W
Polsce...
Obudziłam
się minute przed siódmą rano. Spodziewałam się, że Olivier do
mnie zadzwoni za chwilę więc zaczęłam sobie kawę robić. Stojąc
tak przy czajniku zamyśliłam się.
Nie
mam zamiaru zatapiać się we wspomnienia ponieważ przynoszą tylko
kilka bolesnych kłuć w serce. Właściwie bliźniaków
poznałam jak byłam mała. Obaj młodsi ode mnie. Mam już 23 lata
więc właściwie Olivier ma już 19. Żal mnie lekko ścisnął na
wspomnienie telefonu potwierdzającego wszystko co wiedziałam.
Eugen,
chłopak z charakterem jakiego można pozazdrościć czasem. Szczery
i wesoły.
Szkoda,
że Gene mnie nie posłuchał i pojechał do Japonii. Wiedział już
sam co się stanie.
Minuta
minęła szybko. Telefon znów zadzwonił.
-Co
masz na swoją obronę?- zapytałam bez zbytnich konwenansów i
powitań.
-Właściwie
chodzi o jedną książkę- zaczął i przerwał ponieważ wiedział
doskonale, że ja już wiem.
-Nie
mylisz, że teraz jak na skrzydłach przylecę do Japonii by ci pomóc
co?- byłam dość nieugięta. Olivier wiedział jaki był tego
powód. Sam doskonale musiał zdawać sobie sprawę jak bardzo byłam
wściekła na niego.
-Proszę
pomóż mi- te słowa tak mnie zaskoczyły, że mało co telefonu nie
upuściłam. Ta aaa właśnie on potrafił zrobić coś czego się
nie spodziewałam.
-Dobra,
ale właściwie to ja nawet do was lecieć nie muszę to raczej wy
musicie przylecieć do mnie- wiedziałam co mówię. Niestety mój
dar widzenia w przyszłość nie zawsze mówił mi wszystko.
Wiedziałam tylko, że ta dziewczyna jest w Polsce. Przyleciała
tutaj samolotem jakiś czas temu i potem jakby okryła się
ciemnością. Tyle byłam w stanie powiedzieć na ten temat.
Powiedziałam
o tym Olivierowi.
-Jak
to możliwe wszyscy myślą, że jest tutaj- jego polski był
naprawdę dobry najwyraźniej ćwiczył. Chociaż szło wyczuć
akcent. Jakoś tak mnie to nie dziwiło.
-Pozwól
mi powiedzieć iż wiem co wiem i tyle, a ty będziesz musiał tu
ruszyć swoje cztery litery wraz z tymi swoimi przyjaciółmi-
wiedziałam co zaraz powie i dlatego się z nim podrażniła.
-Oni
nie są moimi przyjaciółmi tylko pracujemy razem- jego ton chłodny
i rzeczowy. Zawsze w ten sposób okazuje uczucia.
Jest
opryskliwym dzieciakiem nie powiem.
-Czyżby?-
mój ton mówił wiele. Nic nie odpowiedział.
Usłyszałam
w tle jakieś głosy. Mówili po japońsku więc i tak nie
zrozumiałam. Nie umiem tego języka i nawet nie chce się go uczyć.
Za
jakieś pół godziny wpadną dziewczyny więc musiałam się
przygotować do wyjścia.
-Olivier
muszę kończyć zaraz przyjdą dziewczyny więc muszę się
przygotować, a ty jak będziesz tu leciał to napisz mi esa ponieważ
nie wszystko jestem tak w stanie przewidzieć wierz mi, a i powiedz
długowłosemu wysokiemu kolesiowi aby nie zapomniał śpiwora bo nie
mam aż tak dużo łóżek do spania- skończyłam rozmowę. Po
prawdzie wiedziałam kiedy Olivier będzie tylko specjalnie
poprosiłam go o wiadomość.
Poszłam
pod prysznic.
Tymczasem
w biurze...
-Co
sądzicie o wyjeździe do pewnego kraju?- Naru rozejrzał się po
zebranej grupie.
