- Haha! Jesteś taka pusta, moja biedna Suzi...
- Haha, bardzo śmieszne.
- No tak.
- Rusz dupsko, a nie stoisz jak kołek!
- Hai, hai...
Ruszyłyśmy wolnym krokiem w stronę szkoły. Nigdzie się nam nie spieszyło, ponieważ zawsze zachodziłam po nią wcześniej.
Po drodze spotkaliśmy kilku znajomych z mojej klasy, nic wielkiego, po prostu typowe "Cześć, Cześć".
- Suzi, co się tak lampisz w to lusterko? Chcesz diabła zobaczyć?
- Wystarczy, że ciebie widzę codziennie.
- Ta... Tylko z kim byś się przyjaźniła, jak nie ze mną? Nikt z tobą nie wytrzymał szesnastu lat.
- Pff... To, że znamy się od urodzenia, nie znaczy, że chcę się z tobą przyjaźnić.
- Okej, to ja sobie już pójdę. - Ruszyłam dumnie. Czułam za plecami, jak mnie obserwuje. 3...2...1...
- Misao, przepraszam.
- Co powiedziałaś? Nie usłyszałam...
- PRZEPRASZAM CIĘ, MISAO! - Wykrzyczała na całe miasto.
Ja tylko parsknęłam śmiechem i podbiegłam do niej przytulając ją.
- Co drzesz jadaczkę? Już okey.
- Okey, ale nie zostawiaj mnie samej. Nigdy. - Odwzajemniła uścisk, lecz po chwili odsunęła się i powiedziała:
- Dobra. Do szkoły! Może spotkamy jakichś fajnych chłopaków?
- O czym ty biadolisz, nędza gąsko?
- Co? Nędzna?! Spójrz na siebie! Zawsze ubierasz się jak menel.
- Lepiej tak, niż w ogóle ubrań nie nosić.
- Nie kpij sobie z dorastających dziewczyn. To jest XXI wiek! Szesnaście lat to czas, kiedy młode dziewczyny się zakochują, spotykają chłopaków. A liceum od tego jest!
- Hai, hai...
- Nie "Hai'aj" mi tutaj! Masz mówić "Yes, Sir"!
- Yes, Sir!
- Lepiej. Truchtem do szkoły!
- Yes, Sir!
Ostatnie 10 metrów pobiegłyśmy.
Zmieniliśmy buty. Szybko ruszyliśmy do klasy 1C. Już wszyscy siedzieli w ławkach i gapili się na nas, jakbyśmy były duchami. Słychać było tylko szepty "Co to za słodka dziewczyna? A ta obok? Wygląda jak menel. Hihi..." Dobrze wiedziałam, że to o mnie i spuściłam nos na kwintę, jednak Suzi poklepała mnie po plechach i wyszeptała:
- Nie martw się. Dla mnie i tak jesteś piękna.
- Ale wcześniej mówiłaś, że...
- Nie niszcz nastroju. Twoja przyjaciółka cię pociesza.
- Hai!
Usiadłyśmy w ławce i wyczekiwaliśmy nowego nauczyciela od biologii. Miał on przyjść w zamian za Panią Hizuru, ponieważ poszła na macierzyński. Byłam pewna, że to będzie jakiś stary pryk, który jest zboczeńcem i się ślini.
W pewnej chwili do klasy wszedł dyrektor i powiedział:
- Witajcie uczniowie. Chciałbym wam przedstawić nowego nauczyciela biologii. -Wskazał na drzwi płynnym ruchem dłoni, a w nich ujrzałam faceta, który miał na oko dwadzieścia cztery lata - może mniej, może więcej. Był niezwykle przystojny. Włosy czarne jak smoła, a oczy bardzo ciemne, ale jednak roziskrzone. Nie uśmiechał się, co dawało wrażenie "zimnego" uczucia. Po plechach przeszły mnie ciarki. Nie mogłam oderwać od niego oczu. W jednej chwili nasze spojrzenia spotkały się, a ja odruchowo schowałam się za książką. Nie mogłam uwierzyć, że taki przystojniak jak on, spojrzał w moją stronę!
Wychyliłam się zza książki. Dyrektor już sobie poszedł, a nauczyciel napisał na tablicy swoje imię i nazwisko - Youka Jin. Wpatrywałam się w to jak ciele w malowane wrota. Jego pismo było naprawdę piękne. Odwrócił się do nas twarzą i spojrzał w moją stronę.
- Czy są jakieś pytania do mnie? - Wydawało się, jakby to do mnie kierował tą wypowiedź. Ale jednak nie do mnie.
