O nas

Moje zdjęcie
Cały kraj! Rozsypane wszędzie, Poland
Bloga prowadzi sześć wspaniałych dziewczyn, które piszą opowiadania i historyjki. Mają wspólne zainteresowania: mangę i anime. Dzięki jednej z nich się poznałyśmy, tą mangą jest "Skip Beat!". Dużo jej zawdzięczamy i bardzo ją lubimy. To my: - Ognista, - Karmel, - Kahowska, - _xXx_, - Ciekawostki, - Taka Sobie.

środa, 28 listopada 2012

Nieświadomość

Co mogłam zrobić w tej sytuacji? Nic, tylko żyć i tym wszakże życiem pokutować. Ale dlaczego muszę pokutować? Tak, to moja kara którą muszę odbyć, a ona będzie mi już zawsze przy tej karze towarzyszyć. Tak jak teraz widzę ją śmiejącą się przeraźliwym głosem. A ja co robię? Tylko siedzę na podłodze, wokół  pełno piór, wszystko jest w nie ładzie, a ona tylko się śmieje mówiąc, że zostanę z nią już na zawsze. I miała racje nie mogło być inaczej, bo przecież towarzyszyła mi od tego traumatycznego zajścia.
Pamiętam to bardzo dobrze. Było to jesienią, miałam dziewięć lat i razem z rodzicami oraz siostrą bliźniaczką pojechaliśmy na biwak do pobliskiego lasu. Rodzice bardzo często organizowali nam takie wyjazdy. Do tego zawsze bardzo się cieszyłam na te wyjazdy. Zabawa, ognisko, spanie pod gołym niebem myślałam, że nie może być nic wspanialszego i że nic nie może się stać. Jednak bardzo się myliłam.
Ten biwak zaczął się całkiem zwyczajnie. Przyjechaliśmy na kemping koło, którego nie daleko płynął strumyk. Rozłożyliśmy namiot i w ogóle wszystko zaczęliśmy szykować. Jak zwykle poszłam z siostrą pozbierać drewno na opał. Szliśmy w las, znając dobrze już te tereny i zbierając drewno. Nagle poczułam się dziwnie. Tak, jakby obraz przed oczami mi się zakrzywił i nagle nie wiedząc co się stało, ujrzałam pełno krwi od brutalnie zabitego królika. Mnie całą we krwi i moją siostrę też spowitą krwią z wielkim kijem w rękach, z którego ciekła krew. Spojrzałam na nią przerażona. Widziałam jej zlaną od potu twarz.
- Nikomu ani słowa co tu zaszło, rozumiesz ? - Powiedziała to tak groźnym tonem, iż nie śmiałabym się sprzeciwić - choć musimy się umyć i pamiętaj ani słowa, nawet rodzicom - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła ku strumykowi.
Obmyłyśmy się i wyczyściłyśmy ubrania z krwi. Rodzice nic nam nie mówili na mokre ubrania, gdyż często gdy to byliśmy bawiłyśmy się w strumyku.
Od tego czasu nic już nie było takie jak kiedyś. Zaczęły się dziać straszne rzeczy, a ja coraz bardziej bałam się mojej siostry bliźniaczki.To było nie do zniesienia, tylko ból, krzyk, strach i przerażenie. Zawsze, gdy coś strasznego się działo widziałam ją, jak śmieje się tym strasznym chichotem, wołając mnie zawsze i mówiąc "nie uciekaj, przede mną się nie ukryjesz". Nie mogłam znieś jej widoku, za bardzo się jej bałam. Zawsze patrzyłam na jej odbicie w lustrze, ale strach nie pozwalał mi spojrzeć na nią wprost. Bałam się jej tak bardzo, że codziennie modliłam się do Boga, by mi pomógł, by dał mi odwagę, abym powiedziała co ona robi, czy coś zrobiła, aby ją powstrzymać. Lecz odwaga przyszła za późno.
Było to latem, gdy miałam siedemnaście lat i byłam cichą zamkniętą w sobie dziewczyną. Co się dziwić... Po tym co widziałam. Rodzice nic nie wiedzieli o tych okropieństwach, bo i skąd. Przeważnie tylko ja i Ichi uczestniczyliśmy w tym, a ja za bardzo się bałam, by powiedzieć co Ichi wyprawia. Jechaliśmy w góry do kurortu z gorącymi źródłami. Siedziałam cicho czytając książkę i starając się nie patrzeć na moją bliźniaczkę, gdy nagle obraz mi się przed oczami zakrzywił. Już wiedziałam, że zaraz stanie się coś złego i się nie myliłam. Zobaczyłam tylko w centralnym lusterku moją siostrę z kawałkiem szkła w ręce, który wbijała w główną tętnice szyjną naszego ojca . W następnej chwili byłam już w radiowozie policyjnym, patrząc na nasz samochód rozbity pomiędzy dwiema sosnami. Obok mnie siedziała Ichi rozmawiając z policjantem. Nagle ten zwrócił się do mnie.
- Przepraszam, czy mógłbym panience zadać kilka pytań odnośnie wypadku ? - Spojrzałam przerażona na siostrę i wyczułam w jej spojrzeniu, że mam nic nie mówić. Po tym co się stało, wolałam się zastosować do jej poleceń.
