O nas

Moje zdjęcie
Cały kraj! Rozsypane wszędzie, Poland
Bloga prowadzi sześć wspaniałych dziewczyn, które piszą opowiadania i historyjki. Mają wspólne zainteresowania: mangę i anime. Dzięki jednej z nich się poznałyśmy, tą mangą jest "Skip Beat!". Dużo jej zawdzięczamy i bardzo ją lubimy. To my: - Ognista, - Karmel, - Kahowska, - _xXx_, - Ciekawostki, - Taka Sobie.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

"Proszę wróć..." część trzecia.

Okiem Mai...
Obudziłam się  w dziwnym miejscu. Pierwsze co zobaczyłam to to, iż byłam otoczona szklaną ścianą w kształcie kuli.
Leżałam na łożu jak z komnaty królewskiej, przynajmniej tak mi się wydawało. Było ogromne i białe. Miało baldachim z białego koronkowego materiału. Można by pomyśleć, że jestem jak księżniczka.
Jak spojrzałam na siebie okazało się, że ubrana jestem w białą sukienkę do kolan z koronki na cieniutkich ramiączkach.
To było bardzo dziwne.
Rozejrzałam się wokół. Ujrzałam ogromną pustą przestrzeń. Jednakże po chwili dojrzałam jakieś rzeźby na niskich monumentach. Co było dziwne, te rzeźby nie miały twarzy. Wszystko było oświetlone świecami. Okna zaś zasłonięte czarnymi kotarami. Spojrzałam nad siebie by ujrzeć ogromną kopułę. Jak w bazylice, ale ta chyba była mniejsza.
Widziałam kiedyś zdjęcia bazyliki Św. Piotra w Rzymie, więc to było dość podobne, tylko szare.
Przestraszyłam się, ponieważ nie wiedziałam co ja robię w takim miejscu i tak ubrana.
-W końcu się obudziłaś- usłyszałam głos, jakby echem odbity od ścian.
-Kim jesteś i powiedz mi co ja tu robię?- bałam się i to bardzo, zwłaszcza że ten głos był zimny jak stal i ciął tak samo, gdy do mnie docierał. Aż dziw, że mnie nie przeciął po skórze.
Złapałam się za ramiona z powodu dreszczy.
-Nie wiesz co tu robisz, a wiesz chociaż kim jesteś?- to było dziwne.
-Jak to kim jestem? jestem....hmmm... czekaj, ale to niemożliwe żebym nie pamiętała własnego imienia!-krzyknęłam tym razem już przerażona. Zaczęłam uderzać w szklaną ścianę, a w odpowiedzi usłyszałam tylko szyderczy śmiech.
-Boję się- łzy spływały mi po policzkach strumieniem.
Okiem Naru...
Wszedłem do biura i ujrzałem pustkę. Nikogo nie było. Nie oczekiwałem jakiegoś przyjęcia, czy czegoś, ale brałem pod uwagę fakt, iż cała grupa będzie tu siedzieć i dyskutować, lub coś w tym stylu. Tymczasem nie było nikogo.
Nagle z gabinetu, z którego wcześniej korzystałem, wyszła Mori-san.
Jak tylko mnie ujrzała, uśmiechnęła się i podeszła do mnie i Lin'a.
-Naru, nareszcie jesteś, kazałeś na siebie czekać- dodała jakby z wyrzutem.
-Nic nie mogę poradzić na fakt, iż Anglia i Japonia są tak daleko od siebie- mruknąłem.
Madoka zaprowadziła mnie do kanapy, więc usiadłem i poprosiłem o herbatę.
Lin też usiadł i wyjął laptopa.  Wiedziałem, że będzie zapisywać wszystko, jak zawsze.
-A więc gdzie reszta?- zapytałem by zacząć rozmowę na temat Mai.
-Szukają jej wszędzie, tam gdzie mogłaby być i w ogóle zbierają wszelkie dostępne informacje- Madoka raczej nie była zbyt wesoła.
-Powiedz co wiesz, to z innymi pójdzie szybciej- rzeczowo i prosto.
-Dobrze, a więc od początku: w zasadzie zauważyłam, że od jakiegoś czasu Mai zachowywała się coraz dziwniej-
-Co masz przez to na myśli?- zacząłem się zastanawiać, czy to był naprawdę dobry pomysł, ale wciąż miałem wyrzuty sumienia z powodu zignorowania tych snów.
-Właściwie coraz mniej się uśmiechała i mniej okazywała uczucia, jakby nie ona, w dodatku często uciekała gdzieś myślami. Myślała, że nic nie zauważę, ale od razu widziałam zmiany, więc zaczełam baczniej się je przyglądać. Było coraz gorzej z każdym dniem im bliżej było jej urodzin. W dniu, w którym to zniknęła jakoś tak pomyślałam, że sobie wszystko na spokojnie przypomnę i teraz jak o tym myślę, to w zasadzie zaczeło się to od twojego wyjazdu Naru- tu spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Nieważne, mów dalej- zbyłem ją.
-I właśnie dzień wcześniej rozmawiałyśmy o tym, co tam na te jej urodziny zrobić i tak dalej. Zaznaczam, że rozmawiałyśmy przez telefon, więc wiedziałam, że jest w domu i umówiłyśmy się na następny dzień od rana w biurze. Wiedziałam, że Mai zaprosiła kilkoro naszych znajomych i dwie koleżanki z klasy, więc byłam przygotowana na dość miłą atmosfere i w ogóle, i miałam też nadzieję na ujrzenie tego jej wspaniałego uśmiechu- tu na chwilę przerwała zatapiając się w wspomnieniach. Ja też przypomniałem sobie jak Mai się uśmiechała tak zawsze beztrosko i szczerze, co dawało takie poczucie, iż można jej ufać.
Nieraz się kłóciliśmy, ale często bywało tak, że to dzięki niej atmosfera była przyjemna.
Teraz jak o tym pomyślę, to często myślałem o niej jak już wyjechałem. Eugene był jej przewodnikiem w snach, a ja nawet się nie domyśliłem. Dopiero pod koniec. Byłem pewien, gdy wyznała mi, że mnie lubi, iż tak naprawde to polubiła mojego zmarłego brata, którego widziała w snach. Sama zresztą nie była pewna.
Słuchałem Madoki, a Lin zapisywał.
Po godzinie od mojego przybycia w końcu przyszli też Bou-san, John, Masako i Ayako. Zauwazyłem, że nie mają zbyt wesołych min.