- Panie Youka, panie Youka! Ma pan dziewczynę?- Z głębi klasy wyłoniła się drobna dziewczyna. Była to Suzi. Myślałam, że zaraz zemdleje ze wstydu. Niby to nie ja, ale jednak to moja przyjaciółka! Widziałam, jak próbuje zrujnować sobie reputacje.
- Przepraszam, jak masz na imię? - Zapytał oschle nauczyciel.
- Suzi. Suzi, proszę Pana...
- A więc Suzi, to moja sprawa czy się z kimś spotykam. Jeżeli to nie ma nic wspólnego z biologią, to proszę takich pytań nie zadawać.
- Przepraszam.
Usiadła spokojnie, ale jakby smutna. Wiedziałam, że wyniuchała sobie nową ofiarę.
- Eh... Biedny nauczyciel. - Zamiast pomyśleć powiedziałam to na głoś. Wszystkie spojrzenia z pana Youki przeniosły się na mnie, nawet sam nauczyciel patrzył na mnie z zaciekawieniem.
- Jak ci na imię?
Zapytał. Wstałam i ukłoniłam się.
- Misao!
- Nie krzycz.
- Tak jest! - Po salutowałam mu, na co cała klasa odpowiedziała gorącym śmiechem.
- Skoro jesteś taka pewna, to może po lekcjach posprzątasz klasę od biologii?
- Tak jest! - Odpowiedziałam mu jeszcze głośniej.
- To może tydzień? Albo miesiąc?
- Nie dziękuję!
- Aha, to miesiąc.
- Słucham? Nie!
- Miesiąc, a teraz siadaj.- Przewracając dziennik zganił mnie wzrokiem, jednak jego oczy mieniły się tak bardzo, że zamiast usiąść podeszłam do niego.
- Co ty robisz Misao?!
- Nic, tylko patrzę na pana oczy.
- Co takiego? - Widać było, że zrobiło mu sie głupio. Otrzeźwiałam od chichotów w klasie. Zawstydziłam się strasznie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, jednak nie miałam jak i gdzie. Potuptałam do mojej ławki i usiadłam szybko, tak, że krzesło się obsunęło i uderzyłam głową o kant biurka. Poczułam, jak kręci mi się w głowie i zamknęłam oczy.
Obudził mnie niski i ciepły głos.
- Misao, żyjesz? Misao? - Wisiał nade mną jak hiena nad swoją ofiara.
- Aaa!!! Co pan tutaj robi?!
- Co? Jak to co? To ja cię tutaj przytachałem! Jesteś ciężka.
- Co?! A pan to co... Niech pan patrzy na siebie!
- A co jest ze mną nie tak?!
- Wszystko!
- Niby co? - Przybliżył swoją twarz do mojej wyczekując odpowiedzi.
- W...Wszystko.
- A dokładniej? - Był coraz bliżej mnie. Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Musiałam to zrobić, to była moja jedyna broń, jaką posiadałam.
- Chce mnie Pan pocałować czy jak? Tak blisko uczennicy... Nie wstyd Panu!?
- Nie bardzo... -  Złapał mnie za głowę i pocałował w usta. Taki zwykły "cmok", ale jednak to był mój pierwszy pocałunek.
- C...Co pan robi!?- Czułam, jak złość we mnie wzbiera, a łzy same się cisną do oczu.
- Eh... To oczywiste, nadal jesteś dzieckiem.- Podrapał się po głowie po czym wyszedł z gabinetu pielęgniarki.
Dotknęłam odruchowo opuszkami palców warg, które były ciepłe od jego ust. Cały czas czułam jego delikatne usta i lekki zapach jego perfum, który nie chciał wyjść mi z nosa.
- Zemszczę się gnoju. - Powiedziałam to pod nosem, po czym złapałam się za głowę. Miałam plaster
i wielkiego guza na czole.
Usiadłam na łóżku, a do gabinetu szybko weszła prawie rozebrana pielęgniarka. Za drzwiami zauważyłam jeszcze niecny uśmiech pana Youki. Zmarszczyłam brwi, bo wiedziałam, co oni tam robili. Nauczyciel wytarł usta z czerwonej szminki i zatrzasnął drzwi.
- Kładź się i leź. Ktoś z twojej rodziny przyjdzie cię odebrać.
- Tak, proszę pani.
Położyłam się i przysnęłam. Po kilkunastu minutach obudziła mnie mama. Przyszła mnie odebrać. Wstałam
i wzięłam swój plecak. Pożegnałam się i wyszłyśmy ze szkoły. Mama od razu zaczęła mnie badać, czy aby na pewno niczego nie przeoczyli. Po chwili byłyśmy już w samochodzie. Zapięłam pasy i rzuciłam plecak na tylne siedzenia. Mama odpaliła silnik i po piętnastu minutach znalazłyśmy się przed domem.