- Prze...prasz...amm, ja nic ni..e wie...em - powiedziałam cichym i roztrzęsionym głosem. Ichi objęła mnie, chowając moją głowę w swoją klatkę piersiową.
- Przepraszam, ale siostra nie czuje się na siłach. Czy jest konieczne ją przesłuchiwać, czy może moje zeznania wystarcza - zapytała policjanta.
- Tak, ma panienka racje nie powinniśmy jej teraz przesłuchiwać. Będę musiał jednak was zabrać na komisariat, gdyż nie macie się gdzie podziać.
- Dziękuje, lecz czy nie mógłby pan nas podwieźć do kurortu, do którego zmierzaliśmy? Sam pan chyba rozumie, że razem z siostrą przeżyliśmy ogromny szok. Lepiej dla nas chyba będzie zostać w kurorcie i wypocząć, niż przebywać na komisariacie.
- Hyy zwykle tego nie robimy, ale w tej sytuacji, to chyba dobre wyjście - powiedział policjant, po czym zwrócił się do mnie - ma panienka wspaniałą siostrę, która o panienkę dba.
Policjant odwiózł nas do kurortu i pożegnał się. W gorących źródłach siostra zakazała mi cokolwiek o tym wspominać i powiedziała, że mam udawać szok po wypadkowy i mówić, że nic nie pamiętam. Niedługo po wypadku odbył się pogrzeb, a kilka dni później miałam urodziny, w związku z czym odziedziczyłam z siostrą dom po rodzicach. Nie mogłam tego wytrzymać. Nie chciałam być z nią sama pod jednym dachem, więc postanowiłam od niej uciec.
Wreszcie miałam na tyle odwagi i uciekłam. Poukładałam sobie życie na nowo, z dala od niej i tych wszystkich strasznych rzeczy, które miały miejsce. Stałam się całkiem nową osobą.
Lata mijały, a ja sądziłam, że wreszcie będę żyć spokojnie, jednak nic nie trwa wiecznie.
To była ona. Odnalazła mnie po pięciu latach, a ja ogarnięta strachem słuchałam się jej i wpuściłam do domu.
- To nie grzeczne tak uciekać. Masz pojecie, co mogło się stać?
- Nie, przepraszam - nie wiedziałam co zrobić. Bałam się, nawet na nią spojrzeć.
- Nie? Nie? Phy jak myślisz dla kogo to wszystko robiłam? Dla kogo się poświęciłam? A ty uciekasz i mówisz, że nie wiesz, co mogło się stać?
- Przepraszam - powiedziałam cicho, nawet na nią nie spojrzawszy.
- Przepraszam mówisz? Masz szczęście, że nic się nie stało, inaczej te twoje przepraszam, by nie starczyło.
Siedziałam, tak słuchając i pogrążając się w coraz większej rozpaczy. Dlaczego? Dlaczego ja? Znowu muszę z nią być? Co ja takiego zrobiłam?
Coraz to gorsze myśli nawiedzały mnie, wpędzając w coraz większą histerie. Nie mogłam się opanować. Znowu obraz mi się zakrzywił, a ja wiedziałam, że zaraz coś się wydarzy. Ocknęłam się dźgając moja siostrę. Raniłam ją ciągle w nowych miejscach, nie mogąc przestać. Czułam, że nie mam władzy nad moim ciałem. Słyszałam tylko przeraźliwy śmiech oraz wycie z bólu mojej prawie martwej siostry. Nie wiedziałam co się dzieje, nie mogłam nad tym zapanować. Do kogo należał ten śmiech? I nagle usłyszałam Ichi.
-To nie ja robiłam te straszne rzeczy, tylko ty. Zawsze to byłaś ty, ja cię tylko chroniłam, bo nie chciałam stracić mojej siostry.
Przestałam rozcinać jej ciało i upuściłam nóż na ziemie, a rękami zakryłam twarz. Ichi resztkami sił podniosła swą dłoń i ujęła mą twarz w dłoni.
- Zawsze cię kochałam...  Nie zapomnij o tym - wykrztusiła swoje ostatnie słowa cichym szeptem.
Zaczęłam płakać, nie wiedziałam, co się dzieje. Jak to w ogóle było możliwe? Spojrzałam w lustro, a to co tam zobaczyłam urzeczywistniał istny koszmar. Na podłodze leżało ciało mojej nie żyjącej siostry, a ja klęczałam nad nią. Po policzku spływały mi łzy, ale w oczach widziałam obłęd. To ja wydawałam ten straszny chichot. To ja się śmiałam. Nie wiedziałam, co się dzieje, chwyciłam się za głowę i krzyczałam: "to nie mogło się stać, to nie ja!". I wtedy to usłyszałam, spojrzałam w lustro i zobaczyłam siebie bawiącą się nożem. Mówiłam:
- HAHAHA... Nie okłamuj się, obie dobrze wiemy, że to my. Zawsze to byłyśmy my. Lecz ty, wolałaś zamknąć się w sobie na czas zabawy i obwiniałaś naszą kochaną Ichi, a ona tak starała się nam pomóc. HAHAHAHA...
Nie rozumiałam, jak to mogło się stać. Zaczęłam rozrywać poduszki, aż całe pierze z nich wyleciało. Padłam na podłogę. Już wiedziałam, że nie mogę się zabić. Śmierć to byłoby wybawienie od tego potwora, a ja musiałam zapłacić za swoje zbrodnie. Leżałam tak otoczona piórami i tym przeraźliwym śmiechem czekając, aż przyjdą wymierzyć mi moją kare.