-Co
masz dokładnie na myśli?- Bou-san drapał się po głowie ze
zdziwieniem na twarzy.
-Właściwie
to przed chwilą rozmawiałem z pewną dziewczyną ponieważ ta
książka, która Madoka mi podała jest właśnie od niej i
pogadaliśmy chwilę- zdziwienie na twarzach obecnych było jeszcze
większe.
-No
dobra i ona coś mówiła, ale my nie zrozumieliśmy ani słowa-
Bou-san jak zwykle bezpośredni.
-Właściwie
ta dziewczyna ma dar widzenia w przyszłość i mieszka w Polsce jak
już wspomniałem rozmawialiśmy i ona mówiła, że Mai jest w jej
kraju- Naru tym razem podszedł do półki z książkami sięgając
po tę wcześniej omawianą. Chwilę ją reagował i usiadł na
fotelu.
-No
dobra, ale czy to nie oznacza iż Mai poleciała samolotem?- Ayako
podeszła do czarnowłosego.
-Tak
właśnie mi powiedziała moja rozmówczyni- potwierdził.
-Wychodzi
więc na to, że musimy lecieć do tej Polski tak?- John był troszkę
zagubiony w tym wszystkim, ale starał się nadążyć.
-Tak
musimy tam polecieć jeśli mamy znaleźć Mai- chłopak wstał i
podszedł do Lin-sana.
-Słuchaj
musimy się pospieszyć Bibi wspomniał tez o czarnej przestrzeni czy
jakoś tak nie byłem pewny czy zrozumiałem dobrze- Naru trudno się
było przyznać, że jeszcze nie potrafi aż tak dobrze polskiego w
końcu nadal się go uczy.
-Dobrze
a więc zacznę przygotowania, a kto jeszcze będzie nam
towarzyszył?- Lin słyszał moją rozmowę z Bibi więc wiedział,
że nie polecimy większą grupą.
-Zapewne
pojadą Bou-san, Masako i Ayako ale nie wiem jak John ponieważ w
końcu jest księdzem prawda zapewne ma jakieś zobowiązania- nie
wiedziałem czy powinienem go zabierać. Nagle zadzwonił telefon.
Madoka odebrała, ale jej zdziwiona twarz mówiła mi iż to musiała
być Bibi. Ona nie zna japońskiego.
Podszedłem
do telefonu.
-Słuchaj
mały głupku zabieraj wszystkich ja nie mam zamiaru nawet ci mówić
co masz robić nie jestem twoją matką jasne!- jej krzyk był
donośny. Potrafiła się nieźle drzeć jak chciała.
-Wszystkich
a mianowicie kogo masz na myśli?- tym razem chciałem postawić na
swoim.
-Idiota
tyle ci powiem tych co zawsze i nie przejmuj się na pewno się
zgodzą, a teraz idę dalej pić kawę- i się rozłączyła.
Zawsze
się zastanawiałem czy ona czyta w myślach, ale to byłoby już za
dużo.
Miała
swoje ograniczenia jeśli chodzi o dar i ja o nich wiedziałem, ale
to tylko dlatego, że mi o nich powiedziała. Od małego wiedziała,
że jest w jakimś stopniu inna. Mimo to prowadziła normalne
życie. Wiedziała jednak więcej niż inni i dlatego bywało czasem
jej trudno. Jak na przykład gdy widziała jakiś wypadek lub inne
podobne zdarzenia. Teraz też w jakimś stopniu je przezywała, ale
już nie okazywała tego płaczem jak wcześniej.
Odrzuciłem
z głowy wspomnienia i zacząłem omawiać kwestię wyjazdu i tym
podobnych spraw.
Po
jakimś czasie siedziałem już u siebie i czytałem wszystkie fakty
jakie zdołano zebrać.
-Naru
już wszystko gotowe powinniśmy się już zbierać- usłyszałem
Lin'a.
-Już-
wstałem spokojnie ubrałem się i wyszedłem za Lin'em.