-Naru, w końcu przyjechałeś- Bou jak zwykle podszedł i poklepał mnie po plecach.
-Właściwie godzinę temu już byłem, a więc podajcie mi fakty jakie zdołaliście zebrać-
-Naru jak zwykle rzeczowy i bezpośredni- spojrzałem na Bou-sana.
Nagle zauważyłem coś, jakby cień stojący obok niego.
Starałem się przyjrzeć temu czemuś, gdy nagle jakby uciekło. Usłyszałem przy tym śmiech. Śmiech tak dobrze znany.
Spojrzałem po wszystkich. Oni też to słyszeli.
-Masako, czy ty to widzisz?- zapytałem nawet na nią nie patrząc, tylko szukając "cienia".
-Tak i to już od jakiegoś czasu, ale nic nie mówiłam, ponieważ nie byłam do końca pewna- jej spokojny ton wyraźnie dawał do zroumienia, że doskonale wie kim jest ów cień.
-Powiedz, czy to jest to, o czym myślę?-
-Właśnie nie do końca Naru, ponieważ to wygląda jak uczucie, które przybrało formę- skądś to znałem, ale nic nie przyszło mi do głowy.
-Wiecie co, coś mi do głowy przyszło!- krzykneła Madoka.
-Coś się stało?- Bou-san podszeł do niej.
-Właściwie to już jakiś czas temu to zauważyłam, tylko nie przejęłam się, ponieważ nawet nie brałam tego jako coś poważnego-
-Przedź do rzeczy- syknąłem lekko. Madoka spojrzała na mnie i podeszła do półek z książkami przy oknie. Wzieła jakąś książkę i podała mi ją. "Rozdzielenie duszy" tak brzmiał tytuł. Tylko spojrzałem na tę książkę i już wiedziałem, skąd znam sprawę z przybieraniem formy przez uczucia.
-Lin, musisz do niej zadzwonić- odwróciłem sie do siedzącego i wciąż piszącego mężczyznę.
Zatrzymał palce i spojrzawszy na mnie rzekł:
-Nie tym razem Naru. Teraz to ty powinieneś do niej zadzwonić, zwłaszcza że ona już i tak wszystko zapewne wie- jego głos był raczej ponury.
Wiedziałem, że tak mi odpowie, ale wiedziałem też, że ta dziewczyna, nie, zaraz, kobieta, mi odmówi. To było pewne, ale nie miałem wyjścia, ponieważ to od niej dostałem tę książkę i to w wersji japońskiej, a nie w  jej rodzimym języku.
Wziąłem do ręki słuchawkę telefonu i wybrałem numer, który znałem na pamięć.
Tymczasem w Polsce....
Siadłam na łóżku i spoglądałam po ciemnym jeszcze pokoju. Jest chyba 4 rano jak się nie mylę. Tak, nie mylę się. Pytanie, co mnie obudziło. Już wiem, zaraz zadzwoni telefon.
Specjalnie sobie na dzisiaj zaplanowałam dzień, ale doskonale wiem, że w każdym momencie coś się może stać, więc i tak mówiłam słowa typu "ale niczego nie obiecuję, ponieważ nie wiem, jak z wolnym czasem mi wyskoczy".
Tak tak, święte słowa. Już wiedziałam czemu telefon zadzwoni i wiedziałam kto zadzwoni. Cholerny dar widzenia wszystkiego w przyszłości.
Jestem już i tak zmęczona, bo spać późno poszłam, a on mi jeszcze każe wstawać o 4 rano. Czyżby zapomniał o strefie czasowej??!! Dupek, jak go dorwę, to zabiję.
Telefon zadzwonił.
-Nawet nie myśl, że ci w czymkolwiek pomogę oraz że przyjadę do pieprzonej Japonii tylko dlatego, że koleżaneczka zagineła!- krzyknełam do słuchawki i rozłączyłam się. Od razu mi sie lepiej zrobiło jak się na nim wyżyłam.
Połozyłam sie spać wiedząc doskonale, że poczeka trzy godziny zanim zadzwoni ponownie.
Dobrze mu tak, draniowi jednemu. Przeklinać nie będę nawet w myślach. Obiecałam to sobie.
Zasnełam od razu, gdy przyłożyłam głowę do poduszki.
Tymczasem Naru...
-Nawet nie myśl, że ci w czymkolwiek pomogę oraz, że przyjadę do pieprzonej Japonii tylko dlatego, że koleżaneczka zaginęła!- odsunąłem ucho od słuchawki słysząc ten wrzask. Jak się rozłączyła, spojrzałem na zegarek i policzyłem jaka jest u niej godzina. Musiała się ostro wkurzyć.
Postanowiłem, że zadzwonię za jakieś trzy godziny, to już zapewne wstanie i może będzie mieć lepszy humor.
-Naru, mówiłem ci- Lin był bezlitosny.
-Ja też wiedziałem, ale zapomniałem o różnicy czasowej- podrapałem się w czoło.
-Dobra, za jakieś trzy godziny zadzwonię do niej znowu i potem wam wszystko wytłumaczę- no tak, reszta stała osłupiała, ponieważ w ogóle nie rozumieli języka jaki wydobył się ze słuchawki.
-Ja i Lin teraz pojedziemy do siebie i spotykamy się za trzy godziny, a wy w tym czasie postarajcie się coś więcej znaleźć lub sobie przypomnieć- tyle na teraz.
Okiem Mai...
Siedziałam na łożu i starałam się za wszelką cenę przypomnieć, jak mam na imię. Widziałam twarze jakichś ludzi, ale ich też nie pamiętałam, co mnie jeszcze bardziej przerażało.
-Proszę, wypuść mnie stąd- powiedziałam głośno. Obok mojego więzienia, tak nazwałam to szklane coś, co mnie otaczało, pojawiła się postać. Cała ubrana na czarno. Wydawała mi się znajoma, ale jej zimne oczy cięły mnie spojrzeniem.
-Za co ty mnie tak nienawidzisz?- zapytałam.
-Jesteś dokładnym przeciwieństwem, a jednocześnie taka sama. Musisz się wysilić aby odkryć, za co ja cię mogę tak nienawidzić- jej syczący zimny głos był jak mróz w zimie. Nie wiedziałam co mi chciała w ten sposób powiedzieć, ale coś mi mówiło, że to może być najważniejsze, co powinnam odkryć, ponieważ to mi pomoże.
Nic nie mówiąc odwróciłam się i zaczełam się zastanawiać nad jej słowami. Tymczasem czarna postać odeszła zostawiając po sobie tylko echo szyderczego śmiechu.