********************
Hejo! Tu ja _xXx_ mam nadzieję, że się podobało, a jak nie to "gome".  Pisze to po nie przespanych 24h, (uwierzcie, naprawdę długo nie spałam), więc sorry za takie badziewie ;D Wszelkie opinie wyrażajcie w komentarzach
Buziaki Ren ;* ;* ;*

wtorek, 20 listopada 2012

Ja i On - Rozdział IV

" Eh... Jak ten czas szybko leci..."
Wstałam ledwo z futonu i ubrałam swój mundurek. Był niezbyt ładny ale tak musiałam się ubierać. Uczesałam moje piękne włosy i ruszyłam w kierunku kuchni. Usiadłam na krześle i złapałam za pałeczki. Nie zauważyłam, jak w jednej chwili dostałam ścierą przez łeb.
- Liar! Poczekaj na Kaniego! Ile ty masz lat !? Sześć?
- Nie dziadku... To już szesnaście.
- Jak ten czas szybko leci. Jeszcze pamiętam czasy, jak byłaś ładną małą dziewczynką. A teraz co?!
- No co dziadku?! Coś nie tak?!
- Spójrz w lustro!
Podeszłam do lustra wiszącego na korytarzu. Wyprostowałam się i ujrzałam dziewczynę w brudnym pomarańczowym mundurku i grymasem na twarzy, pięknie uczesanymi, ale nieobciętymi włosami.  Poprawiłam strój i wybąkałam do dziadka
- A ty jak wyglądasz? Co ?!
- Ja jestem stary, a ty chyba sobie nigdy chłopaka nie znajdziesz!
- A co ciebie to obchodzi, co!?
- Jak ty się do dziadka odzywasz!?
- Normalnie!
Usiadłam przy stole wyczekując tego lisiska jednego. Burczało mi w brzuchu. Nagle usłyszałam rozsuwanie drzwi i kroki tego demona. Odwróciłam się i ujrzałam tego samego faceta, uczesany, pachnący i wysoki spojrzał na mnie i wysłał mi pogardliwy uśmiech.
- A ty jak zawsze niechlujna... Kończysz trzecią klasę gimnazjum, a nadal wyglądasz jak bezdomny.
- Jak śmiesz! Sądzisz, że jak laski uganiają się za tobą, to od razu jesteś taki fajny!?
- Tak uważam ty prosta, głupia dziewucho.
- Że co!?
- A co? Głucha jesteś1?
- A!!!
Szybko złapałam za jego pałeczki i jednym, szybkim ruchem wsadziłam jedną z nich mu do nosa. Zaczął krzyczeć jak nienormalny i rzucił we mnie miską ryżu.
- Ty jesteś nienormalny!
- A ty, to może lepsza?
- A ty jesteś debilem!
- Ty też!
Nagle dziadek uderzył w stół. Kłótnia ustała, a ja się szybko wyprostowałam.
- Jestem już stary, a wy mi się tutaj kłócicie? Nie wstyd wam?
- Wstyd, wstyd dziadku.
- Tak.
- No. Ty, Liar już do szkoły, a ty... A no właśnie. Gdzie ty się Kani wybierasz?
- Ja mam randkę.
- Tak wcześnie?
- No bo...
- Dobra nieważne.
Wybuchłam prosto lisowi w twarz.
- Hahahah! Jak taki kretyn jak ty może mieć dziewczynę, co?! HAHAHAHA!
- Nie rżyj tak, bo zmarłych obudzisz. Zazdrościsz, bo sama nikogo nie masz.
Normalnie poczułam się jak ktoś gorszy, gdy mi to powiedział.  Kani stanął przed lusterkiem i nagle zniknęły mu uszy i ogon. Pewnie wybierał się do ludzkiego świata. Złapałam za torbę i ruszyłam do szkoły.
Koniec roku minął mi szybko, a wraz z wakacjami postanowiłam szukać sobie jakiegoś dobrego liceum.
Wreszcie znalazłam idealną szkołę dla mnie. Musiałam tylko oznajmić dziadkowi, że wybieram się do miasta i że będę musiała tam zamieszkać. Kiedy zbliżył się wieczór postanowiłam porozmawiać z dziadkiem. Usiadłam przy stole razem z nim.
- Dziadku...
- Tak?
- No bo wiesz... Skończyłam gimnazjum i idę do liceum, prawda?
- No tak.
- I znalazłam jakieś dobre...
- A jakie?
- Ono jest w mieście. Jakieś 150 kilometrów od nas.
- Nie ma mowy.
- Ale dziadku!
- Nie, ja nie będę po ciebie jeździł, jak ci się coś stanie.
- Ale ja mam szesnaście lat! Nie jestem już dzieckiem. Umiem o siebie zadbać.
- Haha. Nie umiesz nawet ugotować obiadu.
- To... To nie jest powód!
- To jak masz zamiar tam żyć? Za co?
- Znajdę pracę, dostanę stypendium.
- Ale będziesz tam sama...
- Dobrze wiesz, że sobie poradzę.
- Nie zgadzam się.
Wstałam nerwowo i spojrzałam surowo na dziadka. Nagle w progu znalazł się Kani. Uśmiechnął się .