Gdy
już podjechaliśmy na lotnisko wszyscy czekali. Podszedłem do
Bou-sana.
-Mam
nadzieję że zabrałeś śpiwór jak mówiłem wcześniej?- byłem
pewien, że go nie wziął.
Jednakże
Bou-san pokazał pakunek.
-Dobra
to lecimy- rzekłem spokojnie i udaliśmy się do terminala.
Okiem
Mai...
Cały
czas zastanawiam się dlaczego tamta osoba tak bardzo mnie
nienawidzi. Myśląc o tym coś mnie tknęło.
Jakby
coś jeszcze pojawiło się w mojej głowie.
Wysoki
chłopak o twarzy bez wyrazu. Jego spojrzenie poważne.
Czarne
włosy jak i ubranie. To były jakieś obrazy chyba wspomnienia, ale
pewna nie byłam.
-Kim
jesteś?- zapytałam na głos. Nawet nie wiedziałam, że to
zrobiłam.
-Jak
myślisz ile czasu minie zanim zapomnisz o wszystkim?- zimny głos
znów pojawił się tuż obok mnie. Spojrzałam w bok i ujrzałam tę
dziewczynę. Teraz lepiej ją widziałam. Była ubrana w czarną
suknię i płaszcz. Miała długie proste czarne włosy i koronkę na
głowie. Nie wiem co to było ale wyglądała jakby była w żałobie.
-Powiedz
mi kim ty jesteś?- wolałam nie odpowiadać na jej pytanie ponieważ
nie miałam zamiaru się poddać jej dziwnym sugestiom.
-Już
ci powiedziałam, a ty nadal nie wiesz zastanów się nad tym- jej
głos ciął niczym ostry nóż. Aż mnie skóra piekła.
Odsunęłam
się od szklanej ściany i usiadłam na łożu.
-Powinnaś
się zastanowić jak bardzo ty jesteś zagrożona poprzez brak
pamięci- gdy to usłyszałam spojrzałam na nią, a ona zmieniła
się w czarną chmurę i znikła gdzieś pod kopułą.
-Jesteś
podła i wypuść mnie w końcu!-zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć.
W
Polsce...
Ach
nareszcie w domku. Zrobiłam sobie ciepłą herbatkę. Wiedziałam,
że jutro mam się spodziewać całej bandy. Kurde nooo jak można mi
tak mieszać w życiu co?!. Mam dość ale no cóż nic nie poradzę
na fakt iż to dzięki mnie Olivier zdołał w ogóle rozwiązać
sprawę kiedy był w kłopocie.
Jak
mu ciężko było gdy musiał na mnie polegać.
Pijąc
herbatkę i oglądając telewizję zastanowiłam się czemu im tak
zależy na tej dziewczynie. Nawet nie wiem jak ona ma na imię. Tak
mam ograniczenia jeśli chodzi o mój dar. Nie wiem jak osoba się
nazywa i nie wiem dokładnie gdzie jest oraz jaką jest osobą. Wiem
tylko jak wygląda i gdzie przebywała wcześniej.
Jakoś
tak wiele innych drobnych rzeczy mam lub nie mam dzięki mojemu
darowi.
Nie
wiedząc dlaczego tak bardzo im na niej zależy.
Nie
jestem zazdrosna. Jedynie zastanawia mnie to, że Olivier chce ją
znaleźć.
Bywa
czasem tak, że wiem coś więcej np.: co osoba myśli, ale te myśli
bywają bardzo intensywne więc łatwo można je odczytać. Potrafię
też odczuwać to samo co inni, ale też zależy od intensywności
ich wydzielania przez daną osobę.
Powinnam
się przygotować do ich przybycia ponieważ przylecą na lotnisko w
Katowicach ponieważ będzie im bliżej do mnie.
Wstałam
i zaczęłam sprzątać. Jakoś tak bardziej przeczuwałam niż
wiedziałam, że to staje się coraz poważniejsze.
Nagle
ktoś zapukał do drzwi.