******************
och, jak mi teraz dobrze poszło i mam nadzieję iż się spodoba.
Biuziaki moje dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*...

Edit: Kahowska



"Proszę wróć..." - Część druga.

Okiem Madoki-san...
Nie mogło być gorzej. Tyle się działo, a ja nic nie mogłam poradzić na tę sytuację. 
Szukałam Mai już od tygodnia nie mówiąc o tym jak na razie nikomu. Nie wiedziałam, co się z nią działo.
Miała przyjść w swoje urodziny do biura i mieliśmy wyprawić małe przyjęcie z tej okazji.
Mai nie chciała nie wiadomo czego, po prostu zwykłe przyjemne chwile w gronie przyjaciół. Cieszyłam się, że wreszcie Mai stanie się niezależna w pełni. Wiedziałam, że nie pytała o Naru, ponieważ nie chciała więcej cierpieć. Z czymś walczyła i mimo, że domyślałam się co to może być, jakoś nie chciałam na ten temat rozmawiać, żeby jej nie zranić. Jednakże czekałam, aż sama zacznie rozmowy o Naru. Nic jednak się do tej pory nie wydarzyło.
Jestem osobą rozsądną i niestety nie posiadam żadnych mocy jak ona, ale zawsze się staram, aby nic nie zostało na jej głowie. Mai stała się cicha i jakaś bardziej zamknięta w sobie, co mnie zmartwiło. Teraz to ja już nie wiem, co się z nią dzieję.
Zniknęła tak po prostu. 
Byłam wszędzie, ale nikt jej nie widział. 
-Będę musiała poprosić o pomoc- wyszeptałam drapiąc się po głowie. Spojrzałam na telefon. Jakoś nie wiedziałam do kogo najpierw powinnam zadzwonić.
Nagle przyszło mi do głowy, że powinnam zacząć od najbliższych przyjaciół.
Najpierw Bou-san.
-Halo, Bou-san z tej strony Mori. Czy mógłbyś przyjechać do biura?- zapytałam na wstępie, nawet nie czekając na jego odpowiedź. Zaraz się też wyłączyłam i zadzwoniłam do John'a, młodego księdza.
Po skończonej rozmowie wyglądającej praktycznie tak samo zdążyłam jeszcze zadzwonić do Ayako i Masako.
Obie także zdołały tylko wysłuchać, co powiedziałam i tyle.
Czekałam na nich z napiętymi nerwami.
Czułam się źle z faktem, iż wcześniej o tym nie pomyślałam.
Powinnam od razu do nich zadzwonić, a nie sama szukać.
W końcu po jakiejś godzinie zebrali się wszyscy.
-Pozwólcie, że zacznę od razu i bez zbędnych owijań w bawełnę, a mianowicie, Mai zniknęła jakiś tydzień temu i nigdzie jej nie ma- byłam pewna, że dobrze robię, mówiąc im o tym i że pomogą mi jej poszukać, w końcu to jej przyjaciele, prawda?
-Jak to zniknęła?- zapytał Bou-san.
-No właśnie. Zniknęła tak po prostu tydzień temu. Jak zwykle rano zadzwoniła do mnie mówiąc, że przyjdzie do biura, ponieważ chciała zrobić jakieś małe przyjecie i zaprosić was wszystkich, w końcu to 18-stka prawda i jakoś nie dotarła i poważnie się martwię- usiadłam na krześle i spoglądałam na wszystkich. Mieli zatroskane twarze. Chyba mi pomogą prawda?
Okiem Mai...
Ciągle byłam w ciemności. Otaczała mnie jak powietrze. Nic nie widziałam oprócz samej siebie. Wyglądało to tak, jakbym utkwiła w powietrzu, w ciemności widząc tylko siebie.
Rozglądałam się w nadziei, że coś zobaczę. Nagle jakieś wątłe światełko w oddali mignęło jak nadzieja w sercu.
Ja, nie wiedząc jak się poruszać w tej dziwnej przestrzeni, poczęłam jakby biec w stronę tej jedynej szansy na dowiedzenie się, o co chodzi w tym wszystkim.
Kiedy jako tako dostałam się do tego malutkiego i wątłego światełka, zobaczyłam ich wokół mnie więcej i doszłam do wniosku, iż są to dobrze znane mi z moich snów, hitodama. 
Nie wiele myśląc, zaczęłam się jakby rozglądać za jedyną osobą związaną z tymi małymi duszami zmarłych. Ponieważ on zawsze pojawiał się tuż po tym jak je zauważałam.
Niestety, nie było nikogo. 
Nagle bardziej wyczułam, niż zobaczyłam kogoś. Był niedaleko ale jakoś tak nie widoczny.