- Dziadku, pozwól jej jechać. W końcu będę sam...
- Wiesz co Kani? Jak jesteś taki chętny do tego, żeby Liar pojechała sama do wielkiego świata, to może pojedziesz z nią.
- C..Co?
- No co? Jesteś taki aktywny...
Kani zrobił wielkie oczy jak żaba. Otworzył usta, a z nich wystawały jego zęby, które te jego lalunie tak kochały. Wiedziałam, że on tego nie chce, a ja sama tego nie chciałam. Zniszczyłby wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Aż mu uszy oklapły i ogon.
- Nie ma mowy dziadku, nigdzie z tą dzikuską nie pojadę.
- Jak możesz?! Sam jesteś lisem!
- Ale tylko w połowie.
- Argh!
- Więc ustalone. Jedziecie razem. Wtedy ci pozwolę Liar.
- Ale ja nie chce. Nie chce! Proszę dziadku.
- Sam cię nie puszczę.
Wściekła wstałam i pobiegłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam książkę, którą dawno temu dał mi Kani. Otworzyłam ją, jednak nadal nie mogłam rozszyfrować tych głupich znaków. Rzuciłam książką w róg i padłam na futon. Leżałam tak i myślałam, co mam wykombinować. Wreszcie wymyśliłam, że ucieknę.
Gdy nastała noc spakowałam wszystkie moje rzeczy. Wyszłam cichutko z domu i szybko wybiegłam na dwór. Noc, jak noc, więc było ciemno. Szłam w podskokach na stacje.
Miałam się gdzie zatrzymać, bo moja przyjaciółka z dzieciństwa Suzuki mieszkała tam. Potem bym sobie coś wykombinowała sama.  Na peron przyjechał pociąg, a ja szybko wsiadłam do niego. Usiadłam na pierwszym lepszym miejscu i z uśmiechem na twarzy myślałam nad moją przyszłością. Oparłam głowę o szybę i przysnęłam. Po godzinie jazdy obudziłam się akurat na przystanku. Szybko zgarnęłam moje torby i wybiegłam uradowana na peron. Tam czekała na mnie moja przyjaciółka, do której wcześniej wysłałam sms-a, żeby wyszła po mnie. Podbiegłam i uściskałam ją najmocniej, jak mogłam.
- Cześć Liar. Moja kłamczucho.
- Cześć! Wiesz, jak tęskniłam?!
- No... Trzy lata to nie przelewki. Ale widzę, że ty o siebie nadal nie dbasz.
- Eh... Nie czepiaj się .
Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Stała w zwiewnej białej sukience i rozjaśnionymi włosami. Jak zwykle była piękna a na peronie chłopacy się za nią oglądali.
- To co, zwijamy się?
- Apropo, dziadek ci pozwolił tutaj chodzić? Do tej szkoły?
- Wiesz , że nie.
- Wiedziałam. Pomagam uciekinierce.
- Weź przestań. Wiesz dobrze, że nie chce zostać tam na wieczność. Kocham dziadka, ale to dla mnie za dużo.
- Dobra, przecież wiesz, że zawsze ci pomogę.
- No wiem. Zbieramy się?
- A jak.
Wzięłam moje torby i ruszyłam za moją przyjaciółką. Szybko dotarliśmy do jej domu, ponieważ mieszkała niedaleko. Było bardzo późno, więc szybko poszliśmy do jej pokoju i padliśmy na wyro.
- To co? Nowy rozdział otwierasz w swoim życiu?
- Tak. Nareszcie będzie wszystko okej.
- To super.
- Chyba tak.
Przebrałyśmy się i nie patrząc na nic zasnęłyśmy.
Prawie całe wakacje przesiedziałam u niej. Znalazłam pracę i zarabiałam tyle, żeby mi starczyło na życie. Wreszcie znalazłam sobie pokój, który mogłam wynająć. Byłam mega szczęśliwa, że mnie było na niego stać.
Koniec wakacji zbliżał się wielkimi krokami, a ja dostałam papiery zatwierdzające moje przyjęcie do szkoły. Skakałam jak zając, ze szczęścia.
Do końca wakacji pozostało kilka dni. Miałam już swój mundurek i wszystko inne. co było potrzebne. Kasa na jedzenie mi się kończyła, wiec nie jadłam dużo.  Nastał ranek, a ja jak zwykle powędrowałam do mojej pracy. Jako kelnerka i sprzątaczka prawie nie wyrabiałam. Gdy skończyłam moją pracę, pożegnałam się z personelem i wyszłam. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Za mną szedł jakiś mężczyzna w ciemnych okularach, czarnym garniturze, dość wysoki i przystojny. Miał białe ścięte na krótko włosy, w których było czarne pasemko. Był mi znany, jednak nie chciałam się zatrzymywać. Szłam szybciej, i szybciej. Nagle zaczęłam biec, a on za mną. Wbiegłam w jakąś uliczkę , jednak śmietniki nie dawały mi przejść. Odwróciłam się  i spojrzałam na prześladowcę.
- Czego chcesz?!
- Ciebie...
- Co?!
Gość zdjął okulary, a mi ukazały się szaro-miodowe oczy lśniące w świetle latarni. Wiedziałam już, że to był Kani.
- Co ty tutaj pasożycie robisz!?
- Jak mnie nazwałaś!? A kto ucieka od dziadka? Komu każe ciebie szukać?!