Podeszłam
do drzwi i ujrzałam Kaho. Moja dobra przyjaciółka. Już jakiś
czas temu odkryła mój dar i mimo wszystko mnie nie opuściła i nie
prosiła o to aby jej mówić co ją tam może spotkać.
-Kaho,
a co ty tu robisz przecież miałaś być już w samolocie do
Londynu?- byłam tak zdziwiona, że aż się wystraszyłam. Jak to
możliwe, że nie przewidziałam tego zdarzenia?.
-Nieważny
ten Londyn jakoś dam radę, ale coś mnie tknęło w związku z tobą
i dlatego postanowiłam, że przełożę wyjazd- weszła do
mieszkania i przywitała się z moim psem. Mito to jeszcze szczeniak
więc świrował aż miło.
-Dobra,
a co masz na myśli?- zapytałam zupełnie nieświadoma jej
zachowania.
Starałam
się skupić. Jak mi się udało wtedy wszystko do mnie dotarło.
-Kurczę
Kaho powinnaś była się mną tak nie przejmować po prostu będę
od jutra bardzo zajęta wiesz- chciałam aby odpuściła i poleciała
do Londynu. Jej narzeczony w końcu czekał na nią prawda. Mieli
spędzić razem dwa tygodnie.
-Wiesz,
że on poczeka więc się nie martw- wkurzyłam się. Przeze mnie nie
będzie mogła spotkać się z ukochanym.
-Cholera
Kaho planowaliście to już od dłuższego czasu weź się mną nie
przejmuj poradzę sobie- naprawdę zezłościłam. Zobaczyłam, że
Kaho też się wkurzyła. Wyszła bez słowa.
Westchnęłam
zmęczona tą rozmową. Przestałam się skupiać i poddałam
wszelkim naciskom z jakimi zawsze walczyłam, aby móc normalnie
funkcjonować.
Naraz
moja głowę zalała fala wszelkich obrazów związanych z ludźmi,
którzy mnie otaczali lub, których po prostu znałam.
Widziałam
zdarzenia jakie dość okrutnie mnie potraktowały. Pobiegłam do
kuchni złapałam za nóż i pocięłam sobie dłoń aby się w końcu
uwolnić. Ból pomaga się obudzić.
Wszystko
zniknęło. Odetchnęłam z ulgą. Moja głowa sprawiała wrażenie
jakby miała odpaść.
Położyłam
się i oddałam w ręce Morfeusza...
Okiem
Naru...
Siedzieliśmy
już wszyscy w samolocie do Polski. Wiedziałem gdzie będziemy
lądować oraz jak dostać się do Bibi. Ona w zasadzie nie zmieniła
miejsca zamieszkania od lat. Mieszka w rodzinnym mieście od
urodzenia. Chociaż mieszka sama.
Ciekawe
jak wygląda.
Godziny
mijały. Nie umiałem spać więc zabrałem się za materiały.
Czytałem je i starałem się to wszystko poukładać.
Wychodzi
na to, że Mai już jakiś czas miał problemy. Widocznie myślała,
że nikt niczego nie zauważy. Każdy jednak zwrócił uwagę na
zmiany jakie zaszły w tej dziewczynie.
Nastał
ranek promienie słońca przebijały się przez zasłony okien
samolotu.
Powinienem
się przespać jeśli nie chce trafić na jej zły humor.
W
Polsce...
Jakoś
się nie wyspałam, ale to była moja wina. Na szczęście pogadałam
z Kaho i wybaczyła mi mój wybuch złości. Wiem wiem martwi się o
mnie. Jednakże nie chcę aby rezygnowała z czegoś tak ważnego dla
mnie.
Zadzwonił
mój telefon. Wiedziałam, że zadzwoni tylko czekałam.
-Słucham-
mój zaspany głos pewnie dał rozmówcy sporo do myślenia.
-To
ja- jego głos sprawił iż od razu stałam się zła. Hmmm ciekawe
dlaczego:P
-Wiesz
się zastanawiam czy powiadamiać cię że jesteśmy już w Polsce na
lotnisku w Katowicach- był spokojny.