~Pomóż mi!~krzyczałam, ale mnie nie słyszał zapewne i nagle znów zapadła ciemność, jakbym zemdlała.
Tymczasem w Londynie...
-Lin, mógłbyś podać mi dzisiejszą gazetę?- Naru swym jak zwykle spokojnym tonem i twarzą bez wyrazu, wyciągnął rękę w stronę swojego asystenta.. Ten tylko podrzucił gazetę, a Naru złapał ją w locie nawet nie patrząc, ponieważ popijał herbatę.
Nagle rozdzwonił się telefon od dawna milczący, przez co można się jeszcze dziwniej było poczuć, gdy taką ciszę przerywa dość uporczywe dzwonienie.
-Lin, odbierzesz proszę?- czarnowłosy tylko spojrzał w stronę Lin-sana.
Nie miał ochoty na żadne rozmowy z nikim, bez wyjątku.
Lin tymczasem podszedł do aparatu i podniósł słuchawkę, by po krótkiej wymianie zdań spojrzeć na Naru z powagą w oczach.
-Chodzi o Taniyamę-san, ona zniknęła jakiś czas temu i nikt nie wie, co się z nią dzieje- Naru nawet się nie poruszył. Starał się już jakiś czas wymazać z życia pobyt w Japonii.
Nie miał zamiaru wracać, nawet jeśli chodziło o Mai, a może zwłaszcza o nią? Sam nie był pewny do końca.
Ostatnio też śnił mu się sen, w którym Mai jakby zamglona błaga go o pomoc.
Nie przejął się tym, ponieważ myślał, iż to zwykły sen. Zresztą trochę się bał, że to może się okazać prawdą i dlatego nie chciał się tym przejąć.
Jednakże teraz, gdy Lin powiedział mu, iż chodziło o Mai, to wyszło na to, iż wiedział, że tak będzie i że po prostu przyjął ten fakt do wiadomości. Prawda jednakże była taka, że wewnątrz siebie walczył sam ze sobą, by nie wskoczyć do samolotu i nie odnaleźć Mai jak najszybciej.
Nie wiedział jednak jednego, że to była w zasadzie jego wina, iż Mai zniknęła.
-Powiedz, że przylecimy jak tylko się uda i wtedy na spokojnie wszystko zbadamy- powiedział spokojnie jakby nawet nic się nie stało.
Okiem Madoki-san...
Nie spodziewałam się, że Naru się zdecyduje na przyjazd. Wiedziałam już od jakiegoś czasu, że nie ma zamiaru wracać. Nie wiedziałam tylko dlaczego, ale to w swoim czasie. Jakoś tak nieprzerwanie krążyła mi myśl, iż Mai jest w nim zakochana, ale nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków.
Gdybym mogła czytać w myślach.
Gdy tak siedziałam wraz z innymi w biurze i gadaliśmy o tym, co zrobimy aby znaleźć Mai i co zrobi Naru jak przyjedzie, naszło mnie dziwne wrażenie, że ktoś jest z nami, ale to chyba moja wyobraźnia.
-Wiecie co, postanowiłam poczekać aż Naru przyleci do Japonii i wtedy obmyślimy co dalej. Co wy na to?- spojrzałam na nich, a oni tylko skinęli głowami.
-Rzeczywiście. Bez niego nie ruszymy dalej- Bou-san pokiwał głową i jakoś tak zmarkotniał.
-Bou-san, czy coś się stało?- zapytała Masako, też jakby wyczuwając czyjąś obecność.
-Nie, to nic takiego, tylko po prostu mam wrażenie, że Mai zaraz wejdzie z tym swoim uśmiechem i zapyta, co to za zgromadzenie. Czuje się jakby była tutaj z nami- dodając to ostatnie Masako rozejrzała się wokół i pokiwała głową.
-Też mam wrażenie, że jest z nami- Ayako zaś spojrzała na oboje ze zrozumiem, mimo to nic nie powiedziała. John nie wiedział zbytnio, co maja na myśli, ale też miał to wrażenie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Poczekajmy na Naru, powinien być tu w ciągu kilku dni, a jakby co, to zawiadomię was, więc idźcie już do domu, ok?- zaczęłam ich wyganiać. W końcu też zostałam sama.
Podeszłam do okna obok którego stały półki z książkami. Nagle rzuciło mi się w oczy, że jedna z nich była ustawiona w innym miejscu niż zawsze.
Wzięłam ją i wstawiłam tam gdzie powinna być.
Nie zwróciłam uwagi na fakt, iż ta książka już wcześniej była tak przestawiana. 
Powinniśmy wszyscy na spokojnie poczekać na Naru. Czułam, że dzięki niemu uda nam się znaleźć Mai szybciej i dowiedzieć się, co się stało.