- Pewnie jakiemuś głupiemu lisowi...
- Jak?
- Głuchemu w dodatku...
- Zamknij się. Wracamy do domu. Wiesz ile zajęło mi czasu, znalezienie ciebie?
- Nigdzie nie idę.
- Idziesz.
- Nie!
Wyszarpnęłam się i spojrzałam wściekle na niego.
- Co? Taka się nieposłuszna zrobiłaś? Pamiętasz, że jesteś człowiekiem? Jak sobie radzisz , co?
- Nie twój interes. Idę stąd.
Ominęłam lisa i ruszyłam w stronę mojego domu. Poczułam za sobą mocne szarpnięcie. Kani przygwoździł mnie do muru, a ja nie wiedziałam, jak mam się od niego uwolnić. Spojrzałam mu prosto w oczy, a potem kopnęłam szybko w nogę. Kiedy ten mnie puścił,  ja szybko się od niego odsunęłam.
- Sądzisz, że możesz mi mówić co mam robić?
- Zaraz ci pokaże ty gówniaro jedna...
Szybko wstał i gdzieś znikł. Kolejna z jego sztuczek. Poczułam chłód na plecach i mrowienie. Odwróciłam się znowu, a przed moimi oczami stał Kani. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szyderczo. Zdenerwowałam się, bowiem wiedziałam co to oznacza. Miał jakiś plan, który podziałałby w 100%.  Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do siebie. Jego kły były bardzo pociągające. Już wiedziałam, co te dziewuchy widzą w jego zębach. Silne ręce i pewność siebie dodawały mu uroku. Przybliżył się mnie i złapał za podbródek. Przechylił go tak, że nasze usta prawie się stykały. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Wracaj.
- Nigdy.
- Wiesz, co mogę tobie zrobić?
- Tylko spróbuj, a dziadek tobie nie wybaczy.
- A skąd wiesz, że dziadek się dowie?
- Bo w...
Nie mogłam nic mówić. Coś mi kazało się nie odzywać. Spojrzałam zaniepokojona na lisa, a ten tylko ugryzł mnie w szyję tak, że uroniło się trochę krwi. Przegryzł swojego kciuka, a gdy krew i mu się polała przyłożył ją do mojej rany.
- Wiesz co to oznacza?
Nie odpowiedziałam mu bo nie mogłam. Nie byłam w stanie.
- Od teraz będziesz mi posłuszna. Ah... Nie mogłem się doczekać, aż to zrobię.
Nagle odzyskałam głos .
- Jak możesz? Jesteś nienormalny czy co!?
- Cicho.
Nagle umilkłam. Wiedziałam, że jego czary mary i inne te dziadostwa działają.
- Powiem teraz, że sam już nie chcę tam wracać. Dziadek w ciągu kilku dni znalazł sobie jakąś babkę, rozumiesz co to znaczy?
- ...
- Więc tak... Pozwolę ci tutaj zostać, jeżeli ty będziesz mi posłuszna. A z resztą, to już jesteś.
- ...
- Dobra, gdzie jest twój dom? Ah... Dobra, możesz mówić.
- Ty debilu! Chamie! Świnio! Jak możesz mi to robić?
- Co niby? Tylko zamieszkam z tobą, a poza tym będziesz musiała mnie tylko słuchać.
- Ale ja nie chcę!!
- Ale ja chcę. Masz mi pokazać, gdzie mieszkasz.
- Nie!
Nagle moje nogi zaczęły się same ruszać. To było niemożliwe, żebym słuchała tego lisa! Moje ciało samo się poruszało w kierunku mojego mieszkania. Nie mogłam dać za wygraną.  Złapałam się latarni, jednak moje nogi próbowały brnąć dalej. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam krzyczeć. Nagle przestałam się ruszać. Juz miałam pełną kontrolę nad swoim ciałem.
- Eh... Ten czar chyba nie trwa zbyt długo.
- Debilu! Widzisz? Jestem od ciebie lepsza!
- Wcale nie. Wystarczy , że zrobię to znowu.
Podszedł do mnie i złapał w pasie. Znów nie mogłam się uwolnić, jednak uderzyłam go kolanem w brzuch, a on osunął się na ziemie. Byłam zadowolona z siebie, ale musiałam uciekać. Szybko zwiałam. Mknęłam jak burza i wreszcie dobiegłam do domu. Szybko weszłam i zatrzasnęłam drzwi. Usiadłam na łóżku i odsapnęłam. Byłam pewna, że uciekłam od niego.

Ciekawostki
Edit. Karmel

piątek, 2 listopada 2012

Szokujący obrót sprawy.

Czy to jest jakieś fatum czy coś, że przyszedłem do tej szkoły? Od tygodnia z nikim nie rozmawiałem w tej szkole. Jestem tu nowy, ale nie powinienem się tym przejmować, mam jeszcze czas, prawda? Kilka razy widziałem, jak inni chłopacy w klasie dziwnie się na mnie patrzyli, jakbym był kimś, kogo trzeba unikać. Czyżbym zrobił coś nie tak?
- Ej, ty nowy! Może w końcu zrobisz coś dla nas, ponieważ nie ma naszego przewodniczącego klasy, to może pójdziesz do samorządu uczniowskiego i zaniesiesz te papiery? - podszedł do mnie jeden z chłopaków z jakimiś papierami. Nie był złym  gościem raczej słyszałem troskę, gdy to mówił. Ciekawe dlaczego?