-Jakoś
mnie to nie dziwi przecież z Katowic masz do mnie zdecydowanie
bliżej chociaż Wrocław też nie jest tak daleko, ech nieważne
wsiadajcie do pociągu poczekam na stacji na was- jakoś tak
przestałam się już boczyć na tego chłopaka. Nie nazwę go
mężczyzną na pewno nie.
-Dobrze
to do zobaczenia- pożegnał się i rozłączył. Spojrzałam na
mieszkanie i zobaczyłam iż w kuchni mam wielka plamę krwi. No tak
zapomniałam posprzątać. Zabrałam się za sprzątanie i po jakiejś
godzinie dziwnego czyszczenia całego mieszkania, sama nie wiem po co
tak właściwie, zrobiłam sobie kawę dopiero.
-Za
godzinę będą co?- westchnęłam i poszłam pod prysznic. Po
wszystkim dokończyłam kawę i wyszłam z psem. Powoli szłam na
stację doskonale wiedząc jak Olivier będzie narzekał na nasze
PKP. Nie znosił jeździć pociągami w tym kraju. Zresztą paniczyk
woli samochody.
Nieważne.
Miałam swoje autko, ale na stację mam 5 minut piechotą, a oni
niech się pomęczą z bagażem.
Zaśmiałam
się na myśl iż Olivier będzie wściekły jak się dowie, że mam
prawko, a nie podjechałam po nich autem.
Po
jakich piętnastu minutach powolnego spacerku doszłam na stację.
Spojrzałam przed siebie i zaczęłam iść na drugi peron.
Wiedziałam, że zaraz nadjedzie pociąg więc usiadłam na
jednej z ławek.
Wzięłam
głęboki oddech. Mito siedział obok ławki i popiskiwał ponieważ
chciał pobiegać. Niestety nie mogłam go odpiąć ze smyczy.
Nagle
głos oznajmił iż zaraz na drugi peron wjedzie pociąg. Wstałam i
spojrzałam w kierunku nadjeżdżające pociągu. Wyczułam dość
silne uczucie beznadziei. Skupiłam się i zrozumiałam, ze chodzi o
fakt iż nic się zupełnie nie rozumie. Spojrzałam na jedno z wyjść
i ujrzałam ich. Wiedziałam jak wyglądają, ale nie znam imion.
Podeszłam do nich uśmiechając się do nich. Pierwszy z nich wysoki
i z długimi włosami w kucyk spiętymi, stanął i rozejrzał się.
Nie podeszłam na tyle blisko by wiedział że to ja tylko czekałam
na Oliviera.
Po
nim wyszedł jakiś młody chłopak na oko dwudziestoletni to właśnie
on był taki zdezorientowany.
Potem
była młoda dziewczyna w krótkich czarnych włosach tylko się
rozejrzała i już wiedziała o kilku duszach uwięzionych na tej
stacji. Zakryła twarz chusteczką. Uśmiechnęłam się jeszcze
szerzej.
Wiedziałam
jak oni zareagują na mnie jak się dowiedzą , że ta zwykła
dziewczyna to już dorosła kobieta i to starsza niż wygląda.
W
końcu wyszedł Olivier, a zanim Lin. Na końcu wysiadła kobieta,
która dość obcesowo musiała komentować ten środek
lokomocji.
Mimo
tych kilku lat Olivier nie zmienił się w ogóle. Stałam i czekałam
aż w końcu mnie dojrzy. W środku byłam trochę zła na niego
nadal, ale mimo to ucieszyłam się. Chciałam podejść, ale nagle
coś mnie zatrzymało. Rozejrzałam się i ujrzałam to czego się
chyba w jakimś stopniu spodziewałam. To było uczucie, które
przybrało formę ludzkiego kształtu.
Właściwie
to dlatego Olivier dostał ode mnie książkę na ten temat.