-----------------------------------------
"hitodama"- błędne ogniki reprezentujące dusze zmarłych. *********
cześć kochani, muszę stwierdzić, iż ciężko mi było napisać ten rozdział i kończyć w tym momencie, ale no wiecie, zawsze napisze więcej... buziaki moje dobre duszki:*:*:*:*:*
Edit: Kahowska

niedziela, 13 stycznia 2013

Dirty pistols without Love przeładowanie 3

Przepraszam wszystkich z góry za to, że tak rzadko piszę.  Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich dwóch części to daje link, żeby nie trzeba było szukać :D Życzę wszystkim miłego dnia/nocy. Piszcie w komentach, czy wam się podoba :D

Cz. 1 http://szalenstwa-naszej-wyobrazni.blogspot.com/2012/10/dirty-pistols-without-love-przeadowanie.html

Cz. 2 http://szalenstwa-naszej-wyobrazni.blogspot.com/2012/12/dirty-pistols-without-love-przeadowanie.html

Kahowska
----------------------------------------------------------------------------------



-No dobraaa..... Ta jasne. Mam iść gdzieś z obcym facetem tylko dlatego, ze wymienił imię mojej ciotki. Uważasz mnie za skończoną idiotkę?
-Szczerze powiedziawszy to tak. A co? Jakis problem?

Zabije goscia. Normalnie go ukatrupię. I jeszcze ten szyderczy uśmiech. Nienawidzę go. Kij z nim. Odwróciłam się i zaczęłam iść do klatki schodowej. Jeszcze 5 kroków, schody i będę w domu. Grzebałam w torbie w poszukiwaniu klucza, gdy coś dziwnego zwróciło moja uwagę. Czemu dopiero teraz sobie to uświadomiłam, że tego faceta otacza jakaś dziwna aura. I do tego te oczy. Zupełnie jak u cioci Lizy.