Szedłem powoli korytarzem pustym jak puszcza po deszczu i myślałem. Ktoś się w końcu do mnie odezwał, kolega z klasy. Świetnie być może w końcu będę mógł się jakoś dostosować do tej szkoły. Niby zwykłe liceum, ale męska szkoła, to jednak wyzwanie dla niektórych. Dla mnie zwłaszcza, gdyż zawsze byłem w koedukacyjnej. Nagle przeprowadzka do innego miasta i do tej szkoły tylko dla chłopaków. Dobra nieważne. Teraz muszę tylko zanieść te papiery i wracać, żeby móc się jakoś zaprzyjaźnić z innymi. Nazywam się Shota i mam 17 lat. Nie jestem wysoki. Mam zaledwie 160 wzrostu, więc raczej należę do tych niższych. Jestem raczej nieśmiały, ale nie na tyle, by nie gadać z innymi. W końcu doszedłem do pokoju rady i zapukałem.
- Proszę - usłyszałem męski głos. Był głęboki. Aż się zdziwiłem tym faktem.
- Przepraszam. Zostałem poproszony o dostarczenie dokumentów w imieniu mojej klasy, gdyż naszego przewodniczącego nie ma dzisiaj w szkole - powiedziałem wchodząc do pokoju i rozglądając się wkoło.
Ujrzałem chłopaka wyższego ode mnie stojącego przy oknie. Był ubrany jedynie w rozpięta koszulę i spodnie bez paska co mnie zdziwiło, gdyż w tej szkole był rygor jeśli chodziło o ubiór i właściwie jego noszenie.
- Czy jesteś przewodniczącym szkoły? - zapytałem niepewnie.Odwrócił się do mnie i ujrzałem uśmiech zadowolenia na jego twarzy.
- Tak, jestem. A ty zostałeś wyznaczony, jako moja następna ofiara - powiedział spokojnym głosem. Przestraszyłem się, ponieważ nie spodziewałem się takiego tekstu.
- Ja nie jestem jakąś ofiarą - próbowałem coś wymyślić, ale jego oczy strasznie mnie rozpraszały. Miały taki wyraz, jakby chciał mnie zjeść. Nie rozumiałem do końca całej tej sytuacji, ale postanowiłem już iść z powrotem do klasy.- Ja już chyba pójdę, jeśli pozwolisz - powiedziałem kładąc papiery na biurku i odwracając się do drzwi.
Nagle złapał mnie za przedramię i odwrócił mnie do siebie.
- Nigdzie nie pójdziesz Minami Shota z klasy 2B - powiedział to takim tonem, że przeszły mnie ciary.
- Dlaczego? - zapytałem zdziwiony, próbując się wyrwać z jego uścisku. Spojrzał na mnie jak kot na tłustą mysz. Nagle pociągnął mnie do drzwi, ale nie wyjściowych - niestety. Za nimi znajdował się pokój, który oprócz wielkiego łózka nie miał nic. Był pusty. Jedynym oświetleniem było tu okno wielkie jak ściana naprzeciw. Rozejrzałem się wystraszony, by się jakoś odnaleźć w tej sytuacji. Nagle poczułem, jak przewodniczący pchnął mnie na łózko. Chciałem wstać, ale mi nie pozwolił, łapiąc obie moje ręce w żelazny uścisk. Ściągnął mi krawat, którym związał mi ręce i przywiązał do ramy łóżka.
- Proszę puść mnie - powiedziałem wystraszonym głosem. Nie należałem do silnych, co niestety odbijało się na moim zdrowiu. Często musiałem opuszczać szkołę z powodu chorób.
- Niestety Shota-kun, stałes się moim celem odkąd tu przyszedłeś, a wierz mi zaczynało mi się już nudzić, gdy tak każdy chciał się znaleźć na twoim miejscu - odpowiedział zimnym głosem. Czułem jak jego ręka powoli odpinała guziki mojej koszuli.
- Nie rób tego, ja naprawdę nie chcę… - starałem się wyrwać, choć wiedziałem, że to walka z wiatrakami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie pożałujesz zobaczysz - powiedział to i uśmiechnął się do mnie. Nagle poczułem, jak rozpina mi spodnie.
- Nie, nie, nie… - starałem się, jak mogłem, by nie pozwolic na to co zamierzał.
- Nie wierć się tak, inaczej będzie bolało - nawet nie zauważyłem, że związał mi też nogi.
Przewrócił mnie na brzuch i i ściągnął mi spodnie wraz z bokerkami. Byłem nagi tam na dole. Czułem, jak jego ręka dotyka mojego członka i zaczyna go masować. Jakieś dziwne drżenie poczułem, gdy zaczął to robić. Po chwili poczułem. jak zaczyna go lizać i ssać. To było takie dziwne, choć sprawiało w cholerną przyjemność, to jednak nie mogłem mu na to pozwolić. Zacząłem się wiercić, aby przestał. Tymczasem mocniej ścisnął swoje usta na moim coraz bardziej nabrzmiałym członku. Czułem przyjemność, gdy go lizał i ssał, ale nie mogłem się do tego przyznać. Jakaś fala gorąca przeszła przez moje ciało, gdy tak mocniej ściskał mojego kutasa w ustach. Jego język tańczył na nim i wirował. Nagle poczułem dreszcze i jakieś spazmy gorąca sprawiały, że ledwo udawało mi się utrzymać język za zębami. Nie chciałem jęczeć jak jakaś laska.