Jeszcze
jedno Olivier nie cierpi jak mówię do niego po imieniu. Wiem o jego
dość specyficznej ksywce nadanej mu przez jego brata, ale
specjalnie go tak nie nazywam.
W
końcu Lin jako pierwszy mnie poznał i podszedł do mnie.
-Bibi
jak miło cię znowu widzieć- zarumieniłam się lekko ze szczęścia.
-Cześć
Lin szkoda tylko, że w takich okolicznościach- spojrzałam za Linem
i zobaczyłam lekkie zdziwienie na twarzy Oliviera. Chyba zajarzył,
że ja to ja. Podszedł powoli.
-Wiesz
co jak co ale wątpię abym aż tak się zmieniła, żeby mnie nie
rozpoznać- rzekłam z udawanym wyrzutem. Podałam mu rękę, a on ją
tylko ścisnął. Potem już było przedstawianie i ogólnie
mały chaos i zdziwienie jakie przewidziałam.
Bou
jeśli dobrze zapamiętałam polubił mojego psa i z wzajemnością.
Jak chciałam go pociągnąć by iść dalej Mito uparł się i
przykleił do długowłosego. Czułam wokół siebie dość sporo
zaciekawionych spojrzeń.
Zaczęliśmy
iść do mojego mieszkania.
-Powinnaś
była zamówić jakąś taksówkę wiesz- Lin jakoś inaczej się
zachowywał.
-Nie
miałam zamiaru i właściwie jak ci powiem ze mam prawko i nie
chciało mi się odpalać autka tylko dlatego że macie do mnie 5
minut to się wkurzysz co nie- złośliwy uśmiech wypłynął na
moją twarzyczkę.
-Bywasz
czasem poważnie wredna- Lin tez nieznacznie się uśmiechnął.
-Całe
życie mój drogi, całe życie- szturchałam go ręką w bok.
Szliśmy
tak obserwowani wciąż przez ludzi.
-Cześć
Bibi- usłyszałam. Pomachałam do znajomej.
-Hej
Bibi co to za banda za tobą?- usłyszałam "mordziaka"
kolega i sąsiad.
-A co
zazdrościsz- zaśmiałam się. Podszedł i przywitaliśmy się.
Wszyscy mi się przyglądali. No tak mam własne życie prawda, że
szok?!:P
-Bibi
szybciej bo zmarzniemy- usłyszałam Oliviera.
Spojrzałam
za siebie i ujrzałam jakiś dziwny wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się
najśliczniej jak umiałam.
Przyspieszyłam
kroku przez co większość musiał prawie biec żeby mnie nie
zgubić.
Wkurzyłam
się nie ma co. On chyba zapomniał że nie jest u siebie.
Okiem
Naru...
Wiedziałem
że wkurzę ją tym co powiedziałem. Specjalnie to zrobiłem. Lin
tylko spojrzał na mnie wymownie. Nic nie mówiłem. Powinienem był
zrobić to szybciej.
Widziałem
je naturalny uśmiech i nie mogłem zrozumieć czemu przy mnie tak
się nie uśmiecha.
To
prawda to co się kiedyś wydarzyło zapewne ma wpływ na jej
dzisiejszą postawę.
Nie
chce wracać do przeszłości i nie chce żeby w jakimś stopniu na
nasze stosunki.
Podczas
tych rozmyślań i szybkim marszu w końcu zobaczyłem jej blok.
Był
odnawiany.
-Możecie
na chwilę zaczekać muszę tylko komuś coś przekazać- usłyszałem
nagle. Spojrzałem na nią i widziałem jej smutny wyraz twarzy.
Pobiegła do drugiego bloku obok jej. Jakieś parę minut później
szła z bez wyrazu twarzą. Powinienem był iść z nią.
Doszła
do nas i zaprowadziła do siebie.
-Wiecie
co wiem, że zapewne jesteście przyzwyczajeni do innych warunków
ale ja żyje jak żyje więc czujcie się jak u siebie jak tylko
zdołacie- mówiła a Lin tłumaczył. Wszyscy pokiwali głowami.