-Max, dobrze pamiętam? Może wejdziesz na herbatę? Chciałabym cię o coś zapytać. -Nie mam pojęcia co ja wyprawiam, ale muszę mu zadać to pytanie i podejrzewam, ze odpowiedz na nie zajmie trochę czasu. Z jego wielkich ze zdziwienia oczu wnioskuje, ze nie spodziewał się żadnej inicjatywy z mojej strony. Punkt dla mnie. - To jak? Wchodzisz czy nie? A może moje pytanie przerasta twoje możliwości analityczne?
-Już nie badz taka do przodu, bo ci  z tylu zabraknie.
-O moje tyly nie musisz sie martwic.

Otworzyłam drzwi do klatki. Max zaczął iść w moją stronę, co uznałam za tak.  Prowadziłam go do mieszkania, ale im bliżej niego byłam, tym byłam bardziej przerażona. Przed oczyma nadal miałam obraz taśmy policyjnej i chmary ludzi wałęsających się po domu.

-Wszystko w porządku? - Prawie spadłam ze schodka z przerażenia.
-Czy ty, do jasnej cholery, musisz mnie tak straszyć?! Chcesz, żebym zeszła na zawał, czy jak?
-I bez mojej pomocy byś zeszła. Wyglądasz jakbyś miała zaraz kopnąć w kalendarz. Matko... wiedziałem, że to się tak skończy. Nie jesteś jeszcze gotowa, żeby tam wejść. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz na to gotowa. Chodźmy lepiej do jakiejś kawiarni. Tam spo...
-Nie. Jest w porządku. - Musiałam wyglądać strasznie, skoro nawet on zaczął się o mnie martwić.

Spojrzałam w górę. Zostało jeszcze jedno piętro. Za późno, żeby wracać. Ogarnęłam się w sobie i wbiegłam po schodach na samą górę. No, nie tak strasznie. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Pewnie policja zamknęła. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam. Widok, jaki zastałam zupełnie mnie zaskoczył. Było czysto. Zbyt czysto. Nie było nawet kurzu. Popatrzyłam na Maxa, na mieszkanie, znowu na Maxa.

-Czy policja zawsze po sobie tak dokładnie sprząta?- pytam się.
-Nie wiem, ale nawet jeśli, to nie wydaje ci się zbyt czysto, nawet jak na śledczych?
Oboje spojrzeliśmy po sobie. Coś było nie tak.
-Czekaj, wyjdź na chwilę. Wejdę pierwszy, a ty za mną. Masz się trzymać blisko mnie. I zamknij drzwi na klucz.
-Yhym. -  Nie miałam nawet odwagi zaprotestować.

Sprawdziliśmy salon, balkon, pokoje mój i cioci, łazienkę i kuchnię. Pusto. Nagle coś spadło w przedpokoju. Nim zdążyłam nawet odwrócić głowy, a Maxa już nie było. Za chwilę usłyszałam jego głos:
-Ałaaaa... Fantom, to ja. Przes..ał..tań! Fantom!

Pobiegłam szybko zobaczyć co się dzieje i kim jest Fantom. Scena jaką zobaczyłam rozbroiła mnie. Widok dosyć sporego faceta, który nie może sobie poradzić z małym kotkiem położył mnie na deski. Nokaut przez cios poniżej pasa. Zaczęłam się śmiać jak opętana.

-Ej, Elen, nie śmiej się. Lepiej mi pomóż! Ałaaa... Fantom, do jasnej cholery, bo cie wyrzucę za drzwi.
-Ja...hahaha.. nie mo...hahah.. gę przestać..hahahahahahahaha.... Straczy, hahahahaha, bo mnie , hahahha, brzuch boli hahahaha....
-Koniec tego dobrego. - Kot się już uspokoił, siedział na podłodze i lizał sobie zadowolony łapę.- Nikogo tu nie ma. Możesz już zrobić tą herbatę.
-Tak, tak. - Miałam banana na twarzy. Już dawno tak się nie śmiałam.- Rozbierz się i wejdź do salonu. Jakieś wytyczne co do rodzaju herbaty? A może wolisz kawę?
-Jeśli masz sypaną to chętnie. Z mlekiem i jedną łyżką cukru.
-Okey panie Nie-Mogę-Poradzić-Sobie-Z-Małym-Kotkiem. -Zaśmiałam się. Max pokazał tylko język. Też wystawiłam swój i poszłam do kuchni.