- Pprroszę zostaw… Nie rób tak, ja zaraz zwariuje… Proszę nie rób nic więcej… - starałem się jakoś wyrwać, ale jego język i ręce sprawiały, że drżałem z czystej rozkoszy, jaką mi dawały. Nie chciałem się przyznawać, że robił mi sporo przyjemności. Czułem. jak jego ręce dotykają mojego tyłka i jak go masują, jak jego zęby kąsają. Nagle poczułem, że włożył mi palec do tyłka i zaczął nim ruszać. To bolało.
- Rozluźnij się, a nie będzie tak boleć - wyszeptał mi wprost do ucha.
- Ty chyba nie masz zamiaru…? - nie byłem w stanie skończyć zdania. Nagle poczułem, jak coś gorącego i twardego dotknęło mojego tyłka. Nie mogłem pozwolić mu na to, co zamierzał.
- Błagam nie rób tego! Ja poważnie nie chce. Prosze odpuść - mówiłem przez łzy, jakie nagle zaczęły mi cieknąć po twarzy.
- Nie martw się tym, ja na pewno sprawię, że będzie tylko przyjemniej.
Dalej mnie obejmował i począł powoli wkładać swojego kutasa w mój tyłek. Bolało jak cholera. Chciałem się wyrwać, ale jak tylko się ruszyłem, to bolało jeszcze mocniej.
- Błagam cię, to boli… - powiedziałem przez łzy. Nie mogłem się już ruszać. Czekałem już tylko, jak skończy. Gdy już po wszystkim wstał i spojrzał na mnie, wyczułem jakby skruchę w jego głosie, gdy powiedział:
- Mogłeś się bardziej rozluźnić, przecież mówiłem.
- Nienawidzę cię - powiedziałem tylko. Wyszedł, gdy już mnie rozwiązał i zostawił.
Wstałem i ubrałem się. Nie chciałem się już nawet oglądać. Szybkim krokiem wyszedłem z pokoju i pobiegłem do klasy. Chłopacy siedzieli na swoich miejscach i czekali.
- To naprawdę miało was tylko uchronić przed nim?! Jesteście obrzydliwi - powiedziałem tylko zabierając swoje rzeczy i wychodząc z klasy, a potem ze szkoły.
Nie chciałem iść do szkoły. Ukryłem się w swoim pokoju. Nie byłem w szkole już tydzień, gdy nagle moja mama mi oznajmiła, że mam gościa. Usiadłem na łóżku i czekałem na osobę, którą moja mama miała przyprowadzić.
- Proszę – powiedziałem, gdy zapukał do drzwi. Wszedł sprężystym krokiem i od razu do mnie podszedł. Usiadł obok na łóżku i bez słowa mnie przytulił. Nie wiedziałem, jak miałem zareagować na tak dziwne zachowanie.
-Czego ode mnie chcesz? - zapytałem beznamiętnym tonem. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Powinieneś wiedzieć czego chce - powiedział cicho.
- Rób co chcesz i się wynoś - powiedziałem zimno.
- Nie, to nie tak miało być. Ja chciałem mieć cię tylko dla siebie, ponieważ chciałem cię uchronić przed innymi w tej szkole. Liczyło się to, żeby cię ochronić przed niebezpieczeństwem... - plątał się.
- Nie wierzę ci, a jeśli chciałeś mnie chronić, to trzeba było mi coś powiedzieć, a nie gwałcić tak bez zastanowienia - odpowiedziałem nawet się nie ruszając.
- Rozumiem, że nienawidzisz mnie, ale ja naprawdę chciałem cię chronić i chciałem tylko zaznaczyć, że jesteś mój i nie można cię dotknąć - starał się jakoś wytłumaczyć.
- I tak ci nie wierzę, a teraz się wynoś - pokazałem mu drzwi. Widziałem w jego oczach smutek. Nie wiedziałem co mam robić. Ten koleś się przykleił, jakby czekał, że go zaakceptuje. Nie było szansy na takie coś. W dodatku jeszcze teksty, że chciał mnie chronić. A co ja księżniczka jestem czy coś?!
- Proszę, Uwierz mi, że robiłem to, tylko po to, by cie chronić. Zależy mi na tobie. Poważnie - powiedział i pocałował mnie. Pierwszy raz. To był pierwszy raz, jak się całowałem. To było takie ciepłe i wilgotne uczucie, a jego język tańczył wraz z moim. Nie wiedziałem, że nagle go przytuliłem do siebie. Czułem ciepło, jakie chciał mi przekazać. Nie mogłem jednak pozwolić mu na coś więcej. Odsunąłem go od siebie i odwróciłem się w stronę okna, by nie widział zawstydzenia na mojej twarzy.
- Proszę nie odtrącaj mnie - wyszeptał. Szybko się położyłem i przykryłem, by nie patrzeć mu w twarz.
- Shota, ja wychodzę muszę coś w firmie załatwić, więc nie będzie mnie kilka godzin. Jakby co ciasto dla gościa masz w kuchni - powiedziała moja mama przez drzwi i wyszła. Noż kurcze! W takim momencie.