-Dziewczyny
wasz pokój jest tam ponieważ ma drzwi- wskazała na mały pokój.
Była tam rozkładana kanapa i rozkładany fotel oraz biurko z
komputerem i książkami. Nic więcej.
-Wy
się musicie dogadać w związku z tym pokojem- wskazała duży
pokój. Ten drzwi nie ma.
Pokazywała
co gdzie jest.
-Jest
jedna bardzo ważna zasada w tym mieszkaniu a ponieważ tylko Olivier
o niej wie niech ją wam przekaże- tu pokazała na mnie palcem.
Wszyscy
na mnie ponieważ Lin cały czas tłumaczył wszystko co mówiła
Bibi.
Nie
mogła poprosić Lin'a tylko mnie.
-Chodzi
o kuchnię właściwie do niej wcale nie wolno wchodzić nieważne co
i nawet jeśli to tylko szklanka wody to jest świat w którym ona
żyje i dlatego nie wolno go naruszać i nikt nigdy tam nie wszedł
bez uprzedniego pozwolenia- tyle powiedziałem i odwróciłem się.
Bibi w tym czasie zniknęła w pokoju z dziewczynami. Pokazała bez
słów co gdzie mogą sobie rozłożyć.
Potem
poszła do kuchni i o zgrozo zapaliła papierosa.
-Czyś
ty oszalała do reszty?!- krzyknąłem w jej kierunku nie
przekraczając progu kuchni. Spojrzała na mnie takim wzrokiem
jakiego nigdy wcześniej u niej nie widziałem
Odpuściłem
sobie już i tak byłem zmęczony.
Okiem
Mai...
Jestem
coraz bardziej zmęczona. Słowa tamtej kobiety były takie dziwne.
Wciąż utrzymywałam w sobie obraz tego chłopaka o czarnych włosach
jakbym się bała, że gdy zniknie to coś stracę. Rozejrzałam się.
Czułam jak zimne powietrze powoli zaczynało mnie omiatać.
Starałam
się nie zapomnieć. Dzięki czemu czułam się lepiej.
-Błagam
niech mnie ktoś wypuści!!- krzyk tak głośny odbił się echem po
pomieszczenia.
Okiem
Bibi..
Nagle
coś w mojej głowie zawibrowało. Usłyszałam krzyk dziewczyny
ubranej na biało, ale wszystko było tak zamazane.
Złapałam
się za głowę ponieważ trochę zabolało.
-Bibi
wszystko dobrze?- usłyszałam od progu kuchni.
-Nie
nic nie jest w porządku Olivier- w środku czułam rozgoryczenie i
strach i coś jeszcze jakby nikłą nadzieję na coś. To były
uczucia tej dziewczyny.
-Cholera
, cholera, cholera- zaczęłam się wkurzać coraz bardziej.
-Musimy
te dziewczynę szybko znaleźć- dodałam po chwili
-Mai-
-Co
Mai?- spojrzałam na Oliviera.
-Ona
ma na imię Mai- aha teraz zajarzyłam.
-To
znaczy tańczy lub pląsa co nie?- był spokojniejszy. Czułam jego
uczucia on najwyraźniej się w tej Mai zakochał, ale nic po sobie
nie pokazał. Cóż to idiota więc to i tak nic nowego.
-Tak
to dokładnie to i ona taka jest, a tak właściwie jest z charakteru
niezwykle podobna do Gene'a- Olivier nawet nie patrzył w moja
stronę.
Nie
musiał. Wiedziałam wszystko.
-Znajdziemy
ją ponieważ nie jest tak daleko od nas jak myślałam- chciałam go
jakoś podnieść na duchu.
Chyba
pomogło...
********************
jestem tak do dupy za przeproszeniem ponieważ
pisze do dupy.
Do dupy jest twój tekst kochana ;* Kahowska - edit :)
Pierwszy raz czytam fan fiction o Ghost Hunt; jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na więcej.
OdpowiedzUsuńMitrail