Zachowywał się jak dzieciak, co było słodkie. Dawno z nikim się tak szczerze nie śmiałam. Gdyby nie był jeszcze taki wredny dla mnie. Nie wiem o co mu chodzi. Może jak ja będę dla niego miła, to on też zmieni swój stosunek do mnie? Warto spróbować. W międzyczasie woda zaczęła się gotować a gwizdek wyrwał mnie z rozmyślań. Fantom, mała czarna kotka o złotych oczach nie spuszczała ze mnie wzroku. Jakoś ją polubiłam i chyba z wzajemnością. Zrobiłam kawę dla Maxa i herbatę dla siebie a potem wyjęłam małą miseczkę i nalałam do niej trochę mleka, po czym położyłam ją na podłodze, zabrałam kubki i ruszyłam do salonu. Brązowowłosy siedział na kanapie i czytał gazetę z programem. Zobaczywszy mnie, poskładał ją i odłożył na stolik.

środa, 2 stycznia 2013

Ankieta "Ulubiona postać męska"

Ankieta będzie trwała do 4 lutego, do godziny 23:45. Umieszczona jest na lewym pasku bocznym naszego bloga.
Zadane pytanie znajduje się również na naszym profilu na facebooku, więc tam też można podzielić się swoim zdaniem.

Zobaczmy, jaki będzie wynik naszego wspólnego głosowania. Jestem ciekawa, czy nasz wybór będzie przewidywalny, bądź jednak nie. Sprawdźmy!
Jest to nasza pierwsza ankieta blogowa, więc dajmy czadu. A może w przyszłości pojawią się kolejne? Zabawmy się, wszyscy oddajmy swój głos!

Zapraszam serdecznie - Karmel.

Balansując nad krawędzią przepaści - Rozdział II

     Ami myła się rozmyślając ciągle, czy aby nie powinna komuś powiedzieć o zdarzeniu, które miało miejsce poprzedniej nocy i czy aby na pewno nie było ono snem. Mimowolnym ruchem dotknęła się w najbardziej intymne, kobiece miejsce. Czuła, że coś straciła. Coś czego nie mogła już odzyskać. Zamknęła oczy i jeszcze raz powróciła myślami do tego momentu. Nie wiedziała, dlaczego się nie opierała i oddała w pełni. Może to dlatego, iż i tak nie spotka już tego mężczyzny. A może dlatego, że jego głos tak kuszący i pociągający wydał jej się znajomy i w pełni zaufany.
   
     Z zamysłu wyrwał ją głos matki wołającej ja do kuchni na obiad. Wstała okryła się ręcznikiem i pokierowała do pokoju, w którym w nocy przeżyła wszystkie te wspaniałe chwile. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej ciuch.
     Ubrana w bluzkę na ramiączkach i szorty zeszła na dół do kuchni i wzięła porcję curry, która przygotowana była dla niej, po czym powędrowała do salonu siadając na kanapie przed telewizorem, obok kuzyna.
- A więc, o czym tak ciągle myślisz?
Dziewczyna spojrzała pytająco na chłopaka.
- Co masz na myśli?
- Nie udawaj. Przez cały dzień chodzisz z głową w chmurach.
- Nic się nie stało, naprawdę. Nie masz się o co martwić, Rai.
Chłopak odłożył na wpół pusty talerz i spojrzał kuzynce prosto w oczy.
- Ami. Wiem, że to był dla ciebie szok, gdy dowiedziałaś się, że nie jestem twoim prawdziwym kuzynem. Ale proszę zapamiętaj, że to tylko z biologicznego punktu widzenia i że nadal możesz mi o wszystkim bez obaw powiedzieć.
- Wiem o tym i bardzo się cieszę, że mam  w tobie oparcie. I nie martw się, naprawdę nic się nie dzieje.
- Dobrze, niech będzie - powiedział uśmiechając się do niej.
   
     Oboje jedli oglądając jeden z programów rozrywkowych, po czym zabrali się do odrabiania lekcji. Rai, jak zwykle, pomagał w nich Ami, jako że zajmował jedno z czołowych miejsc w rankingu szkoły. Ami udawała, iż z zaciekłością walczy z jednym z równań, lecz tak naprawdę po raz kolejny pogrążyła się w myślach nie zdając sobie nawet sprawy, iż jest bacznie obserwowana. Rai przypatrywał się od dłuższej chwili zastanawiając się, czy naprawdę nie ma zamiaru pisnąć ani słówka na temat zdarzeń z poprzedniej nocy i czy naprawdę ma zamiar udawać, iż nic nie zaszło. Bacznie się w nią przypatrywał, a ona spojrzała na niego.
- Mam coś na twarzy? - Spytała widząc, jak się w nią wpatruje.
- Nie, nic.
- To, dlaczego się tak na mnie patrzysz?
- A tak jakoś.
Powiedział spuszczając z niej wzrok i przeciągając się.
- Co ty na to byśmy zrobili sobie przerwę? - Zapytał z wspaniałym uśmiechem ukazującym jego perliste proste zęby.
- Z miłą chęcią - wstała. - Spytam się mamy, czy ma jakieś lody na deser.
- Dobrze.
Ami wyszła i pokierowała się w stronę salonu, tam  siedziała jej matka.
- Mamo, są jakieś lody w zamrażalce?
- Hmm... Chyba nie, ale jak chcesz to dam Ci pieniądze i pójdziesz kupić.
- Dobrze, tylko powiem Rai'owi, że idę do sklepu.
   