- Wiesz, jak zobaczyłem ciebie po raz pierwszy, ujrzałem samotnego, lekko zagubionego chłopaka i wiesz, zabujałem się na maksa.
– Nie możliwe.
– Nie chce cię do niczego przekonywać, ale wiesz... Chciałem, żebyś wiedział, iż zakochałem się w tobie, a że słyszałem, że coś ci grozi, to postanowiłem, iż obronię cię na jedyny sposób, jaki znałem.
- No i co z tego?
- Wiedziałem, że mogłeś mnie znienawidzić za to, ale teraz nikt ci krzywdy nie zrobi.
– Nawet jeśli, to mogłes mi coś najpierw powiedzieć, a nie podchodzić do tej sprawy w ten sposób.
- Proszę, uwierz mi. Chciałem cię tylko chronić - powiedział i położył się obok mnie po kołdrą. Przytulił się do mnie. Leżałem plecami do niego, ale czułem, jak jego członek nabrzmiał, jak tylko mnie dotknął. Zaśmiałem się z tej sytuacji. Koleś ledwo mnie dotknął i już się napalił.
- Jesteś zboczony - stwierdziłem nie mogąc ukryć śmiechu.
- Nie śmiej się, to ty tak na mnie działasz, więc się nie dziw.
– Głupek z ciebie, wiesz?
– Wiem, ale kocham cię i dlatego się tak zachowuje.
- Nie mogłem już nic powiedzieć. ponieważ odwrócił mnie do siebie i zaczął całować. Nie mogłem mu przerwać. Całował mnie wkładając przy tym język i sprawiał, że czułem drżenie na całym ciele. Tym razem jednak nie oponowałem. Nie mogłem powiedzieć, czy go kocham czy nie, ale to co robił dawało mi do zrozumienia, że on mnie kocha. Całowaliśmy się, gdy nagle poczułem jego rękę na moim tyłku. Zaczął go masować i ściskać. Poczułem, jak mój członek zaczął twardnieć. Podniecenie jakie czułem, mimo całej tej sytuacji, wprawiło mnie w lekkie zdumienie. Ale co mi tam. Mogłem mu się oddać, ponieważ czułem, jakieś ciepło emanujące od niego.
- Wiesz, chciałem zapytać tym razem, czy mogę... No wiesz – wskazał na moją dolną cześć. Pokiwałem głową. Włożył swoją rękę w moje majtki złapał mojego członka i począł go masować. Zacząłem lekko drżeć.
- Ach - nagle wydobyło się z moich ust jęknięcie. Zobaczyłem uśmiech zadowolenia na jego twarzy.
- Nie powstrzymuj się, ponieważ chciałbym cię usłyszeć - szepnął.
Zacząłem więc dość głośno jęczeć, ledwo powstrzymując się od krzyku, gdy doszedłem.
- No widzisz, to może być przyjemne - powiedział, sięgając do torby. Wyciągnął jakąś buteleczkę, a że spojrzałem zdziwiony powiedział, że to specjalny żel, by nie bolało. Jak mi tak powiedział już wiedziałem, że chciał więcej niż tylko takie drobne pieszczoty.
Tym razem jednak chciałem zrobić też coś dla niego, dlatego też złapałem jego członka w dłoń i zacząłem masować. Patrząc na jego twarz ujrzałem reakcje na mój dotyk. Lekko się zaczerwienił i uśmiechnął. Widziałem, jak zaczął szybciej oddychać i drżeć. W końcu sam też doszedł. Czułem ciepły lepki płyn na ręce. Wiedziałem, że czuł satysfakcje, czego nie ukrywał. W końcu obrócił mnie plecami do siebie i ściągnął mi całkiem majtki. Byłem więc w samym podkoszulku, ale ukrywała nas też kołdra. Czułem, że on też się rozebrał. W końcu zaczął masować mnie po tyłku, by w końcu włożyć mi palec do środka.
Tym razem było przyjemniej. Nie czułem bólu. Miał chyba ten żel, więc nie czułem już dyskomfortu. Poruszał nim sprawiając, że podniecałem się jeszcze bardziej. Przy czym drugą ręką masował mojego członka. Zacząłem lekko pojękiwać, choć starałem się powstrzymywać. Nagle poczułem, jak coś większego i twardego weszło we mnie. Wiedziałem, że był podniecony jak ja i czułem, jak mu pulsował. Zaczął się poruszać z początku wolno, ale po chwili coraz szybciej. Czułem drżenie i gorąco na całym ciele. On tez drżał poruszając się coraz szybciej i szybciej. W końcu oboje doszliśmy. Wykończeni leżeliśmy przytuleni do siebie.
- Wiesz co. Za każdym razem mamo chotę na coraz więcej - wyszeptał mi do ucha.
- No wiesz co... Ja jeszcze nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc daj mi czas, żeby się przyzwyczaić - odpowiedziałem. Przytulił mnie do siebie mocniej jakby szczęsliwy.
- Znaczy się, że pozwolisz mi na więcej?
– A mam inne wyjście, skoro tak bardzo mnie kochasz? - zaśmiałem się lekko.
- Kocham cię - pocałował mnie.
*****************
Yey mój yaoi’ec znowu taki zboczony -  hehehehehe:D:D:D:D Piszcie co sądzicie. Buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Edit. Karmel