Wysiadłam powolnie i ruszyłam do swojego pokoju.
- Idź się połóż, Wyglądasz, jakbyś miała zaraz umrzeć,
- Tak, mamo.
Powaliłam się na moim "łożu" i leżałam sobie. Rozmyślałam nad tym pocałunkiem z wcześniej, jednak wiedziałam, że nie mogę tego od tak sobie zostawić. Postanowiłam mu się odpłacić.
Następnego ranka byłam mega wykończona. Całą noc nie spałam, knując jakiś niecny plan. Mama podwiozła mnie do szkoły, a ja miałam PIERWSZĄ biologię! Kto wymyślił, żeby mieć z dnia na dzień biologię!? I to pierwszą... Otworzyłam klasę i okazało się, że się spóźniłam, znowu. Przeprosiłam za spóźnienie i szybko usiadłam przy swojej ławce.
- Misao, zostań po lekcjach.
- Po co?!
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Ale...
- Nie ma żadnych "ale".
- Tak, proszę pana.
Nie mogłam mu się postawić! Wszyscy patrzyli we mnie jak w lustro, co mnie jeszcze bardziej irytowało. Po chwili dotarła do mnie dziwna kartka, na której byłam narysowana ja i mój nauczyciel w nie dwuznacznej pozie. Zdenerwowałam się i wstałam. Trzymając w ręce obrazek  wykrzyczałam:
- KTO TO DO CHOLERY ZROBIŁ!? - Całą klasa wybuchła śmiechem, co mnie jeszcze bardziej rozgniewało. Po chwili jednak kartka została mi wyrwana przez mojego nauczyciela. Spojrzał na kartkę, a ja się zawstydziłam. Zauważył to chyba, bo się lekko uśmiechnął.
- Nie wiem, kto to narysował, ale widać, że nie ma talentu. Brzydki obrazek. - Wyrzucił go do kosza - Usiądź Misao, bo dostaniesz uwagę.
- Tak.
Usiadłam grzecznie i czekałam do końca lekcji. Kiedy wreszcie doczekałam się dzwonku, zostałam zatrzymana przez pana Youkę. Wzdrygnęłam się lekko, po czym wyrwałam moją rękę z jego silnego uścisku.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- O twoich ocenach i spóźnieniach. Zostało kilka miesięcy do końca roku, a tobie wychodzi jedynka.
- Co?!
- To!
- Ale...
- Musisz zdać, wiem.
- Co ja mam zrobić? - Ten usłyszawszy to, podrapał się po głowie i powiedział:
- Będę udzielał ci korepetycji, okey?
- Tak. Dziękuję!- Byłam  szczęśliwa jak nigdy. Wiedziałam, że już nie mogę sie zemścić za tamten pocałunek, ale postanowiłam mu wybaczyć.
- Dobrze, idź już.
- Tak!
Pokicałam jak zając na przerwę. Kiedy lekcje już minęły, postanowiłam jeszcze raz zajść do nauczyciela i podziękować mu. W klasie jednak go nie było. Postanowiłam na niego chwilkę poczekać.
Minęła godzina, potem półtora a go nadal nie było! Zła i zignorowana ruszyłam do wyjścia. Kiedy wreszcie byłam przy furtce zauważyłam, że Youka gada z jakimś łysym, niskim grubasem. Kłócili się, a grubas zaczął wymachiwać przed jego twarzą jakimś woreczkiem, chyba z diamentami! Widziałam je, bo skrzyły sie pod światłem. Nie myślałam za długo, tylko podbiegłam i wydarłam mu woreczek z łap. Tylko chwile trwało uchwycenie zdziwionej miny nauczyciela. Następnie zaczęłam uciekać, a grubas za mną. Był dość szybki jak na takiego kloca. Musiałam ciągle przyspieszać, aż wreszcie go zgubiłam. Rozejrzałam się, a w pobliżu nikogo nie było. Wyjęłam z kieszeni wcześniej schowany woreczek. Było w nim dużo diamentów i nie tylko. Rubiny i inne kamienie szlachetne. Połyskiwały w zachodzącym blasku słońca. To wyglądało pięknie. Po chwili poczułam jakby chłód za moimi plecami, na co szybko się obróciłam. To był Youke. Był rozgniewany, a jego spojrzenie chciało mnie zabić. Szybko schowałam kamienie do kieszeni i znów sprintem zaczęłam uciekać.

**********************
Ciekawostki
Edit. Karmel