     Ami wyszła z domu kierując się w stronę najbliższego sklepu, zostawiając w domu przyszywanego kuzyna, który wygodnie leżąc na tatami rozmyślał nad tym, co zrobił poprzedniej nocy."Czyżby mnie nie rozpoznała? Dziwne, iż jeszcze nie zauważyła tych moich nocnych wyjść, przecież zawsze wracałem jej oknem?" - te i wiele podobnych pytań kłębiło mu się w głowie. Zastanawiał się, dlaczego właśnie teraz musiała się zbudzić, gdy przecież już tyle razy wchodził tamtędy, by móc po napawać się jej widokiem po skocznej robocie. Nagle wstał z pewnym siebie uśmiechem. Skierował się ku szafie. Otworzył ja, po czym wyjął z tajnej skrytki maskę i jeden z kompletów ubrań, wraz z kilkoma innymi rzeczami. Zamaskowany i niezauważony wyszedł z domu z myślą, że jak go nie rozpoznała wtedy, to może nie rozpozna go i teraz.
   
     Ami wracała ze sklepu z kupionymi lodami. Sama nie wiedziała, kiedy wyszła ze sklepu podążając w stronę domu. Jak przez cały dzień, tak i teraz, była pogrążona w myślach, z których wyrwało ją nagłe szarpnięcie. Została wciągnięta zaułek i przyparta do muru przez dwóch wysokich typów. W oczach dziewczyny z łatwością można było wyłapać strach. Oboje uśmiechali się przerażająco.Jeden nich nachylił się nad nią i wypowiedział jej do ucha ochrypłym głosem:
- Chce usłyszeć twój głosik, gdy będę cię gwałcił.
Ami spojrzała na niego przerażonym wzrokiem i zaczęła się szarpać, gdy dotknął jej bioder. Ten tylko się zaśmiał, lecz jego śmiech nie trwał zbyt długo. Został przerwany, gdy obok jego głowy przeleciało ostrze, wbijając się pomiędzy jego palce, które oparte były o ścianę. Oprychy rozejrzały się zdumione, co się dzieje, a Ami wyrwała się i pobiegła na ślepo wpadając w czyjeś ramiona.
  
     Spojrzała na osobę, która ja trzymała w objęciach, a jak się okazało był to ów zamaskowany mężczyzna, z którym zrobiła "to" pierwszy raz. Spojrzał na nią i uśmiechnął się pewnie, a w myślach przeszła mu myśl - "A więc mnie rozpoznała. Znakomicie".
-Pomóc ci - wymówił szeptem wprost od jej ucha.
- Byłabym wielce wdzięczna.
- Dobrze, ale w zamian będziesz musiała mi coś obiecać.
Ami zastygła, po czym przemówiła lekko drżącym głosem.
- A czemu muszę coś obiecywać. Przecież i tak nie masz pewności, że dotrzymam słowa.
- Och! Znam cie lepiej, niż myślisz i wiem, co się dzieje, gdy nie dotrzymujesz obietnicy. Z tego co pamiętam, ostatnim razem trafiłaś do szpitala i mało nie umarłaś.
- Co? Skąd to wiesz?
- Nieważne. Ważniejsze... Czy obiecasz robić wszystko, co Ci rozkaże? Czy może chcesz, bym sobie poszedł zostawiając cię z nimi samą?
Spojrzała na niego z przerażeniem, ale przytaknęła.
- Obiecuje robić to, co mi rozkażesz.
- Grzeczna dziewczynka - szepnął jej delikatnie do ucha, po czym zwrócił się dwóch facetów patrzących wprost na nich. - Spieprzajcie! Chyba wiecie kim jestem i jaką mam władzę w tym mieście.
     Oboje popatrzyli na niego ukrywając strach,który ich przepełniał.
- Wiemy, lecz zanim odejdziemy. Odpowiedz nam na pytanie.
- Pytanie - powtórzył zdziwiony. - Dobrze, pytajcie.
- Dlaczego ją uratowałeś?
- Dlaczego? - Spojrzał na nich zdziwiony pytaniem, po czym się uśmiechnął. - Jak to? Czy to nieoczywiste. Ponieważ nie lubię się z nikim niczym dzielić, a ona jest moja.
Powiedział przejeżdżając językiem po jej policzku.


*********************

_xXx_
Edit. Karmel

wtorek, 1 stycznia 2013

2013!

Szczęśliwego Nowego Roku!
Happy New Year!

Życzy ekipa SNW :)

Aby ten rok był chociaż lepszy od poprzedniego, żeby było lepiej, a nie - gorzej xD